[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mając ją na oczach i pod ręką, ustawicznie będą czegoś chciały, jakim cudem zdoła ukryć się przed nimi.? Chyba że w nocy, jak już wszystkie pójdą spać, tak jak teraz.Pomyślała, że właściwie powinna skorzystać z okazji i zabrać się do roboty od razu, ale zanim zdążyła zrealizować tę myśl, oczy jej się same zamknęły i zapadła w sen.* * *Felicję od rana zgniewał nieco problem pozornie odmienny, a jednak w gruncie rzeczy podobny.Jak się pozbyć z domu ich wszystkich, sióstr, siostrzenicy i gościa, przynajmniej na jedno wczesne popołudnie, i to możliwie szybko? Najlepiej już dziś.Melania, być może, pójdzie do redakcji, Dorotka na jakieś wykłady czy konwersacje, ale Sylwia, nie ma obawy, nie opuści domu, a z Wandzią jeszcze gorzej.Diabli wiedzą, jakie ma zamiary.Sylwię uda się może wysłać do sklepu, gdyby tak namówić Wandzię, żeby jej towarzyszyła? Tak sobie, ze względów krajoznawczych, niech zacznie poznawać nowy stary kraj.Felicja chciała zostać sama z przyczyny bardzo prostej, mianowicie dla wykonania jednego telefonu.Nie życzyła sobie, żeby ktokolwiek o nim wiedział, a obecność bodaj jednej osoby wykluczała zachowanie sekretu.Trzy gniazdka i trzy aparaty znajdowały się u niej, w pokoju Melanii na górze, i w salonie, dysponowały jednym numerem i przy podnoszeniu słuchawki brzęczały zgodnie.Gdyby któraś baba znajdowała się w domu, mogła podnieść słuchawkę bodaj odruchowo, niekoniecznie w celu podsłuchiwania, później już jednakże nie miałaby siły odłożyć jej z powrotem.A Felicja zamierzała odbyć rozmowę w cztery oczy.- Gdzie Dorotka? - spytała Sylwia, wyłoniwszy się ze służbówki.- Może tej Wandzi trzeba zanieść na górę jakie śniadanie albo co?- Można ją spytać.To chyba najprostsze?- To niech Dorotka idzie i spyta.- A niech idzie.Powiedz jej.- A gdzie ona jest?- W łazience chyba.W tym samym momencie Dorotka wyszła z łazienki, a równocześnie na górze wybuchł potężny łomot.Coś waliło w podłogę dość rytmicznie i z przeraźliwym hałasem.Felicja wzdrygnęła się silnie i spojrzała ku sufitowi.- Zdaje się, że możemy pozbyć się wątpliwości.Jeśli Wandzia nie dostała konwulsji, to znaczy, że rzeczywiście czegoś chce.Niech się sukcesorka ruszy!Zanim Dorotka, pełna buntu i niezdolna o poranku do działań błyskawicznych, pokonała schody, łomot na górze rozległ się jeszcze dwa razy.Ucichł, kiedy otworzyła drzwi, zapukawszy bardzo niemrawo i wyłącznie dla świętego spokoju, bo musiałaby walić pięścią i kopać, żeby dało się ją usłyszeć.Chrzestna babcia leżała jeszcze w łóżku i do produkcji dźwięków używała młota od krykieta na bardzo długim trzonku.Dorotka przypomniała sobie ten młot.Skąd się w ogóle wziął w domu, nie miała pojęcia, ale od wieków leżał na szafie i stanowił jakąś pamiątkę Felicji nie wiadomo po czym.Jakim sposobem chrzestna babcia go znalazła.?Nie musiała zadawać żadnych pytań w kwestii jej pragnień.Chrzestna babcia była wyraźnie rozdrażniona i zniecierpliwiona.- Czy to u was nie ma żadnej usługi? Nikt tu nie zrobi i nie przyniesie kawy z odrobiną mleka i miodu? Czekam i czekam i nic.Poproszę kawy, mocna musi być, ciepłe mleko i łyżeczka miodu, prawdziwego.Potem wstanę.- Rozpuszczalna.? - udało się Dorotce spytać.- No a na cóż mi farfocle, pewnie że rozpuszczalna!- Już przynoszę.Ledwie zdążyła zejść na dół, łomot na górze rozległ się ponownie.Na szczęście Sylwia, jak zwykle, odruchowo zagotowała już wodę i kawę można było od razu zaparzyć.Czasu wymagało tylko podgrzanie mleka.- Czym ona tam tak wali? - zirytowała się Felicja.-Odbierz jej to.- Cioci kij do krykieta - odparła Dorotka, pośpiesznie zapalając gaz pod małym rondelkiem.- Mój.? Oszalałaś.? Czy ja grywam w krykieta.?!- A czyj? - spytała zgryźliwie Sylwia, zaparzająca spokojnie herbatę.- Przecież nie mój, w żadne krykiety nigdy nie grywałam i Melania też nie.Leżał na szafie.- Trzeba go było stamtąd zabrać! Dorotka.!- Przecież idę! - rozzłościła się Dorotka.- Ona go trzyma w ręku, więc nie wiem, czy zabiorę.Mam jej wyrywać siłą.?Zabrała tacę z kawą, rondelkiem podgrzanego mleka i słoikiem miodu, dołożyła łyżeczkę, bo miała wrażenie, że coś tam o łyżeczce zostało powiedziane, i ponownie udała się na górę.W otwartych drzwiach swojego pokoju stała zaspana i rozczochrana Melania z wściekłym wyrazem twarzy.- Co tu się dzieje, do diabła, dlaczego wy nie reagujecie na te łomoty?! Co ona tam robi?! Dom się rozleci!Mając obie ręce zajęte, Dorotka mogła tylko wzruszyć ramionami.Klamkę nacisnęła łokciem, z pukania rezygnując całkowicie.Łomoty ucichły od razu.- Moje dziecko, jakaż ty powolna jesteś, a ja chciałam ciebie jeszcze poprosić, żebyś mi teczkę podała, tam leży, na tej półce pod oknem.Ja tak lubię sobie rano popatrzeć.I pod klapkę na wierzchu zajrzyj, czy tam jest mój długopis.Jak ty mi to dajesz, mleko w garnku.?! I łyżeczkę miodu, na cóż mi cały słoik, już by się rozpuściła! Zabierz to! Dorotka spróbowała się usprawiedliwić.- To z pośpiechu, chrzestna babciu, nie powiedziałaś wczoraj wieczorem, co ci będzie potrzebne.- Dziwnie tu u was, a ja się będę chciała potem wypąkać.Czy to jest możliwe?Przez moment Dorotka zastanawiała się, co tu właściwie nastąpiło.Chrzestna babcia zwariowała, czy ona sama źle słyszy.Może nagle zaczęła doznawać halucynacji akustycznych.?- Co będziesz chciała, chrzestna babciu.?- Wypąkać się, przecież mówię wyraźnie, czy to dla was rzecz nieznana?- Jak.wypąkać.?- Jak to jak, zwyczajnie! W wannie! Wannę macie, widziałam, bardzo staroświecka i mała, ale chyba się nada? Popłucz mi ją przedtem sterilem i gorącą wodą, to zabija baterie, i dwa ręczniki muszę mieć.- Ręczniki wczoraj powiesiłam w łazience - powiedziała słabo Dorotka, doszczętnie ogłuszona.Na słowo "baterie" błysnęło jej w umyśle jakieś skojarzenie z porażeniem prądem elektrycznym, jeśli się je zabije, może w ogóle wysiądzie cała instalacja.Poza tym, wanna była przedwojenna, wyjątkowo duża jak na obecne budownictwo, chyba że ktoś sobie robił indywidualnie.Od razu postanowiła nie myśleć na ten temat samodzielnie, na wszelki wypadek tylko uprzedzić ciotkę Felicję.Wycofała się z pokoju chrzestnej babci, spełniwszy jej życzenia i zaraz za drzwiami natknęła się na Melanię, rozwścieczoną przedwczesnym wyrwaniem ze snu i ruszającą do łazienki.- Niech się ciocia pośpieszy z myciem, bo ona się chce wypąkać - poradziła ponuro.Melania skamieniała.- Co.?- Wypąkać się chce.- Zwariowałaś.?!- Nie wiem.Tak powiedziała.- I co to znaczy?- Nie wiem.Jeszcze jej muszę popłukać wannę.Melania przyjrzała się siostrzenicy jakoś dziwnie i już bez słowa zniknęła w łazience.Pośpieszyła się rzeczywiście z prostej ciekawości.Miała szczery zamiar podejrzeć później, co też za obyczaje ta piekielna Wandzia Rojkówna przywiozła z Ameryki.- Jedno z dwojga - rzekła do sióstr, pijąc herbatę w kuchni.- Albo ona się chce zwyczajnie wykąpać, ale to mi się wydaje mało prawdopodobne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl