[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam tam sprzątać.Sami rozumiecie… – wywinęładolną wargę, dając do zrozumienia, jaki ma stosunek dotego, co ją spotkało.Grała rolę skrzywdzonej, choć teraz jużnie wiedziała, co woli – iść sprzątać u dyrektora czy opędzaćsię przed umizgami Sipowskiego.Bo że nie chce wylądowaćw jego łóżku, to wiedziała.Uśmiech spełzł z twarzy księgowego. – Trudno.To może innym razem.Odwrócił się i wyszedł, zamykając drzwi. „No, to chociaż jedno mi się udało” – pomyślała.„Możez tym sprzątaniem też nie będzie tak źle?”.Przecież właściwie lubi sprzątać.Ale gdzie też jest ta willa? Wybiegła w poszukiwaniu Ga-liny Nowikowej, by ją o to zapytać, lecz już na korytarzuzwolniła, bo pomyślała, że tu pewnie więcej osób wie, gdzie196 ⁄197#Infover WM w8680nvxaqt4hax12kkpzeyw1fubksrj1favsw8b#dyrektor mieszka.Galiny zresztą już nie było, widocznie wyjechała zaraz po rozmowie z Oksaną.Agniessa wybyła dawnotemu, inne biura na piętrze były zamknięte.Spojrzała na ze-garek – no tak, już po siedemnastej, wszyscy wyszli.Kogo bytu spytać? Pomyślała o stróżu – ten powinien być.Ale czy wie?Wiedział. – Dyrektor Peter Abel teraz mieszka tu niedaleczko, w Ku-gle, ma się rozumieć.O – tam wyjdziecie, furtką obok bramywjazdowej, to najbliżej.Zaraz wam pokażę.To ten dom podrugiej stronie drogi.Nie było sensu iść teraz.O osiemnastej to o osiemna-stej.Poczeka.Dobrze, że to tak blisko; nie straci czasu nachodzenie.I tak codzienne ranne spacery do pracy i potempowroty do kwatery w Birobidżanie zabierały jej po godzi-nie.Wychodziła po siódmej, a wracała o szóstej wieczorem.Zakupy tylko w jednym sklepie, który był otwarty dłużej.Ciężko, a teraz będzie jeszcze ciężej – kilka dni w tygodniubędzie wracać nocą.„Ha, masz wprawę w pracy po piętna-ście godzin, przeżyjesz” – pomyślała markotnie.Dokładnie minutę przed szóstą Peter usłyszał pukanie dodrzwi.Gdy otworzył, ujrzał stojącą na podeście blond księ-gową, Szlinową.Wyglądała biednie w zniszczonych tereno-wych butach i brudnym od błota, zmoczonym przez deszczzimowym płaszczyku. – Dobry wieczór, dyrektorze Abel.Zostałam wydelego-wana do sprzątania.Uśmiechnęła się gorzko.Był zaskoczony.Nie tym, co powiedziała, choć uznał, że toniecodzienne sformułowanie.Tym, że przeznaczenie, któ-rego dotyk poczuł rano w sekretariacie, działa tak szybko. – Dobry wieczór, wchodźcie.Prawdę mówiąc, nie spo-dziewałem się, że to wy przyjdziecie; myślałem, że to będzie#Infover WM qdfdm2bzskc6m0066jwfmh0cwkpq2nge2xfknszk#któraś z miejscowych.Przez kogo zostaliście – jak mówicie –wydelegowani? – Nowikowa, kierowniczka, powiedziała, że Łarisy boi sięwam podesłać, więc zostałam ja, jako najmłodsza.Na miej-scową kobietę to Galina pewnie pieniędzy nie ma w fundu-szu administracji.Zamknął drzwi i odebrał od niej płaszcz. – Dziś powiesimy go w łazience, niech obcieknie… Nie ro-zumiem, o co chodzi z tymi funduszami? Przecież za sprzą-tanie to ja płacę z własnych pieniędzy.Ale skoro to na waspadł wybór – a ja wierzę w przeznaczenie – to mogę siętylko z tego cieszyć.Oczyśćcie tu sobie buty z tego błocka,bo inaczej to będziecie całą noc sprzątać własne ślady.Żad-nej odzieży roboczej dziś dla was nie mam.Kupcie przyokazji coś odpowiedniego, zapłacę oczywiście.Myślę, żetrzeba będzie przychodzić dwa, trzy razy w tygodniu na conajmniej dwie godziny.Dam wam klucz i kartę do unieru-chomienia alarmu, byście nie byli związani moją obecno-ścią.Jeśli chodzi o wynagrodzenie, to proszę powiedzieć,ile mam płacić? – Płacić? Jeśli wy, dyrektorze Abel, chcecie płacić, to zdamsię na waszą ocenę. – Dobrze więc.Czy zadowoli was półtora tysiąca rublitygodniowo? – To hojna zapłata.Zadowala mnie całkowicie.Zatem… – Zatem zróbcie coś z butami i oprowadzę was.Omówili szczegóły i gdy była gotowa, pokazał jej dom.Weszli do pokoju, który za Dobyczina był gabinetem. – Pozwólcie, że na taras nie wyjdziemy, bo jego remontnawet się nie zaczął.Dlatego też ten pokój, zwany przezemnie gościnnym, wysprzątacie tylko z grubsza i na końcu, boi tak nie będzie chwilowo używany, póki tej drugiej łazienkinie skończą.A tu jest moja sypialnia.Są w niej jedyne rze-czy, których chciałbym, byście nie otwierali, a mianowicie198 ⁄199#Infover WM wf6fa4n0aq1ks0cywcpl62rvzn2jkklkr44hxvcs#te dwie walizki – otworzył szafę i pokazał – oraz szafka nocnego stolika.Wszystkich innych przedmiotów w całymdomu możecie używać, przekładać je, czyścić lub oglądać. – Rozumiem, dyrektorze Abel. – Waszym obowiązkiem będzie też prasowanie i dbanieo czystość mojej garderoby.Pralkę widzieliście – jest w ła-zience.Tam do kosza wrzucam brudną bieliznę.Wypraso-wane koszule wieszajcie w tej szafie.Pilnie kilku potrzebuję,więc dziś się za nie zabierzecie.Tu jest żelazko i deska doprasowania.Na chwilkę dotknął – niby mimochodem, aby skierowaćją ku drzwiom – jej biodra.Przechodząc na prawą stronędomu, zadysponował: – Posadzkę w korytarzu będziecie musieli dziś umyć.Pokazał dawną służbówkę i przeszedł do salonu z anek-sem kuchennym.Objaśnił działanie sprzętu. – Kuchnię też prosiłbym dziś wysprzątać, jeśli czasu niezbraknie, choćby z grubsza.Szmaty i środki czystości znaj-dziecie w wysokiej szafie w łazience, a odkurzacz w szafiew holu.Schodząc pierwszy po stromych schodkach do piwnicy,ujął ją za rękę.Pokazał kotłownię, prawie pusty magazyn,w którym były nieużywane walizki i opróżnione kartony,oraz drugi magazyn, gdzie urządził salkę treningową. – Te piwnice i kotłownię wysprzątacie kiedy indziej, gdyczasu będzie więcej.Regulatora pieca proszę nie przesta-wiać, bo – uśmiechnął się – piec przestanie grzać i czortpotem będzie musiał palić, a jego, czorta znaczy się, specjal-nością są stare piece; ten zaś, pech prawdziwy, jest całkiemnowy i mogłoby być zimno.Zdobywszy się na ten wątpliwej błyskotliwości dowcip,spostrzegł poniewczasie, że Oksana jest znużona po całymdniu pracy, i wrócił do prozy codzienności.#Infover WM eehlfno1phayn1qd0xjbj8iqmtcrmpmk2was1wpt# – Nie jesteście może głodni lub spragnieni? Weźcie sobie wszystko, na co macie ochotę i zjedzcie.Herbatę lub kawęteż – znajdziecie je w szafce nad lodówką.Pamiętajcie – za-wsze możecie zjeść i wypić, cokolwiek tu u mnie znajdziecie.Podziękowała i udała się na górę do pracy, więc sam –żeby jej pierwszego dnia nie peszyć – pozostał, by potre-nować na ławce i potem na atlasie.200 ⁄201#Infover WM whd2zsdh1egjiflcb2fjvw0hcbtc6fgdyi81ui6v#Rozdział 16W czwartek trzeciego maja w powietrzu czuć było nadcho-dzącą zmianę.Gdy Peter zdecydował się skończyć pracęi wrócić do domu, pogoda była bliska załamania.Porywywiatru szarpały gałęziami drzew i gięły świerki, grożąc ichwyrwaniem.Deszczyk padający od południa, gnany wia-trem, zacinał teraz ostro, przechodząc w ulewę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]