[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Musimy sobie poradzić z tym, co mamy.Penelope nachyliła się do przodu.- Chcesz wracać do szkoły?Pokręcił głową.- Zbyt łatwo będzie nas złapać w pułapkę.Powinniśmy pojechać do.- Zastanawiał sięprzez chwilę.- Do turystycznych domków na Coombsville.Napa Hideaway?- Ten obskurny motel?- W domku łatwo się obronić.Zgarniemy, co się da, obrobimy sklepy sportowe, parędomów w razie potrzeby.- Wskazał zegar na desce rozdzielczej.- Jeśli dobrze wskazuje, jużminęło południe.Musimy zrobić zapasy jedzenia i urządzić się, zanim się zrobi ciemno.Zdawał sobie sprawę, że jego głos brzmi spokojnie i pewnie, ale to słowo - ciemno -przywołało obrazy poprzedniej nocy i sprawiło, że zadrżał wewnętrznie.Nie wiedział, czywystarczy mu sił, żeby wytrzymać drugą taką noc.- Masz rację - powiedziała Penelope i w jej głosie usłyszał siłę, której mu brakowało.-Znajdziemy potrzebne rzeczy i rozbijemy obóz na noc.Jej pewność siebie dodała mu odwagi.Kiwnął głową.- Zamienimy się.Ty prowadzisz.Ja wychodzę i szukam, czego nam trzeba.Ty czekasz.- Nie muszę siedzieć w samochodzie.Mogę ci pomagać.- Nie wiem.-.czy przeżyjesz, jeśli z tobą nie pójdę? Ja też nie wiem.Kevin roześmiał się.- No dobrze.230O wpół do piątej ulokowali się już bezpiecznie w domku numer dwanaście w Napa Hi-deaway.Nie znalezli żadnej broni, ale Kevin zabrał kije baseballowe z pojemnika ze sprzę-tem na boisku Małej Ligi, a ze sklepu z artykułami gospodarstwa domowego zwędzili rzez-nickie noże i tasaki.Na podłodze domku piętrzyły się pojemniki Drano do przetykania rur,puszki aerozoli i zapalniczki, które ukradli z 7-Eleven.Młotki i śrubokręty wyszabrowane zkanciapy szkolnego woznego zostały w samochodzie.Penelope siedziała na podwójnym łóżku i patrzyła, jak Kevin kończy zabijanie okien de-skami.Pomogła mu już zamocować dwie dodatkowe zasuwy na drzwiach.Telefony nie działały, ale nadal mieli prąd i wodę.Widocznie bachanci z braku pomysłuczy koordynacji nie próbowali doprowadzić do wstrzymania dopływu usług komunalnych.Nawet telewizor odbierał bez zakłóceń.Penelope wstała i przeszła przez pokój, żeby zmienić kanał telewizora.Powoli przełącza-ła stacje.Zatrzymała się, kiedy zobaczyła znajomy zespół spikerów nadający wiadomościCBS z San Francisco.Obejrzała cały dziennik.Spodziewała się wiadomości z ostatniej chwili - że gubernatorwysyła oddziały wojska, że agencje rządowe jednoczą siły, żeby wkroczyć do doliny - ale niktani słowem nie wspomniał o Napa.Jak to możliwe?Wpatrywała się w ekran i duch w niej upadał.Razem z Kevinem zamierzała zaalarmo-wać władze, ale nie przyszło jej do głowy, że nikt inny tego nie zrobi.Zakładała, że inniuciekli i opowiedzieli, co się tutaj dzieje.I ludzie z zewnątrz na pewno próbują się skontak-tować z mieszkańcami doliny.Krewni, przyjaciele, partnerzy w interesach.Co ze wszystkimiludzmi, którzy chcą zamówić wino? Co ze wszystkimi turystami, którzy chcą wjechać doNapa? Czy nikt się nie skarżył?Widocznie nikt.Może ich pozabijano.Próbowała tak nie myśleć.Może bachanci opanowali cały stan.To fizycznie niemożliwe.Jeszcze nie.Kevin usiadł obok niej na łóżku.- Nic?Pokręciła głową.- Może coś powiedzą w wieczornych wiadomościach.- Może - mruknęła z powątpiewaniem.Kevin spojrzał w stronę okna.Podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła nasycone barwyzmierzchu przeświecające pomiędzy deskami.Kevin wstał, zapalił światło i opuścił żaluzje.231- Zapowiada się długa noc - powiedział, wracając do łóżka.Penelope kiwnęła głową.- Jeśli przeżyjemy.Usiadł obok niej i oboje w milczeniu oglądali telewizję.5.Funkcjonariusz Dennis McComber skończył gwałcić córkę szefa, wyciągnął fiuta i sto-czył się ze zwłok.Otarł pot z czoła, sięgnął po butelkę stojącą obok i dopił do końca.Czuł sięwyczerpany, obolały i skacowany, dokładnie tak jak chciał.Cholera jasna, czuł się wspaniale.Wolność.To przyniósł ze sobą nowy bóg.Wolność.Tego pragnął przez te wszystkie lata, chociaż o tym nie wiedział.Jako policjant miałbronić prawa, pilnować, żeby ludzie przestrzegali przepisów, ale w gruncie rzeczy to nigdygo nie interesowało.Wstąpił do policji, żeby wznieść się ponad te prawa, żeby sam nie mu-siał przestrzegać tych przepisów.Przekraczanie dozwolonej prędkości? On mógł to robić,ale jeśli inni próbowali, wlepiał im mandat.Bicie? On mógł to robić, ale jeśli inni próbowali,wsadzał ich do aresztu.To jednak nie była prawdziwa wolność, tylko przedsmak, mała przekąska podsycającaapetyt.Teraz poznał wolność.McComber wyciągnął rękę, dotknął zimnej piersi córki szefa, ścisnął sutek.Bał się, zanim przyszedł bóg, strach odbierał mu siły i tylko wino mu pomagało.Ale Je-go przyjście wcale nie było straszne.Przeciwnie, okazało się najwspanialszym wydarzeniemw życiu McCombera i kiedy wieść o odrodzeniu boga rozeszła się po całej dolinie, osiągnąłwyzwolenie większe, czystsze, prawdziwsze niż wszystko, czego dotąd doświadczył.W tamtej chwili narodził się ponownie.McComber chwycił córkę szefa za ramię i odwrócił ją na wznak.Spojrzał w stronę Go-odridge'a.- Chcesz ją następny?Szef pijacko pokręcił głową, po czym runął twarzą na biurko.McComber roześmiał się, apotem ryknął jeszcze głośniejszym śmiechem, kiedy zobaczył, jak krew z rozbitego nosa232szefa zalewa papiery na biurku.Cisnął butelkę o ścianę, z przyjemnością usłyszał brzękrozbijanego szkła.Kiwnął głową w stronę jednego z rekrutów, ustawionych w szeregu podoknem.- Następny - rozkazał.6.Rano zbudziły ich wystrzały.Penelope poderwała się gwałtownie, nie rozumiejąc, dlaczego spała w ubraniu i w ob-cym łóżku.Potem ostatnie czterdzieści osiem godzin powróciło w jednej chwili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]