[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To rozprawa sądowa Sprawiła, że zapamiętał ją jako brzydką.Ślady po jej wózku pozostawały na błotnistej drodze.- Każdy z nas ma swoją przysięgę, której musi do­trzymać - powiedziała po prostu.- Czy ty też jesteś Wojownikiem Nocy? Uśmiechnęła się i potrząsnęła głową.- Moja przysięga jest znacznie ważniejsza.Kasyks dotknął ramienia Mol Besy.- Spójrz, zatrzymali się, patrzą na nas.Nie mylił się.Poprzez potoki deszczu i poprzez ciemność Mol Besa dostrzegł, że Isabel Gowdie i Kaptur stoją nieruchomo, czekając na nich.- Czas, aby skończyć przedstawienie.Minęli wózek i podeszli, brnąc przez błoto i kałuże.IsabelGowdie była przemoknięta.Mokry kaftan opinał jej ciężar­ny brzuch.Patrzyła na Mol Besę z szaleńczym uśmiechem na twarzy, uśmiechem szatana.Obok niej stał bez ruchu Kaptur.Jego doskonała, biała twarz obserwowała bez wyrazu Wojowników Nocy.- A więc zdecydowałeś się zaryzykować i tropić mnie? -rzuciła mu Isabel Gowdie.Mol Besa postąpił jeszcze dwa albo trzy kroki do przodu.- Chcę, abyś wypuściła mojego syna.Jeśli chcesz, mo­żesz zabrać mnie w jego miejsce.Zaraziłaś już moją duszę, nie ma przede mną i tak żadnej przyszłości, ale jego życie dopiero się zaczyna.Jego dusza.no cóż, jego dusza jest młoda i czysta, i po prostu nie chcę, żebyś ją dostała.Isabel Gowdie odchyliła głowę do tyłu i spojrzała spod ociekających rzęs na Mol Besę.Przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, po czym wolno pokręciła głową.- Możesz ścigać mnie w milionie snów, Mol Besa, od bieguna do bieguna, od Afryki po Amerykę Południową, ale nigdy nie oddam ci syna.Kaptur zaśmiał się suchym świszczącym śmiechem.Hoo-ooeeeee-op.Potem uniósł Zastę za nadgarstek, tak że jego stopy wynurzyły się z błota i okręcił nim dokoła.Zasta krzyknął ze strachu.- Puść go! Nie masz jeszcze dosyć? Nie masz dosyć tej cholernej nędzy wokoło? - wrzeszczał Mol Besa.- O nie, Mol Besa - wykrzywiła się w uśmiechu Isabel Gowdie.- Zbyt długo tkwiłam w kredzie.Kasyks postąpił do przodu i położył dłoń na ramieniuMol Besy.- Chodź, Mol Besa - powiedział.- Zostaw to na jutrzejszą noc.Tym razem rozsądek jest największym męst­wem.Mol Besa wiedział, że tamten ma rację.Wahał się ze łzami w oczach.- Jeśli odważy się dotknąć chłopca.- zaczął i wtedy ujrzał Eve, która szła w ich kierunku, z rękami opusz­czonymi wzdłuż boków, z twarzą dziwnie rozświetloną.Przeszła między Wojownikami Nocy i podeszła prosto do Kaptura.Stanęła przed nim.Deszcz przemoczył jej lniany czepek i ramiona jej brązowej sukni.Odezwała się cicho, ale wyraźnie:- Puść go.Isabel Gowdie rzuciła jej wściekłe spojrzenie.- Puścić go? Ty wstrętna świnio! Z jakiej racji roz­kazujesz mojemu Nosicielowi?Eve odwróciła się do Isabel Gowdie i powiedziała:- Ponieważ ja jestem Ewą.Ponieważ zawsze będę Ewą.Ponieważ od czasów Ewy wszystkie matki kochały i broniły swoich synów bez względu na cenę, jaką musiały płacić.Czasami musiałyśmy opłakiwać naszych synów, czasami ich chować, ale ja nie będę go ani opłakiwać, ani grzebać.Bo ty go puścisz.Kaptur spojrzał na Eve, po czym złapał Zastę za kark i ścisnął.Zasta kopał, wierzgał i krzyczał.Eve bez wahania postąpiła naprzód i wymierzyła w twarz Kaptura wyciąg­nięty palec.- Puść go.Nastąpiła chwila całkowitego milczenia.Słychać było tylko plusk deszczu.Po czym palce Kaptura stopniowo się rozwarły i Zasta upadł na ziemię.Ułamek sekundy później szary kaptur, który nadawał mu imię, cicho opadł.Jego głowa eksplodowała.Na wpół przegniły mózg wybuchnął obfitym, trującym strumieniem w niebo.Zawartość jego ciała na ich oczach trysnęła w górę przez kark - płuca, śledziona, pęcherz, kłębowisko jelit.W końcu szary gabardynowy prochowiec upadł pusty przed nimi, a Kaptur zniknął w burzowym niebie.Eve chwyciła Zastę za rękę i cofnęła się od Isabel Gowdie.- Teraz - powiedziała - zrobicie to, co trzeba, aby uwolnić mojego męża z Nocnej Plagi i wszystkich tych, którzy przez niego się zarazili.- Ty świętoszkowata suko! Ty psia córo! A jeśli tego nie zrobię?- Nie mogę ci nic zrobić.Nie mam takiej mocy.Ale mam moc ochraniania dziecka, które jest w tobie.- O czym ty mówisz, suko? - nadęła się.- Twoje dziecko jest bratem mojego syna.A ja przysięg­łam ochraniać braci przez wszystkie wieki trwania ludzko­ści, jak wszystkie matki, aby odpokutować za grzech Kaina, który zabił swego brata Abla.- Ugotuję to dziecko, ty suko!- Nie ugotujesz, nie możesz.Jeśli choć jeden włos spadnie mu z głowy, wtedy będę miała moc, aby cię uka­rać - karą, jakiej nawet sobie nie wyobrażasz.Lepiej uwolnij mojego męża z Nocnej Plagi i pozostaw dziecko jego przeznaczeniu.Oczy Isabel Gowdie zwęziły się.- Kłamiesz.Ale Eve zrobiła krok do przodu i wycelowała swój palec prosto w czoło Isabel Gowdie, po czym dotknęła go lekko.Nagle z ran po śrubach ze skroni trysnęła krew.Wiedźmą wstrząsnął dreszcz.- Kłamiesz!- Jeszcze ci mało? - spytała Eve.- Chcesz, żeby twój mózg wytrysnął w niebo, jak to się stało z twoim Nosicie­lem?Isabel Gowdie zadrżała.Z jej włosów posypały się iskry.A oczy błysnęły białkami.- Zemszczę się za to, Ewo, psia córo, żono Adama.- Rób, co masz robić - ponagliła Eve.Iskrzenie z jej włosów ustało.Isabel Gowdie obnażyła swoje lewe ramię i przez moment Mol Besa ujrzał w niej szczupłą, piękną szkocką dziewczynę, którą musiała być wiele wieków temu, nim oddała się szatanowi.- Zatem zróbmy to, Mol Besa - powiedziała, patrząc na niego dumnie i wyzywająco.Uniosła swój kaftan, od­słaniając biodra i uklękła na ziemi, czoło zanurzając w bło­cie.Deszcz padał na jej nagie, białe pośladki.Mol Besa zerknął na Kasyksa, a ten skinął przyzwalająco.Powoli Mol Besa ukląkł za Isabel Gowdie i uwolnił się ze zbroi.Eve odwróciła się, a Effis patrzyła z twarzą dziwnie smutną.Jedno pchnięcie wystarczyło, by w nią wejść.Była zimna, ale w środku gorąca.Posuwał ją niepewnymi, gwałtownymi ruchami.W ustach mu zaschło i nie mógł opanować drżenia.Najgorsze było to, że kiedy z nią spółkował, przedziałek w jej włosach zaczął się poszerzać, rządek po rządku wypadły jej z głowy wszystkie włosy, aż w końcu ukazała się druga twarz.Jedna twarz wciśnięta w błoto, dysząca w ekstazie.Druga - wystawiona na deszcz, płaczą­ca z bólu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl