[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie mogła sobie pozwolić na dwadzieścia tysięcy dolarów za jego honoraria, mając na głowie wszystkie inne wydatki.– Zobaczymy – odrzekła.– A teraz zawołam Josha.Jego oczy były uważne, brązowozłotawe.Mimo uwag o paranoi, Lara była dziwnie nim oczarowana – i oczami, i bujnymi kasztanowymi włosami.Zauważyła małe znamię nad jego pełnymi ustami; wyglądało jak zalotny pieprzyk.A poza tym lekarz mógł mieć rację.Krew na koszulce równie dobrze mogła pochodzić sprzed miesięcy i wtedy trop ten prowadziłby donikąd.Lara zastanawiała się w duchu, czy Werner jest żonaty.Spojrzała na jego dłonie.Nie nosił obrączki.Miała ściśnięte gardło i próbowała przełknąć ślinę.Uczucie sympatii do mężczyzny siedzącego naprzeciwko niej nagle zniknęło.Krew znowu odpłynęła z jej twarzy.W pamięci pojawiła się długa lista przestępstw Cummingsa, w tym wyrok za popełnione gwałty.Zapomniała powiedzieć o tym Rickersonowi, gdy z nim po południu rozmawiała.Ivory została zgwałcona.Cummings włamał się do jej mieszkania.On mógł być mordercą.To wykluczałoby Josha.– Jak się czujesz? zapytał Werner z troską w oczach.– Może usiądziesz, przyniosę ci szklankę wody.– Nie – odparła Lara idąc do drzwi.– Przyprowadzę Josha.Chciałabym też zatelefonować w pilnej sprawie.– Proszę bardzo, skorzystaj z aparatu w recepcji.Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, pobiegła długim korytarzem, zawołała Josha i pospiesznie nakręciła numer komendy w San Clemente.Była zbyt zdenerwowana, żeby usiąść.– Nie ma go? A gdzie jest? Tu sędzia Sanderstone.Muszę mu przekazać pilną wiadomość.Lara odczytała telefonistce numer na aparacie Wernera i usiadła w rogu, stukając piórem o blat.Mają go znaleźć.W chwilę potem telefon zadzwonił i Lara chwyciła słuchawkę.– Rickerson, słuchaj mówiła szybko – ten Cummings siedział za gwałt i za inne przestępstwa na tle seksualnym.Ivory została zgwałcona, więc.to mógł być on.to pewnie on ich zamordował.Musimy go schwytać.Rickerson nie był zaskoczony.Już się dowiedział o przestępstwach, jakie Cummings miał na sumieniu.– Podałem jego rysopis wszystkim radiowozom w mieście i w całym stanie.Usiłujemy skontaktować się z jego opiekunem z urzędu, żeby ustalić ostatni adres Packa.Facet dokądś wyjechał.Ktoś inny przegląda teraz jego akta.Biurko recepcjonistki było wysokie, zasłaniało Larze widok.– A co z tym chłopakiem, który mi groził?– Lara, posłuchaj – odparł detektyw z lekkim zniecierpliwieniem w głosie.– Domyślam się, jak się teraz czujesz, ale pozwól mi wykonywać moją pracę, dobrze? Nie obijamy się.Robimy, co możemy, i to w zawrotnym tempie.Gdybyś nie była tym, kim jesteś, nie mielibyśmy jeszcze wyników z laboratorium.Ci ludzie są obłożeni robotą na parę miesięcy naprzód.Brakuje im nawet miejsca na zwłoki w chłodni.Rickerson miał rację.Wymagała zbyt wiele, telefonowała zbyt często.– Po prostu przypomniałam sobie o jego dotychczasowych przestępstwach.Nie byłam pewna, czy wiedziałeś o tym.– Owszem.– Rickerson był oschły, ale po chwili głos jego złagodniał.– Lara, opanuj się.Postaraj się trochę odpocząć.Nie pokazuj się w mieście, siedź w domu, zajmij się sobą i siostrzeńcem.Jestem policjantem, wiem, co mówię.Gdy tylko czegoś się dowiem, zadzwonię do ciebie.Umowa stoi?– Stoi – odparła Lara słabym głosem.Rickerson odłożył słuchawkę.Jakieś pół godziny później Josh i Werner wyszli z gabinetu.Musiała to być ostatnia wizyta, bo Werner odprowadził ich do drzwi wejściowych, zakładając po drodze marynarkę.Następnie zjechał z nimi windą.Josh był ponury.Tym razem jednak stał obok Lary.Niewątpliwie wolał ją od psychiatry.W mieszkaniu Josh zakomunikował, że nienawidzi Wernera i że lekarz jest nadętym wałem.– Nic mnie nie obchodzi, co o nim myślisz – odparła Lara – Musisz do niego chodzić i tyle.– Nie będziesz mi rozkazywać.Nie jesteś moją mamą.Moja mama nie żyje.Nie znoszę tego miejsca.Nienawidzę ciebie.Nienawidzę tego głupiego lekarza!Lara padła na sofę.Była o krok od wezwania urzędników z opieki społecznej, nie czekając na ich inspekcję.Chłopak stał na środku pokoju, wpatrując się w nią z nienawiścią.– Josh – spytała, – czy spadłeś niedawno z roweru?– Ja nie spadam z roweru.– Aha – odparła Lara.– Czy uprawiasz z kolegami czarną magię? No wiesz, rytualne zabijanie zwierząt i tak dalej.Nie bój się, odpowiedz mi, to ważne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]