[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeszcze tylko parę podniszczonych plakatów na ścianach.Dzięki Bogu, żadnego okna.A jednak przez jakieś nieszczelności w drzwiach sączyły się do wnętrza zamazane dźwięki wystawianej właśnie w Bieriozka Show opery buffo Wampuka, niewiesta afrikanskaja Erenberga, jednego z Oberiutów.W partii baletowej, jak poinformował Azimowa z dumą dyrektor, miały wystąpić sprowadzone z Paryża i z Moskwy dużym nakładem kosztów bardzo udane klony Ser-ge’a Lifara i Tamary Karsawiny.Co pewien czas dobiegał zza murów śmiech publiczności.Kola właśnie wyobraził sobie, że zadebiutował w jakiejś tragifarsie, do której nie wiadomo kto napisał tekst i rozdał role, a teraz pewnie reżyseruje rzecz całą z ukrycia.Postanowił odpowiedzieć na nieme pytanie chłopca.- Jesteśmy w dzielnicy rosyjskiej.Poprzedniej nocy.- Musiałem się mocno nawalić - przerwał niecierpliwie tancerz - skoro nie pamiętam naszego spotkania.Jakim sposobem dałem się zawlec aż tutaj?- Naprawdę nie wiesz?Valentino zastanawiał się chwilę i naraz w jego wilgotnych transylwańskich oczach zamigotał niepokój.- Cholera, pamiętam.Miałem się stać adeptem neotemplariuszy czy neomasonów.Sam diabeł nie rozezna się w tajnych bractwach.Ich tajność polega głównie na tym, że należy do nich połowa warszawskiej socjety.Miałem wreszcie zaspokoić pożądanie Twardowskiego, ale wiedziałem, czułem to, że mój wielki pan przybędzie.Jarowit wyrwał mnie z włochatych, niezdarnych łap Boruty.Zaczęli się szarpać.A potem.Już nic.W głowie kompletna pustka.Czy ty wypełniłeś tę pustkę?- Można tak powiedzieć.- Kim jesteś?- Kniaź Nikołąj Iwanowicz Azowskij.- Rosjanin?- Z Petersburga.- Dlatego przywiozłeś mnie na Pragę? Byliśmy ze sobą?- Słucham?- Miałeś mnie?- Nie.Urocze, a nawet uroczne oczy rozszerzyło zdumienie.Wilgotne wargi rozwarły się, jakby zapraszając wijący się język.- Nie? Ależ.Po co, w takim razie, przywiozłeś mnie tutaj?- Ba, gdybym sam wiedział - odparł Kola, ciężko wzdychając.Valentino roześmiał się bardzo ładnie.- Miło spotkać staromodnego dżentelmena, który nie wykorzystuje śpiącego chłopca.Ale wiesz, ,jestem po to, by kochać mnie”, jak śpiewała pewna przedpotopowa Niemka z Berlina.Tak przynajmniej mówił mi Adam Jarowit.- Może wolałbyś być teraz w jego towarzystwie? - zapytał z lekką irytacją Kola.- Czemu nie? To imponująca osobowość, rasowy strzygoń, wyrafinowany arystokrata.Boruta jest przy nim prostakiem.Trochę mi przykro, bo ostatecznie mną wzgardził.- Nie rozumiem.- Odstąpił mnie tobie, kniaziu.Mam jednak nadzieję, że jesteś choć trochę do niego podobny.- Tak ci spieszno stać się pokarmem wytwornego upiora? - zauważył, nieco urażony, Azimow.- Jarowit walczył o ciebie do końca.Chyba będzie walczył nadal.Jest jednak takie polskie przysłowie: Gdzie dwóch się bije.Chłopiec zaczął się śmiać na całego, ale równocześnie spojrzał na Kolę z podziwem.- I ty właśnie jesteś tym trzecim? Dałeś im radę? Przepraszam, widzę, że cię nie doceniłem.Ale teraz.Zerwał się z tapczanu i począł miotać się nerwowo po pokoju.- Wybacz, to wszystko bardzo ciekawe, szanowny kniaziu, ale noc już późna, więc muszę lecieć do „V-Empire” na występ.Gdzie, do cholery, moje ubranie?- Nigdzie nie polecisz - oznajmił spokojnie detektyw.- O! A dlaczego?Azimow wyjaśnił pokrótce sytuację.W miarę jego opowieści świeżutka twarz młodzika stawała się coraz bardziej blada i posępna.Jakby zszarzała i postarzała się w kilka chwil.Chłopak usiadł ciężko na tapczanie.- No, naprawdę cudownie.Straciłem nie tylko pracę, ale także wpływowego protektora.A wszystko stało się za jednym zamachem przez twoją fanaberię.- To nie kaprys.- Więc co?!- Nowe dla mnie uczucie.- Uczucie? Jakie uczucie?!- Takie, które rodzi się w sercu.Chłopak nie odpowiedział, tylko zadumał się i zagapił w zaciek na ścianie pod sufitem, a może była to pajęczyna.Zza ściany dobiegały znowu gromkie wybuchy śmiechu, które w rozbudzonej wyobraźni Nikołaja wydały się szydercze i cyniczne.Zdenerwowany, niemal odruchowo sięgnął po pilota i uruchomił telewideoholograf.W kącie pokoju zaczęły wykwitać metr nad podłogą niezbyt wyraźne projekcje przestrzenne, sprzęt nie był bowiem najwyższego sortu.Na lokalnym rosyjskim kanale nadawano akurat nowości.- „W Pradze czeskiej - informował dyskretny, dobrze wymodulowany głos spikera - Franz Kafka otworzył dzisiejszej nocy zjazd znerwicowanych seksistów i seksuologów.W prezydium zasiedli Woody Allen i Zygmunt Freud.”- Walczyłeś o mnie - wycedził w końcu Valentino, jakby z trudem dobierając słowa.- Walczyłeś i zwyciężyłeś.Przynajmniej chwilowo.Masz mnie w ręku i nie wiem, do czego pragniesz użyć.- Czy znałeś swoją poprzedniczkę w „V-Empire”? - spytał detektyw.- „Z czwartej planety od Słońca powrócił sławny marsjanista, zdobywca kilku najwyższych szczytów.”Młodzik znowu się zaśmiał, tym razem jakoś smutno.- Słynną Samarę? Co za obłęd, wszyscy jej szukają.Nie.Nigdy jej nie spotkałem.Zostałem zaangażowany już po jej zniknięciu.Ponieważ ciągle się o niej mówi, mam wrażenie, że jej widmo mnie prześladuje.Właściciel życzył sobie, abym przejął numer z tańcem Salome, a ja, no wiesz, jestem profesjonalistą.Co starsi bywalcy wciąż mnie z nią porównują.Nierzadko na korzyść.- „Zoltar, Wielki Chan Sybirii, tytułowany przez poddanych Największym Mędrcem i Opiekunem Prostych Ludzi, obchodził dzisiaj w Irkucku setne urodziny.Każdy obywatel dostał miarkę ryżu, wiadro ziemniaków i butelkę wódki.Dokonano także publicznego wbicia na pal piętnastu zdrajców, inteligentów na usługach Europy.Główną atrakcją była, jak zwykle, parada wojskowa.”- Więc ty także jej szukasz?Nieco zmieszany detektyw obserwował maszerujące metr nad podłogą pokoiku szeregi skośnookich Sybirian w czerwono-szarych uniformach, potwierdził jednak skinieniem głowy.- I dlatego zainteresowałeś się mną?- Nie - wydusił przez zęby odpowiedź.- Nie tylko.Nagle zamarł.Kolejna emisja holo przyniosła informację, która wywołała w jego umyśle całkowity i niespodziewany przewrót.- „Papież Jan Paweł VIII z okien Wawelu błogosławił dziś miastu i światu.Liczne rzesze wiernych.”Kamera powoli panoramowała wawelskie wzgórze, obsypane ludźmi, aby zbliżyć się wreszcie do zamkowego okna i wychwycić szczupłą, spowitą białą szatą sylwetkę młodziutkiego transylwańskiego papieża.Krakowski patriarcha wykonał gest błogosławieństwa ponad setkami, a może tysiącami falujących głów, uśmiechając się przy tym ujmująco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]