[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jego myśli znalazły ujście.Pewnego wieczoru odwiedził go pan Gavin i zastał pod drzwiami dziewczęta.Trzy z nich zwinięte w kłębek na werandzie jak małe pieski.W środku Macfarlane najniewinniej w świecie pisał prośby o dotacje do przełożonych w Darjeelingu.Co one tam robiły? Czy jego pomocnik urządził sobie harem? Mina protegowanego przekonała pana Gavina, że nie jest tak źle, jak mu się wydaje, niemniej jednak złe wrażenie pozostało.Któregoś dnia dochodzi do nieuniknionej rozmowy.Jadą po zaopatrzenie.Monsunowy deszcz ścieka z szerokich rond kapeluszy, intensywny zapach zielonej dżungli wdziera się w nozdrza.„To nie jest kraj dla samotnego mężczyzny.Być może nie to miejsce Bóg ci przeznaczył.Wracaj, Andrew.Znajdź sobie żonę.Masz nasze pełne poparcie.Muszę cię jednak uprzedzić, że Towarzystwo Misyjne może nie znaleźć dla ciebie innego miejsca w górach”.Andrew upadł, ale się nie poddał.Wrócił do Ojczyzny i zaczął zbierać fundusze na otwarcie własnej misji.Jego wytrwałość została nagrodzona.W swej łasce Bóg zesłał mu żonę.Z wdzięczności Andrew postanowił poddać się próbie, ciężkiej próbie, by udowodnić, że w pełni zasłużył na ten dar.Ułożył dokładny plan.Wejdzie między nierządnice, na swój dom wybierze najbardziej zdeprawowane miejsce.Opierając się pokusie, udowodni własną siłę i odkupi swą winę w oczach Pana.Kierował nim ten sam impuls, który każe mężczyznom dźwigać ciężary albo zgłaszać się podczas wojny na niebezpieczne misje.Nikogo się nie radził, nikt więc nie zadał mu pytania, czy to rzeczywiście hart ducha, czy raczej zwyczajne pragnienie ba-brania się we własnych słabościach.Pojawiła się Elspeth.Szukając odpowiednich słów, zadawała pytania w kościele, po którym hulał wiatr.Otrzymał dotacje na misję w Bombaju.Oboje wydawali się częścią jednej i tej samej całości.Przestał być bezwartościowy.Skupił się na realizacji duchowego celu i świat mu się odwzajemnił.Zawarli ślub.Andrew kupił dwa bilety drugiej klasy na statek do Indii.Dopiero na miejscu, z rozhisteryzowaną młodą żoną w walących się murach domu przy Falkland Road, ocknął się, wziął głęboki oddech i spojrzał na swoje przedsięwzięcie z odpowiedniej perspektywy.Prawdę powiedziawszy, był zagubiony.Nie wiedział, co robić.Czuł się zupełnie jak tyle razy przedtem w Asamie.Potrzebował przeciwnika, ciężkiej pracy, która pomogłaby mu dowiedzieć się czegoś o sobie.Zamiast tego ślizgał się po powierzchni niczym machający rękami łyżwiarz, odpychany przez miasto broniące dostępu do swego wnętrza.Problem stanowili ludzie.Andrew potrzebował ich do wykonania zadania, potrzebował obiektu, na którym mogłyby się skupić jego duchowe wysiłki.Tymczasem oni uparcie bronili się przed asymilacją.Mężczyźni i kobiety Bombaju, pozbawieni widoków na zbawienie, patrzyli albo nie patrzyli na nauczającego Andrew, żuli betel, przechodzili obok, rzucali uwagi, każdym przejawem rozbawienia czy obojętności zdając się ostentacyjnie demonstrować własną indywidualność.Jak mogli? To przecież rojna Azja, gdzie jednostka się nie liczy.Andrew krzyczał na ulicy na przestraszonych rikszarzy i czuł, że jego gniew jest odbiciem gniewu samego Boga.Odbierał to jako osobistą zniewagę.Rzecz była tym bardziej irytująca, że ci ludzie niewolniczo służyli innym siłom: pieniądzom, fałszywym religiom i własnej tradycji, rządzącym nimi białym.Zastanawiał się, czy brak mu czegoś, co mają inni, jakiegoś organu decydującego o skłonnościach przywódczych.A może należał po prostu do pośledniejszego gatunku białych, którzy rozwodnili swą drogocenną krew.Wszystko się zazębiło.Obowiązek.Brak oparcia w misji.Sperma.Chichoczące tubylcze kobiety.Andrew chciał poznać dokładny kształt swego grzechu.Znalazł jego opis w naukowych opracowaniach.Andrew Macfarlane, osobnik o białej skórze, falistych włosach i średniodługiej głowie, spółkował z Sara o skórze żółtawej i egzotycznej urodzie, dziewczyną jednak niefortunnie krótkogłową.Ich córka była odstępstwem.Osobnikiem o niejasnej przynależności.