[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tym razem Cezar przeszedł już wszelkie granice!. mówili mi. Uczynić nas katamibohaterów Galii! Niechże bóg Kirk tchnieniem burzy rozproszy teraz co prędzej prochy Ak-kona we wszystkie krańce Galii, aby powstali wszędzie mściciele! Bracia z rzeki, kujcie żela-66zo, kujcie miecze i dzidy! Cierpliwość Galii jest już u kresu.Gdy śniegi zejdą ze szczytu Gó-ry Kamula, Galia będzie wolna albo zginiemy wszyscy!Podzielałem ich oburzenie i gniew na najezdzców.Równocześnie jednak nie mogłem sięoprzeć podziwowi zmieszanemu z szacunkiem względem tego daru bogów, który posiadałaAmbioryga.Toteż choć uczucie moje dla niej wzrastało coraz silniej, gwałtowność jego ha-mowała cześć głęboka.I gdym widział, że jej błękitne oczy ciemnieją i mącą się jak toń jezio-ra podczas burzy, święta groza ogarniała mą duszę, groza podobna tej, której doznajemy przyzbliżaniu się do świętych dębów, poświęconych bogom.Rozdział XVIKERETORYKS-RZYMIANINW dolinie nad jednym z dopływów Sekwany mieszkał pewien naczelnik paryski imieniemKeretoryks.Był to piękny mężczyzna lat około trzydziestu, dość bogaty; nieraz też przyjmo-wał u siebie innych naczelników paryskich i sam bywał u nich na ucztach.Nie lubiono gojednak powszechnie i gdy się tylko Keretoryks zjawiał, natychmiast urywano rozmowę oprzyszłej walce za niepodległość Galii.Pochodziło to stąd, że był bardzo przychylny Rzymia-nom i naśladował ich obyczaje.Pewnego razu wuj jego, senator eduski, wziął go ze sobą doRzymu, gdzie Keretoryks spędził czas jakiś, co mu tak przewróciło w głowie, że po powrocie,przejęty uwielbieniem dla wszystkiego, co rzymskie, począł sam udawać Rzymianina.Zarazkazał sobie postawić nowy dom, tak podobny do pałaców rzymskich, jak klatka na króliki domieszkania naczelnika galijskiego.Dom ten był pokryty dachem płaskim, jak domy w Italii,lecz że takie dachy nie są odpowiednie w naszym klimacie, więc podczas ulewnych deszczówKeretoryks miewał wodę wszędzie w mieszkaniu, nawet w swej łożnicy.Przywiózł takżesobie z Rzymu niewolnika, którego jedynym zajęciem było barwić i fryzować włosy swegopana oraz golić mu twarz, czyniąc z tego pięknego Gala, pozbawionego noszonych u nasogólnie wąsów i brody, jakiegoś wymuskanego kupczyka latyńskiego.Spróbował nawet no-sić strój rzymski, lecz naraziło go to na tyle drwin, że zmuszony był tego zaniechać.W za-mian kazał sobie szyć swój strój galijski nie inaczej, jak tylko z materiałów przywożonych zItalii, które przepłacał dziesięciokrotnie.Pijał tylko wina italskie, mawiając, że nasza sikera,cydr i miody dobre są tylko do mycia nóg koniom.Nasze uczty, na których rozrywa się mięsorękami i zębami, wzbudzały w nim niesmak.Nieraz też, zwłaszcza gdy był nieco podnieconywinem, upokarzał nas opisując uczty rzymskie, gdzie się jada w wieńcach różanych, w pozy-cji leżącej, na wspaniałych łożach; gdzie się stoły pokrywa misami złotymi i srebrnymi, akryształami cienkimi jak łupina cebuli, potrawy zaś do tego stopnia bywają wymyślne, żeczasami nie można nawet zrozumieć wcale, z czego właściwie są zrobione.Wówczas Cyngetoryks wołał doń z drugiego końca stołu: Powiedzże nam jeszcze i to, co czynią twoi przyjaciele Rzymianie, gdy już nie mogą jeśćwięcej, a chcieliby opychać się jeszcze.I Keretoryks bez cienia wstydu, nie poznając się wcale na szyderstwie Cyngetoryksa,opowiadał spokojnie o tym ohydnym zwyczaju wywoływania sztucznie wymiotów przez ła-skotanie piórem w gardle po to, aby mieć następnie przyjemność napełnienia żołądka nanowo.Bo w Rzymianach podobało mu się wszystko, więc i ten wstrętny zwyczaj nawet wy-67dawał mu się cechą zamożności i dobrego smaku.Opisywał także to miasto olbrzymie iwspaniałe, jego szerokie ulice, wymoszczone wielkimi płaskimi kamieniami, jego świątynie ipałace z marmuru o całych alejach kolumn i fontannach zdobnych rzezbą, jego wodociągi,które dostarczają wody do miasta ze zródeł odległych, podziemia tworzące prawie drugiemiasto, ogrody z wodotryskami, gdzie ścieżki na każdym ich zakręcie lub skrzyżowaniuozdabiają posągi z brązu lub marmuru. Ale najwięcej tam jest zapewne posągów Merkurego złodzieja! przerywał mu złośli-wie Cyngetoryks. To z pewnością musi być ich najwyższe bóstwo!Lecz mimo iż nas gniewał, nie mogliśmy się oprzeć ciekawości, aby go nie słuchać, tylebowiem niezwykłych dla nas rzeczy miał do opowiedzenia.Na przykład o tym niezmiernymmajestacie senatu rzymskiego, przed którym królowie azjatyccy w złotych tiarach na głowachpadali na twarz w pokorze; o tłumach ludu zapełniających rynek rzymski, Forum, burzliwą,gwarną falą, która uspokajała się jednak, jak gdyby oczarowana, gdy tylko jakiś znakomitymówca występował, siłą swej wymowy zmuszając całą tę masę ludzi do uwagi, łez lub gnie-wu i oburzenia; o teatrach, w których aktorzy w maskach na twarzy cudnie w grze oddawalimiłosne przygody bogów lub też niedole bohaterów. Ale to nic jeszcze! ciągnął Keretoryks dalej, zapalając się stopniowo. Kto nie widziałrzymskich igrzysk cyrkowych, nic nie widział.Tam na falach improwizowanego morza całefloty galer toczą ze sobą walki, które zabarwiają wodę purpurą krwi; tam pokazuje się na are-nie dzikie zwierzęta afrykańskie: słonie, pantery, lwy, po kilka setek sztuk naraz; tam widzisię pojedynkujących się do trzystu par gladiatorów. Czy tym gladiatorom odejmuje się przedtem mózg i serce?.Czemuż zamiast walczyćmiędzy sobą nie rzucą się raczej zgodnie wszyscy razem na Rzymian? Mówiłeś kiedy z tyminieszczęśliwymi?. Nieraz! Naturalnie. A nie zdarzyło ci się, aby ci który odpowiedział w języku Galów?Lecz Keretoryks nie dawał się zbić z tropu taką drobnostką. Czy myślicie ciągnął dalej, udając, że nie słyszał ostatniego pytania że wasi klienci iniewolnicy szanują was i słuchają? Jedzcie do Rzymu, to zobaczycie, co to znaczy mieć wła-dzę patrona! A niewolnicy tam wcale nie są takim bydłem jak nasi; są to często ludzie tysiącrazy uczeńsi nizli nasi druidzi, wykształceni w gramatyce i poezji, biegli w tajnikach medy-cyny i magii, umiejętni w sztuce śpiewu oraz muzyki na różnych instrumentach, z którychpotrafią wydobywać czarodziejskie dzwięki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]