[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszła tam, patrzy — leży pieczone mięso jelenie.Rozpaliła ogień, ogrzała się i zaczęła odrywać tłuszcz z pieczeni.Jadła kawał po kawałku.Dużo zjadła, bardzo dużo.Wtem usůyszaůa, ýe ktoŁ podchodzi do jurty.Uchyliła się skóra u wejścia i wszedł młody olbrzym.To był Kotura, pan wichrów.Popatrzył na dziewczynę i zapytał:— Skąd przyszłaś? Czego tu chcesz?— Ojciec przysłał mnie do ciebie.— Po co?— Żebyś mnie wziął za żonę.— Wstań i ugotuj mięso, które przyniosłem z polowania.Dziewczyna ugotowała mięso."Kotura kazał jej podzielić je na dwie równe części i powiedział.— Jedną połowę my będziemy jedli, a drugą włóż do niecułki i zanieś do sąsiedniej jurty.Nie wchodź tam, tylko poczekaj u wejścia.Wyjdzie do ciebie stara kobieta.Oddaj jej mięso i czekaj, aż ci wyniesie niccułkę.Dziewczyna wzięła mięso i wyszła z jurty.A zawierucha dokoła wyje, śnieżyca sypie, mroźna wichura szarpie — nie widać nic.Co można znaleźć w taką zamieć?Dziewczyna odeszła trochę w bok.Postała, pomyślała — i wyrzuciła mięso w śnieg.Wróciła do jurty z pustą niecułką.Kotura popatrzył na nią i zapytał:— Zaniosłaś mięso?— Zaniosłam.— Pokaż niecułkę.Zobaczę, co dostałaś za to.Dziewczyna pokazała pustą niecułkę.Kotura nic nie powiedział.Podjadł sobie i położył się spać.Na drugi dzień rano wstał, przyniósł do jurty surowe skóry jelenie i rozkazał:— Idę na polowanie, a tymczasem wypraw te skóry i uszyj mi z nich ubranie, kapce i rękawice.Kiedy wrócę, przekonam się, co potrafisz.Poszedł polować w tundrze, a dziewczyna wzięła się do roboty.Wtem uniosła się skóra u wejścia.Siwa, stara kobieta weszła do jurty i poprosiła:— Coś mi wpadło do oka, nie mogę tego wyjąć.Pomóż mi.— Nie mam czasu! — zawołała dziewczyna.— Nie przeszkadzaj mi w robocie!Staruszka nic nie powiedziała, tylko odwróciła się i wyszła.Dziewczyna została sama.Gniecie skóry, skrobie, kraje nożem, szyje odzież dla Kotury.Szyje byle jak, bo strasznie się śpieszy, żeby zdążyć.Jeden dzień to za mało czasu.Zresztą nie ma czym uszyć porządnie.Wieczorem Kotura wrócił z polowania i pyta:— Odzież dla mnie gotowa?— Gotowa.Kotura pomacał — skóry twarde, źle wyprawione.Obejrzał — zeszyte krzywo, nie na jego miarę.Rozgniewał się i wypędził dziewczynę z jurty.Nie wiadomo, co się z nią stało — przepadła.Zawierucha sypnęła śniegiem jeszcze gęściej, zawyła jeszcze okrutniej.Siedzi starzec w swojej jurcie dniem i nocą, słucha wycia wichury.Wreszcie mówi tak:— Najstarsza córka nie posłuchała mnie.Zrobiła nie tak, jak jej kazałem.Dlatego zamieć nie ustaje.Kotura się gniewa.Druga moja córko, zbieraj się w drogę.Zrobił saneczki, powiedział jej to samo, co mówił najstarszej, i wysłał ją do Kotury.Sam siedzi z najmłodszą córką i czeka, aż zadymka ustanie.