[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weronika uśmiechnęła się nerwowo. Zapraszam do kuchni  szepnęła. Przygotowałampodwieczorek.Wszędzie było pełno śniegu.To skandal, że odśnieżaniew Brodnicy szło tak opornie! Gdyby zdrowie jej na topozwalało, pani Barczewska sama chwyciłaby za szuflęi usunęła zwały śniegu.Z jej bolącymi stawami nie było tojednak możliwe.Mogła natomiast zająć się koordynacją prac.Znała się na tym doskonale.Chrząknęła zadowolona z siebie.Zatrzymali się na czerwonym świetle.Obserwowała, jakkierowca starego malucha próbuje zaparkować na chodniku.Na szczęście oni mają swoje miejsce parkingowe, westchnęłaBarczewska w duchu, nie muszą się tak męczyć jak ten biedak.Już ona o to zadbała.Zbyszek odśnieżył je, zanim wyjechali, więc istniała szansa, że nadal będzie można na nie wjechać bezproblemu.Ostatnie cztery dni spędzili u córki w Bydgoszczy,ale pani Barczewska była pewna, że miejsce na nich czeka.Byłazbyt ważną działaczką w spółdzielni, żeby ktoś odważył się jezająć. Zbyszku, nie jedz tak szybko! Jest bardzo ślisko  pouczyłamęża. Trzeba ci trochę wyprostować to oparcie.yle siedzisz.Ból pleców murowany! Sam się o to prosisz.Co ty byś zrobiłbeze mnie? Jesteś jak dziecko we mgle!Mąż poprawił siedzenie w milczeniu.Ostatnio coraz mniejsię odzywał.Będzie musiała zwrócić mu na to uwagę.Terazskupiła się jednak na drodze.Kto lepiej wszystkiego dopilnujeniż ona? Przebijali się powoli przez zaśnieżone ulice.Odetchnęła z ulgą dopiero, kiedy w oddali pojawił się ich blok. To skandaliczne, że nie odśnieżają tych dróg dokładniej! wykrzyknęła, kiedy koła ich samochodu zagrzebały sięczęściowo w śniegu przy wjezdzie na drogę wewnętrzną. Kochanie, przecież cały czas pada  spróbował jej mąż. To nie ich wina.Rozbujał samochód i wyjechał ostrożnie z zaspy. Nie ich wina, nie ich wina! Jesteś zbyt pobłażliwy,Zbyszku.Nawet, powiedziałabym, łatwowierny! Nikomu się niechce pracować, i tyle.Takie czasy!  oburzyła się Barczewska.Ogarniała ją coraz większa irytacja.Chciała już być w domui napić się kawy. Ja tam nie wiem, ale porozmawiamw spółdzielni o tej sprawie.Powiem im, co o tym myślę.%7łebyczłowiek nie mógł wjechać na własne osiedle! Do czego todochodzi!Rozglądała się ciekawie dookoła.Sąsiedzi planowali zakupnowego auta.Paluchowa chwaliła się tym strasznie przeztelefon.Dobrze by było zobaczyć ten ich nowy nabyteki wyrobić sobie własne zdanie.W końcu Barczewska nienajgorzej znała się na samochodach. Czy nasze miejsce nie jest zajęte?  zapytał nagle mąż.Byłzdziwiony. Niemożliwe!  krzyczała Barczewska rozdrażniona. No,jak Boga kocham, ktoś zajął nasze miejsce! Zakupy w bagażniku, ona zmęczona po podróży, a tu ichmiejsce zajęte! Wystarczyło wyjechać na kilka dni, a już ktośwprowadza nowe zwyczaje.Od początku mówiła, że powinniz tą wizytą poczekać do lata, a przynajmniej do wiosny.AlboAlina mogła przyjechać do nich. Co tu się wyrabia?! To skandal!Wyskoczyła z samochodu, trzaskając drzwiami.Mąż śmiałsię cicho, patrząc, jak kobieta biega zdenerwowana wokółwielkiego land rovera.Wreszcie ktoś odważył się zająć świętemiejsce jego żony.Zmiał się nadal, parkując dwa miejsca dalej.O tej porze nie było problemów ze znalezieniem wolnegostanowiska.Właściwie to w ich okolicy nigdy nie było z tymproblemu. Co ty robisz, Zbyszku?! Czemu tam parkujesz? Tu jestnasze miejsce! Ja tego nie odpuszczę! Tu jest nasze miejsce,i tyle!  Barczewska była cała czerwona na twarzy. I to jakiśwarszawiak! Przyjeżdżają tu tacy i się panoszą.Czemu sięśmiejesz, Zbyszku?! Powiedziałam coś śmiesznego?Mąż szybko zdusił chichot.To był najlepszy dzień w jegożyciu, ale mimo wszystko wolał nie ryzykować. Marek, wychodzisz gdzieś jeszcze?  zawołała Ewelinaz sypialni.Leżała na łóżku z zieloną maseczką na twarzy i nie pozwalałamu wejść.Nie chciała, żeby ją zobaczył w tym stanie. Tak, mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.Idęna plebanię, do tego młodego księdza.Muszę go trochęprzepytać  wyjaśnił młody policjant przez drzwi. Będępewnie za jakąś godzinę.Piotr już na mnie czeka. W porządku  odkrzyknęła fryzjerka.Młody Marek Zaręba zdecydował, że wezmie Piotra na małąprzebieżkę i wtedy sobie porozmawiają.Ksiądz lubił sport, więcMarkowi wydało się to lepszym pomysłem niż kolejne formalneprzesłuchanie na komendzie.Miał nadzieję, że ksiądz siębardziej otworzy.Ruszył lekkim truchtem w kierunku kościoła.Cały czas czuł, że powinien był powiedzieć Danielowi, czego dowiedział sięod Malinowskiego podczas przesłuchań mieszkańców.Już miałto zrobić, kiedy do komisariatu wkroczył Kojarski.Teraz tasprawa będzie musiała poczekać do rana.Przebył trasę do plebanii w ciągu zaledwie kilku minut.Niebyło daleko.Ksiądz Piotr czekał już na niego, rozciągającmięśnie przed wysiłkiem.Ubrany był w sportowy strój i tylkoniezawodna koloratka zdradzała jego powołanie. Jest tyle śniegu, że możemy pobiegać po polachza cmentarzem.Wszystko będzie widać  zaproponował MarekZaręba. Pokażę ci niezłą trasę, bo widziałem, że raczejtrzymasz się lasu. Tak  przyznał Piotr. Nie znam jeszcze zbyt dobrzeterenu.Ruszyli dalej truchtem, rozmawiając niezobowiązująco.Okazało się, że naprawdę dobrze się rozumieją.Kiedy skręcilina polną drogę za cmentarzem, Marek zwiększył tempo.Ksiądzbez trudu dotrzymywał mu kroku.W końcu młody policjant zdecydował, że czas skierowaćrozmowę na właściwe tory. Mówiłeś, że macie sporo problemów u was w parafii zagadnął.Chciał, żeby wypadło to naturalnie. Trochę, tak  wyglądało na to, że ksiądz Piotr nie zauważyłnic dziwnego w tym pytaniu. Ale to nic wielkiego.Chodzio rozbudowę naszego kościoła i fundusze na nią.Jak to zwyklebywa, nie mamy za dużo pieniędzy.I za każdym razem okazujesię, że trzeba ich jeszcze i jeszcze.Na szczęście słyszałem, żenasze problemy są już rozwiązane. Zdobyliście fundusze? Tak.Anonimowy darczyńca  wyjaśnił ksiądz.Jegooddech zmieniał się w parę. To się czasem zdarza.Bóg naswspiera poprzez działania naszych wiernych. Myślisz, że siostra Monika bardzo się przejmowała tąsprawą?  spróbował znowu Marek. Brakiem pieniędzyi w ogóle& Co masz na myśli?  w głosie księdza pojawiła się nutkapodejrzliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl