[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tyle że nigdy nie wiem, co one tam kombinują.Dziś nie sposób utrzymać dziewcząt pod kontrolą.Swobodne czasy.wszędzie za dużo swobody.Co mężczyzna może na to poradzić? Przecież nie mogę ich zaniknąć pod kluczem.- Sądzę, że są bardzo popularne w sąsiedztwie?- Niektóre stare zołzy ich nie lubią - odrzekł generał Grant.- Tutaj niejedna stara baba stroi się na podlotka.Człowiek musi uważać.Jedna z tych błękitnookich wdówek o mało mnie nie złapała.przychodziła tu do mnie i mruczała jak kotka: "Biedny generale Grant, pan musiał mieć takie ciekawe życie".- Grant puścił oko i przytknął palec do nosa.- Za bardzo to było oczywiste, panie Poirot.Ale w sumie uważam, że to nie najgorsze miejsce pod słońcem.Jak na mój gust może tylko trochę zbyt prężne i hałaśliwe.Lubiłem wieś wtedy, kiedy była to prawdziwa wieś, bez ryku samochodów, jazzu i wiecznego, przeklętego radia.Nie pozwolę na radio pod moim dachem i dziewczęta wiedzą o tym.W końcu człowiek ma prawo do chwili spokoju we własnym domu.Poirot delikatnie skierował rozmowę na Anthony Hawkera.- Hawker? Hawker? Nie znam go.Zaraz, tak, a jednak go znam.Paskudny facet o zbyt blisko osadzonych oczach.Niech pan nigdy nie ufa ludziom, którzy nie potrafią patrzeć prosto w oczy.- Zdaje się, że jest zaprzyjaźniony z pańską córką, Sheilą?- Z Sheilą? Nie wiedziałem.Dziewczęta o niczym mi nie mówią.- Krzaczaste brwi opadły niżej nad nos, sterczący z czerwonej twarzy, a świdrujące niebieskie oczy wbiły się w Herkulesa Poirot.- Chwileczkę, panie Poirot, o co właściwie chodzi? Mógłby mi pan powiedzieć, co pana do mnie sprowadza?- Trudno to wyjaśnić - odparł detektyw powoli.- Chyba sam dobrze nie wiem.Mogę powiedzieć tylko tyle: pańska córka Sheilą - a może wszystkie pańskie córki - znalazły sobie nieodpowiednich przyjaciół.- Wpadły w złe towarzystwo, tak? Trochę się tego obawiałem.Czasami słyszy się to i owo.- Spojrzał na detektywa patetycznie.- I co ja mam z tym zrobić, panie Poirot? Co ja mam zrobić?Detektyw z zakłopotaniem potrząsnął głową.- Co jest nie w porządku z tą paczkę, do której one się dostały? - zapytał generał Grant.Poirot odpowiedział pytaniem:- Czy zauważył pan, generale Grant, żeby któraś z pańskich córek była markotna, podniecona, a potem przybita, zdenerwowana.zmienna w nastrojach?- Do diabła, gada pan, jakby zachwalał jakiś specyfik.Nie, nic takiego nie zauważyłem.- Całe szczęście - stwierdził poważnie Poirot.- Co pan chce przez to powiedzieć, do diabła?- Narkotyki!- Co takiego?! - ryknął generał.- Ktoś usiłuje zrobić z pańskiej córki Sheili nałogową narkomankę.Kokaina bardzo szybko powoduje przyzwyczajenie.Wystarczy tydzień lub dwa.A kiedy już się człowiek przyzwyczai, zapłaci każdą cenę, zrobi absolutnie wszystko, byleby otrzymać kolejną dawkę narkotyku.Może pan sobie wyobrazić, jak bogaty połów wyciąga z tego osoba, która handluje narkotykami.Detektyw w milczeniu słuchał gniewnych przekleństw, które posypały się z ust starego generała.Po chwili, kiedy pierwszy ogień już wygasł i zakończył się szczegółowy opis tego, co on, generał Grant, zrobi z tym takim a takim synem, kiedy dostanie go w swoje ręce, Herkules Poirot powiedział:- Najpierw, jak podaje w przepisach wasza niedościgniona pani Beeton, zająca trzeba złapać.Kiedy już złapiemy naszego handlarza narkotyków, z największą przyjemnością przekażę go w pańskie ręce, generale.Detektyw wstał i potknął się o bogato rzeźbiony stolik.Odzyskał równowagę opierając się o generała i mruknął:- Tysiąckrotnie przepraszam i błagam pana, generale, błagam, niech pan nie mówi ani słowa na ten temat swoim córkom.- Co? Już ja z nich wycisnę całą prawdę, ot co!- Otóż nie wyciśnie pan nic.Jedyne, co pan usłyszy, to kłamstwa.- Do diabła, ależ.- Zapewniam pana, generale Grant, że musi pan się pohamować.To sprawa najwyższej wagi.rozumie pan? Najwyższej!- Zgoda, jak pan chce - warknął stary wojak.Poddał się, lecz nie był przekonany.Lawirując ostrożnie pomiędzy mosiężnymi precjozami z Benares, Herkules Poirot wyszedł.VSalon pani Larkin był pełen ludzi.Sama pani Larkin mieszała koktajle przy bocznym stoliku.Była to wysoka kobieta o jasnokasztanowych, zebranych w kok włosach.Miała zielonoszare oczy o wielkich czarnych źrenicach.Poruszała się swobodnie, z jakby złowróżbnym wdziękiem.Wyglądała na niewiele ponad trzydzieści lat i dopiero po bliższym przyjrzeniu się widać było zmarszczki w kącikach oczu, zdradzające, że miała o dobre dziesięć lat więcej niż się wydawało na pierwszy rzut oka.Herlukesa Poirot przyprowadziła tam pewna energiczna pani w średnim wieku, przyjaciółka lady Carmichael
[ Pobierz całość w formacie PDF ]