„W porównaniu z rodzicem reprezentującym wyższą rasę dzieci wykazują gorsze cechy.Mieszanie się ras, jeśli zachodzi powszechnie i w każdym pokoleniu, nieuchronnie pociąga za sobą obniżenie zdolności u następnych generacji.Efekt łączenia się osobników różnych ras jest gorszy niż efekt łączenia się dwóch osobników rasy wyższej”.Kogo sprowadził na ten świat? Nie pamiętał rysów twarzy tamtej dziewczynki.Powoli się zacierały, zastąpione twarzyczkami dwóch synków, których narodzin nie skaził upadek ojca.Byli jego dumą, choć czasem cena za to wydawała się zbyt wysoka.Wyrzeczenie się ciała żony było torturą.Mimo listu lekarza coś w zachowaniu Elspeth kazało Andrew przypuszczać, że i bez tego by się odsunęła.Falkland Road stała się miejscem najeżonym pułapkami.„Oto cechy znamionujące rasową niższość: prostota i wczesne zrastanie się kości czaszki, szerokie otwory nosowe, kościozrost kości nosa, wydatne szczęki, cofnięty podbródek, wczesne wyrastanie, rozmiar i trwałość zębów mądrości”.Te pułapki to kobiece części ciała.Wysokie czoła.Oczy obrysowane czarnymi obwódkami.Piersi wciśnięte w obcisłe barwne bluzki.Odsłonięte brzuchy.Czerwone ruchliwe usta, otwarte, oczekujące.„Płaskie i cofnięte czoło to także «niższa» cecha, choć z drugiej strony charakterystyczne dla negroidów wysokie czoło niekoniecznie oznacza wybitne zdolności intelektualne”.Jego żona kwitła.Miała niespożyte siły.Wydawało się, że energia wprost ją rozpiera.Wyrzekła się go.A według prawa należała do niego.To było nie do zniesienia.Nie do zniesienia.Zazdrość Andrew zaczęła żyć własnym życiem.„W miarę podbojów kolejnych części świata Europejczycy mieszali się ze wszystkimi znanymi rasami, co doprowadziło do powstania niezliczonej i problematycznej masy ludzi-krzyżówek, porównywalnych z naszymi bezpańskimi psami czy kotami”.Pieprzenie.Nadaj realny kształt temu słowu czerwonymi ustami, mlaskaniem warg.Dysząca samogłoska spływa ze ściśniętego gardła.Pieprzyć.Pieprzenie.„W trakcie badań nad kątem i kierunkiem waginy u negroidalnych kobiet oraz nad budową organów płciowych u mężczyzn wyraźnie widać.”Pieprzenie.Dziwka, którą mijał pewnego ranka, uniosła różową spódnicę, by pokazać.„(.) cykliczne pobudzenie ośrodków seksualnych.”Misjonarz wędrujący pośród nierządnic.W dolinie czerwonych ust.Bez strachu.„(.) wargi sromowe są spłaszczone i cienkie, upodabniając się do typu obserwowanego u samic małp człekokształtnych”.Pieprzenie.Misjonarz na dziewczynie z rozłożonymi nogami.Paznokcie wbite w brunatną skórę.Angielskie słowa.W odpowiedzi niezrozumiały bełkot.Krzyk.Cios pięścią.Za wszystkie te lata.Mocno.Jeszcze mocniej.Gdzieś tam jest jego biała żona, której nie może tknąć.Boże! O Boże!Oderwali go od dziewczyny jacyś mężczyźni o brunatnej skórze, śmierdzący potem i czosnkiem.Uderzyli go w żołądek, rozcięli twarz, powlekli na ulicę i rzucili na stos odpadków.Półnagi, z gołymi stopami zanurzonymi w odchodach i gnijących skórkach pomarańczy, chwiejnym krokiem ruszył w poszukiwaniu spodni.Misjonarz ścigany spojrzeniami grupki dzieci ulicy.Powiedział Elspeth, że to była awantura z hinduskimi bandziorami.Nie uwierzyła.Widział to.Mniej więcej w tym samym czasie zaczął poważnie zastanawiać się nad ideami zwolenników poliginii.Może rzeczywiście na początku istniały jeszcze inne rodziny prócz tworzonej przez Adama i Ewę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl