[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gwałtowne przywitania Rzepa omal nie zbiło Capiama z nóg, ale było tak szczere, że aż go wzruszyło.Rzep dumnie człapał obok niego, grzechocząc łańcuchem po bruku.Capiam jeszcze raz ostatni pogłaskał go po głowie, i wbiegł na schody, żeby otworzyć ciężkie drzwi Siedziby.Wewnętrzny korytarz był oświetlony jednym mdłym żarem.Capiam zamknął drzwi, już niedługo będzie mógł położyć się i odpocząć.Poruszał się teraz szybko, skręcił z głównego korytarza w lewo i przeszedł przez drzwi które prowadziły do archiwów.Gdy nagłe usłyszał chrapanie, zajrzał do wysoko sklepionej sali bibliotecznej.Jeden z uczniów spał z głową złożoną na kronice którą miał czytać, a drugi oparty nieco wygodniej o ścianę.Świt był już blisko, i zaraz zjawi się tu Mistrz Fortine, który popędzi ich do roboty i zbeszta za słabość.Będą uważniej czytali, jak dostaną burę.Capiam poczuł, że jest zbyt zmęczony, żeby odpowiadać na pytania, którymi na pewno by go zasypali, gdyby ich obudził.Nie robiąc hałasu, wziął arkusz porządnie zeskrobanej skóry i ułożył zwięzłą wiadomość dla mistrza bębnistów, by nadał do Weyrów i większych Warowni, które z kolei miały ją przekazać mniejszym gospodarstwom i cechom.Położył wiadomość na stole Mistrza Fortine’a.Fortine zobaczy ją, skoro tylko zje śniadanie, i zawiadomienie o epidemii zostanie rozesłane jeszcze przed południem.Capiam szedł do swojej kwatery powłócząc nogami w rytm zgrzytliwego chrapania.Prześpi się trochę, zanim zahuczą bębny.Niewykluczone, że nawet ich nie usłyszy.Wspiął się po stopniach do tej części Siedziby Harfiarzy, która była przeznaczona dla uzdrowicieli.Kiedy się skończy to Przejście, musi wreszcie rozpocząć budowę Siedziby Cechu Uzdrowicieli.Doszedł do swojego pokoju i otworzył drzwi.Przytłumiony żar rzucał łagodne światło na jego sypialnię.Na stoliku przy łóżku ktoś postawił miskę świeżych owoców i dzbanek wina.Pościelone łóżko aż zapraszało do spania.Desdra! I znowu wdzięczny był jej za troskliwość.Rzucił worek w kąt i usiadł na łóżku; ściągniecie butów niemalże przekraczało jego siły.Rozluźnił pasek, a potem zdecydował, że nie będzie zdejmował tuniki i spodni - wymagałoby to za dużo wysiłku.Runął na materac i naciągnął na ramiona futro.Marzył o tym, żeby złożyć na poduszce zmęczoną, obolałą głowę.Jęknął.Przecież zostawił te wiadomości na wielki bęben.Fortine będzie wiedział, że wrócił.A on musi się przespać! Przejechał cały Pern wzdłuż i wszerz.Jeżeli nie zadba o własne zdrowie, sam padnie się ofiarą tej zarazy zanim jeszcze odkryje, co to właściwie jest.Chwiejąc się na nogach przeszedł od łóżka do stołu.„Nie budźcie mnie - napisał wielkimi literami i chwytając się drzwi, żeby nie upaść, przypiął wiadomość tam, gdzie wszyscy musieli ją zobaczyć.Następnie opadł na wygodne łóżko, odprężył się i zasnął.Rozdział VWeyr Fort, Przejście bieżące, 3.11.43Moreta była przekonana, że zdrzemnęła się zaledwie na kilka minut, kiedy obudziła ją Orlith.- Spałaś dwie godziny, a tymczasem Kaditha coś doprowadziło do szału.- Co się stało? - Moreta z wielkim trudem oderwała głowę od poduszki, chociaż bolały ją nogi, a nie głowa.Czy od tańca, czy od wina, tego nie wiedziała i prawdopodobnie nie będzie miał czasu zastanowić się nad tym, jeżeli Sh’gall wyprawia jakieś fanaberie.- Panuje jakaś choroba - powiedziała Orlith niepewnym głosem.- Sh’gall poszedł najpierw do K’lona i obudził go.- Obudził K’lona? - Moreta była oburzona; włożyła pierwszą lepszą tunikę, jaka jej wpadła w rękę.Ubranie było nieco wilgotne, w jej sypialni też było wilgotno i zimno.Widocznie pogoda musiała się zmienić.- Nad Weyrem leży mgiełka - uprzejmie doniosła jej Orlith.Ubierającą się Moretę przeszedł dreszcz.- Po co on właściwie budził K’lona? Ten człowiek jest chory i potrzebuje wypoczynku.- On jest przekonany, że to K’lon przyniósł tu tę chorobę.W głosie Orlith wyczuwało się konsternację.K’lon był w Igenie.- Klon często bywa w Igenie.Ma tam przyjaciela, zielonego jeźdźca.Moreta opłukała twarz wodą, potem potarła zęby łodyżką mięty.Niewiele to pomogło i w dalszym ciągu miała w ustach niesmak.Jedną ręką przygładziła krótkie włosy, a drugą sięgnęła po gruszkę goru, leżącą w misce.Może ten kwaśny owoc pomoże zneutralizować następstwa zbyt wielkiej ilości bendeńskiego wina.- Moreto! - usłyszała od progu wołanie Sh’galla.Moreta zdążyła tylko pogładzić Orlith po pysku, a już Sh’gall wpadł do pokoju.Królowa zamknęła powieki, udając, że śpi.- Cały Pern ogarnęła jakaś choroba - zawołał Sh’gall.Ludzie umierają i nic nie można na to poradzić.Biegusy też umierają.Nikomu nie wolno opuszczać Weyru.Zaskoczona Moreta dostrzegła w jego oczach przerażenie.- Jutro będą opadały Nici, Sh’gallu.Jeźdźcy smoków muszą opuścić Weyr.- Nie zbliżaj się do mnie.Może też jestem zarażony.- Mógłbyś jednak podać mi trochę szczegółów - odezwała się spokojnie Moreta.- To zwierzę, które pokazywano w Iście, było zarażone zabójczą chorobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]