[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skinęła głową, a Julie nalegała, \ebyMeredith umieścić w jej pokoju.Matt poszedł do samochodu po jej baga\e.Na górze Meredith usiadła cię\ko na szerokim łó\ku Julie.Była przygnębiona.Mattpoło\ył jej torbę na krześle.- Najgorsze mamy za sobą - powiedział cicho.Nie patrząc na niego, potrząsnęła głową.Zaciskała nerwowo le\ące na kolanachdłonie.- Nie sądzę.Myślę, \e to dopiero początek.- Biorąc na warsztat najmniejszy zpiętrzących się przed nią problemów, powiedziała: - Twój ojciec mnie nie cierpi.W głosie Matta zabrzmiał śmiech:- Wasze spotkanie mogło wypaść lepiej, gdybyś nie patrzyła na jego szklaneczkęmro\onej herbaty jak na wijącego się wę\a.Opadła na plecy i zapatrzyła się w sufit.Była zawstydzona i zaskoczona.Przełknęłagłośno.- Naprawdę tak to wypadło? - zapytała ochryple, zamykając jednocześnie oczy, jakbyto mogło wymazać obraz całej tej sytuacji.Matt spojrzał na nią: na zdenerwowaną piękną dziewczynę le\ącą na łó\ku, niczymrzucony niedbale kwiat.Oczami wyobrazni zobaczył ją taką, jaką była przed sześciomatygodniami w klubie: pełną uśmiechów, figlarności, robiącą wszystko, co tylko mo\liwe, \ebysię dobrze bawił.Kiedy odnotowywał zmiany, które w niej zaszły, uderzyła go dziwnie nowadla niego myśl.Jego umysł wychwycił absurdalność ich problemu: Nie znali swoichosobowości, ale znali intymnie swoje ciała.W porównaniu z innymi kobietami, z którymi sypiał, Meredith była zupełnieniedoświadczona, była jednak w cią\y i to było jego dziecko.Dzieliła ich szeroka na tysiące mil przepaść towarzyska.Mieli zamiar zniwelować jąprzez mał\eństwo, a potem jeszcze bardziej rozszerzyć ją rozwodem.Nie mieli ze sobą nic wspólnego, nic poza jedną zaskakującą nocą - pełną słodkiej,gorącej miłości, kiedy to kusząca prowokatorka w jego ramionach stała się nagleprzestraszoną dziewicą, a potem cudownie dręczącym zjawiskiem.Była to niezapomniana dlaniego noc, której wspomnienie ścigało go przez całe tygodnie.Była to noc, kiedy dał sięuwieść, po to tylko, \eby samemu stać się aktywnym uwodzicielem, który był bardziej ni\kiedykolwiek w swoim \yciu zdeterminowany, \eby zapewnić im obojgu rozkosz, jakiejnigdy nie zapomną.I na pewno udało mu się to.Dzięki swojej nieprześcignionej pracowitości i determinacji w tym przedsięwzięciustał się ojcem.śona i dziecko teraz z pewnością nie były częścią opracowanego w szczegółach panu\yciowego Matta; z drugiej jednak strony, przygotowując ten plan, a potem wprowadzając gow \ycie przez długich dziesięć lat, wiedział, \e prędzej czy pózniej coś nieprzewidzianego sięwydarzy i będzie musiał zaadaptować swój plan tak, \eby uwzględniał nowe wymogi.Odpowiedzialność za Meredith i dziecko przyszła w bardzo nieodpowiednim czasie.Matt byłjednak przyzwyczajony do zmagania się z potę\nymi problemami.Bardziej ni\ noweobowiązki niepokoiły go jednak teraz inne sprawy.Jedną z najbli\szych był brak nadziei iuśmiechu w twarzy Meredith Bancroft.Nigdy nic uwierzyłby, \e brak tych dwóch elementówna jej twarzy zmartwi go a\ tak bardzo.To z tego właśnie powodu nachylił się nad nią,opierając dłonie po obu stronach jej ramion.Głosem, który miał zabrzmieć \artobliwie, rzuciłszorstko:- Rozchmurz się, śpiąca królewno!Otworzyła gwałtownie oczy, zmarszczyła brwi.Spojrzała na jego uśmiechnięte usta,potem z zakłopotaniem i udręką zerknęła w jego oczy.- Nie mogę - szepnęła ochryple.- Cały ten pomysł jest szalony.Dopiero teraz towidzę.Jeśli się pobierzemy, to tylko pogorszymy jeszcze sytuację i naszą, i dziecka.- Dlaczego tak mówisz?- Dlaczego? - powtórzyła, czerwieniąc się z upokorzenia.- Jak mo\esz o to pytać?Mój Bo\e, przecie\ po tej nocy nawet nie umówiłeś się ze mną.Nawet nie zadzwoniłeś.Jakmogę.- Miałem zamiar zadzwonić do ciebie - przerwał jej.Wzniosła oczy do góry w geścieniedowierzania, a on kontynuował.- Za rok albo dwa, jak tylko wróciłbym z AmerykiPołudniowej.Gdyby nie była tak przygnębiona, zaśmiałaby mu się w twarz, słysząc tooświadczenie.Jego następne słowa wypowiedziane ze spokojem i mocą zaskoczyły ją iwyciszyły tamten bunt.- Jeślibym chocia\ przez chwilę pomyślał, \e ty mo\esz chcieć, \ebym się odezwał,zadzwoniłbym ju\ dawno.Meredith była jednocześnie pełna niedowierzania i bolesnej nadziei.Przymknęła oczy.Starała się bez powodzenia uporządkować swoje odczucia.Wszystko było ekstremalne:rozpacz, ulga, nadzieja, radość.- Uśmiechnij się! - zarządził ponownie Matt.Był niesamowicie zadowolony, \e ona najwyrazniej chciała kontynuować ichznajomość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]