[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wykorzystując czterowymiarową fizykę, wykonał równanie na przemianę dusz we włóczniach w stałą krystaliczną materię - dokładne i wysoce zmodyfikowane zastosowanie metody, jaką posługują się media, zmieniając dusze w ekto-plazmę.Załadował równaniem pistolet i wycelował go w trzech Nosicieli.Ale nim zdążył wystrzelić, jeden z Nosicieli zamierzył się i cisnął włócznią.Wszyscy obserwowali jej lot.Przeleciała w promieniach słonecznych z cichym raczej przyjaznym niż wrogim, świstem.- Uwaga! - krzyknął Kasyks i wyładował podmuch czystej energii z końcówek swych palców.Niestety, było już za późno.Włócznia duszy przebiła hełm Keldaka i weszła w tył jego głowy.Krew trysnęła na deski mola.Przez chwilę Mol Besa stał oszołomiony.Nie mógł uwierzyć, że któreś z nich może paść ofiarą.Przecież to tylko sen.To nie mogło zdarzyć się naprawdę! Jednakże lewa noga Keldaka kopała o barierkę mola w ostanich śmiertelnych drgawkach.I Mol Besa zrozumiał, że Keldak już nigdy, ale to nigdy nie wstanie.- Cofnijcie się! - wrzasnął Mol Besa do pozostałych Wojowników Nocy głosem pełnym wściekłości i boleści.Po czym wypalił nabój z równaniem.Nabój był zaprogramowany na odnalezienie każdej włóczni duszy po kolei, tak że odbijał się z jednej strony mola na drugą i wrócił do włóczni, która utkwiła w głowie Keldaka.Sny Isabel Gowdie różniły się od ludzkich.Dzięki szatanowi mogła śnić sny, które nie podlegały prawom natury.Jednakże we śnie tej młodej prostytutki prawa materii nadal obowiązywały, nawet jeśli były zniekształcone.Jedno z nich głosiło, że dwa obiekty nie mogą zajmować jednocześnie tego samego miejsca.Włócznia pierwszego Nosiciela eksplodowała w podmuchu reakcji jądrowej, zaś on sam zmienił się w chmurę popiołu i strzępów materiału.Chwilę później wybuchnął kolejny Nosiciel.Resztki po nim rozwiały się jak dym ponad morzem.Potem eksplodował Keldak.Z jego zielonej zbroi buchnął snop ognia, podpalając jedną stronę mola i niszcząc dusze, której obiecano jego ciało.Pozostał jeden Nosiciel.Nieuzbrojony i bez człekopsa zaczął się oddalać.Ale Zasta postąpił szybko naprzód i cisnął olbrzymi nóż ze złotym ostrzem, który ugodził Nosiciela z taką siłą, że przybił go niczym gwóźdź do bramy wesołego miasteczka.Nosiciel zawisnął, szarpiąc się, a kawałki suchego zniszczonego ciała wypadały z jego pustych rękawów i nogawek.W końcu wiatr zdarł jego doskonałą, białą maskę i porwał ją daleko.Gdy Wojownicy Nocy przechodzili koło niego, wewnątrz kaptura zobaczyli tylko trupią czaszkę, którą opinała skóra jak na nodze indyka.Mol Besa obejrzał się szybko na skwierczące resztki zbroi Keldaka.Organy nadal grały Uwielbiam przebywać nad brzegiem morza.Mol Besa zerknął do tyłu na Kasyksa.- Czy jest tutaj nadal? Isabel Gowdie? Wyczuwasz ją jeszcze? Muszę ją dostać, Kasyks.Za wszelką cenę.Effis była zapłakana.- Czy on naprawdę nie żyje? - pytała cały czas.- Chcę wiedzieć, co dzieje się z jego prawdziwym ciałem.- Nie obudzi się, to wszystko - wyjaśnił ponuro Kasyks.- Musimy gdzieś go pochować.Czwórka Wojowników Nocy zdążała ławą ku wesołemu miasteczku, znajdującemu się na końcu mola.Oddalone pół mili od brzegu wydawało się odrębnym światem.Spoglądając za siebie, widzieli Brighton, Downs i błyszczącą linię brzegu.Przed nimi wznosiła się stara latarnia morska, pomalowana na czerwono i biało z napisem głoszącym, że w słoneczny dzień z jej szczytu można dojrzeć Francję.Żadnego śladu po Isabel Gowdie.Pusto.Samochodziki stały nieruchomo, budy z cukierkami i strzelnice były puste.Na samym końcu znajdowała się sala luster.- Tam - powiedział Kasyks.Wojownicy Nocy bez wahania skierowali się do niej i weszli do środka.Organy grały „Lubię przechadzki po deptaku, deptaku, deptaku.i orkiestry dęte dudniące w święto.”Mol Besa, gotów na spotkanie z Isabel Gowdie, stanął na chwilę i przyjrzał się sobie w matowym lustrze.Zaczął wystukiwać program, który miał zmienić człowieka we wstęgę Mobiusa złożoną ze ścierających się cząsteczek atomowych.Innymi słowy, postanowił przemienić Isabel Gowdie w niemającą początku ani końca pętlę męki.by zadać jej cierpienie na wieki wieków, amen.Wiedział, że był to sadyzm.Jednak to Nocna Plaga zrobiła z niego sadystę.Isabel Gowdie poniosłaby karę, której bez otrzymanej od niej infekcji nie byłby w stanie jej zadać.Bawiła go ironia tego faktu.Wszedł dalej w głąb sali luster.Ujrzał Effis przechodzącą przed nim, ale ona go nie widziała.Potem spostrzegł Zastę, który biegał po labiryncie luster jak dziecko.Spojrzał na lewo i zobaczył stąpającego ostrożnie Kasyksa.W sali luster było gorąco, duszno i śmierdziało, jakby nie było tam wietrzone od pięćdziesięciu lat.Mol Besa szedł coraz głębiej, obserwując swoich sześć odbić kroczących ku końcowi korytarza.W jednej chwili zrozumiał, że korytarz nie ma końca, ale skręca ostro w lewo.Nagle krzyknął z przerażenia.W lustrze przed sobą ujrzał białą twarz Isabel Gowdie.Miała mlecznozielone oczy, biały płomień strzelał z jej włosów.Ubrana była w coś przypominającego biały kaftan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]