Średnia córka pchnęła saneczki pod wiatr i poszła za nimi.Po drodze wiatr rozwiązał jej rzemyki u futra, przewiała ją mroźna wichura.Nabiło jej śniegu do butów, nogi jej zmarzły.Nie wytrzymała.Za wcześnie zawiązała rzemyczki, za wcześnie wysypała śnieg.A na górze odpędziła ptaszka.Zjechała na saneczkach pod jurtę Kotury.Weszła, rozpaliła ogień i najadła się jeleniej pieczeni.Kiedy wrócił Kotura, ugotowała mięso, jak kazał.Ale nie odniosła połowy staruszce, tylko wyrzuciła mięso w śnieg.A Koturze powiedziała, że odniosła.Na drugi dzień rano Kotura dał jej surowe skóry jelenie do wyprawienia i uszycia, a sam poszedł polować w tundrze.Tymczasem przyszła staruszka i poprosiła dziewczynę, żeby wyjęła to, co jej wpadło do oka.Ale dziewczyna nie chciała pomóc i staruszka poszła sobie.Kotura wrócił i rozgniewał się znowu, że skóry są twarde i odzież źle uszyta.Wypędził dziewczynę z jurty.Nie wiadomo, co się z nią stało — przepadła.Zawierucha nie ustawała.Starzec czekał, czekał, wreszcie**posłał do Kotury najmłodszą, ukochaną swoją córkę.Dziewczyna wyszła z jurty, pchnęła sanki pod wiatr i poszła za nimi.A zadymka wyje, szarpie, chce zwalić ją z nóg, oślepić i zabić.Dziewczyna idzie i przypomina sobie, co ojciec mówił, słowo po słowie.Wicher rozwiązuje jej rzemyczki, wgryza się pod futro — dziewczyna nie zatrzymuje się, żeby je zawiązać, śnieg pcha się do butów i mrozi jej nogi — dziewczyna nie przystaje, żeby go wysypać.Brnie przez zaspy, idzie i idzie.Napotkała wielką górę.Weszła na nią, pchając przed sobą sanki.Na górze przystanęła, zawiązała rzemyczki i wysypała śnieg.Przyleciał ptaszek i usiadł jej na ramieniu.Dziewczyna pogładziła jego piórka i ogrzała go oddechem.Ptaszek odleciał, ona siadła na sanki i zjechała prosto przed jurtę Kotury.Weszła do jurty.Nic nie tknęła, tylko usiadła i czekała.Wtem ktoś uchylił skórę u wejścia i ukazał się młody olbrzym.Popatrzył na dziewczynę i zapytał:— Skąd przyszłaś? Czego tu chcesz?— Ojciec przysłał mnie do ciebie.— Po co?— Kazał mi poprosić ciebie, żebyś wstrzymał zamieć.Jeżeli tego nie zrobisz, to wymrą wszyscy ludzie w naszej osadzie.— Rozpal ogień i ugotuj mięso — rozkazał Kotura.— Głodny jestem.A i ty, widzę, nic nie jadłaś jeszcze.Dziewczyna prędko ugotowała mięso.Olbrzym najadł się, dał dziewczynie jeść, a połowę mięsa kazał jej odnieść do sąsiedniej jurty.Dziewczyna wzięła niecułkę z mięsem i wyszła.A zawierucha wyje dokoła, śnieżyca sypie — nie widać nic.Dokąd iść? Gdzie szukać tamtej jurty? Dziewczyna postała, pomyślała — i poszła przed siebie.Wtem przyfrunął ten sam ptaszek, co to przyleciał do niej na górze.Zatrzepotał skrzydełkami tuż przy jej twarzy, jakby ją wołał za sobą.Dziewczyna poszła za ptaszkiem.Gdzie ptaszek leci, tam i ona idzie.Szła, szła przez zaspy, aż tu z boku zamigotała jej jakaś iskierka.Ucieszyła się i poszła w tę stronę, myślała, że to jurta.Podeszła blisko — nie widać jurty, tylko pagórek pod śniegiem.A ten pagórek dymi.Dziewczyna obeszła go dokoła, trąciła nogą — osypał się śnieg i zobaczyła wejście.Wyjrzała stamtąd siwa staruszka i zapytała:— Coś ty za jedna? Czego tu chcesz?— Babciu, przyniosłam mięso.Kotura mi kazał oddacie wam.— Kotura kazał? No to daj.A sama poczekaj na dworze.Stoi dziewczyna przed pagórkiem i czeka.Wreszcie znów otworzyło się wejście, wyjrzała staruszka i oddała jej niecułkę.Coś w niej było, ale dziewczyna nic nie ruszała, tylko zawróciła do jurty Kotury.— Gdzieś chodziła tak długo? — zapytał Kotura.— Znalazłaś staruszkę ?— Znalazłam.— Oddałaś jej mięso?— Oddałam.— Pokaż niecułkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]