[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy Edipon zobaczył, z jaką prędkością porusza się jego wyremontowane caro, przycisnął Jasona do piersi i obiecał mu najwspanialszą nagrode.Okazało się, żejest nią codzienny przydział małego kawałka mięsa, który miał urozmaicać monotonię posiłków, oraz podwojona straż pilnująca, by tak cenna inwestycja nie zwiała.Dotychczas żywili się wyłącznie krenoj i Jason wstrząsał się z obrzydzenia na myśl, że zaczął się już do tego przyzwyczajać.Jason miał swe własne plany i z zapałem wyprodu­kował sporo przedmiotów, które nie miały nic wspól­nego z naprawą silników.W czasie prac remontowych zatroszczył się również o zorganizowanie pomocy.- Co byś zrobił, gdybym dał ci pałkę? - zapytał potężnie zbudowanego niewolnika, który pomagał mu przeciągnąć belkę do warsztatu.Narsisi i jeden z jego btaci obijali się gdzieś niedaleko, znudzeni swą służbą wartowniczą.1 - Co bym zrobił z pałką? - mruknął niewolnik, Marszcząc czoło i rozdziawiając usta.- Właśnie o to cię pytam.I ciągnij, kiedy myślisz.Nie chciałbym, żeby strażnicy coś spostrzegli.'- Jeżeli mam pałkę, zabiję! - oznajmił niewolnik z podnieceniem, zaciskając w garści wyimaginowaną broń.- A czy zabiłbyś mnie?- Mam pałkę, zabiję ciebie, ty nie taki duży.- Ale przecież dałem ci tę pałkę, czy nie jestem więc twoim przyjacielem? Czy nie wolałbyś zabić kogoś Mriego?Niezwykłość tej myśli sprawiła, że niewolnik stanął jak wryty i drapał się w głowę dopóty, dopóki Narsisi mc zapędził go batem do roboty.Jason westchnął i wyszukał następny obiekt swej działalności propa-gandowej.Trwało to czas jakiś, ale pomysł zaczął zdobywać popularność wśród niewolników.Od d'zertanoj mogli oczekiwać jedynie ciężkiej pracy i wczesnej śmierci.Jason proponował im coś innego - broń, szansę zabicia swych panów.Nie bardzo mogli oswoić się z myślą, że muszą działać wspólnie, by osiągnąć ten cel i powstrzy­mać się przed zabiciem Jasona oraz wymordowaniem się nawzajem w chwili, gdy zostaną uzbrojeni.Był to ryzykowny plan i zapewne wszystko wzięłoby w łeb, zanim dotarliby do miasta.Ale rewolta powinna przy­najmniej ich uwolnić, nawet gdyby niewolnicy wkrótce potem uciekli.Przy szybie naftowym było mniej niż pięćdziesięciu d'zertanoj.Ich kobiety i dzieci znaj­dowały się w innej osadzie, położonej dalej, wśród wzgórz.Wybicie lub przepędzenie mężczyzn nie po­winno nastręczać trudności i zanim przybyłyby posiłki,Jason i jego zbiegli niewolnicy dawno by zniknęli.Do realizacji planu brakowało jednak pewnego eleme­ntu, ale i ten problem został rozwiązany w chwili, gdy sprowadzono nową grupę niewolników.- Cudownie - roześmiał się, otwierając drzwi do swego pomieszczenia i zacierając z radością ręce.Strażnik wepchnął w ślad za nim Mikaha i przekręcił klucz w zamku.Jason zasunął wewnętrzny rygiel, a potem przywołał Mikaha i Ijale do kąta oddalonego od wejścia i maleńkiego okna.- Dostarczono dziś nowych niewolników - powie­dział - i jeden z nich pochodzi z Appsali.To jakiś najemnik, czy żołnierz schwytany w potyczce.Wie, że nie pożyje tu długo i dlatego z wdzięcznością przyjął moje propozycje.- To rozmowa mężczyzn, której nie rozumiem- oznajmiła Ijale.Odwróciła się i zaczęła iść w stronę ' kuchenki.- Zrozumiesz - odparł Jason chwytając ją za ramię.- Żołnierz wie, gdzie jest Appsala i może nas tam zaprowadzić.Nadeszła pora, by porozmawiać o opuszczeniu tego miejsca.Teraz Ijale i Mikah zaczęli przysłuchiwać się z uwagą.- Jak to? - szepnęła dziewczyna.- Poczyniłem pewne przygotowania.Mam dość pilników i wytrychów, by dostać się do każdej komna­ty, trochę broni, klucz do zbrojowni i poparcie każde­go niewolnika.- Co masz zamiar zrobić? - spytał Mikah.- Urządzić bunt niewolników w najlepszym wyda­niu.Niewolnicy pokonają d'zertanoj i wydostaniemy się stąd, być może na czele armii, ale w każdym razie wydostaniemy się stąd.- Mówisz orewolucji!- ryknął Mikah.Jason skoczył i przewrócił go na podłogę.Ijale przytrzymała nogi Samona, Jason zaś usiadł mu na piersi i zakrył usta dłonią.- O co ci chodzi? Chcesz spędzić resztę życia remontując tu silnik? Zbyt dobrze nas pilnują, byśmy zdołali się wyrwać o własnych siłach, potrzebujemy więc sojuszników.I znaleźliśmy ich - wszystkich nie­wolników.- Bhewohucja - wymamrotał Mikah.- Oczywiście, że to rewolucja.Jest to również jedyna szansa przeżycia dla tych nieszczęśników.Te­raz są ludzkim bydłem, bitym i zabijanym przy byle okazji.Chyba nie żal ci cTzertanoj - każdy z nich jestprzynajmniej dziesięciokrotnym mordercą.Sam wi­działeś, że potrafią zatłuc człowieka na śmierć.Czy uważasz, że są zbyt sympatyczni, by spotkała ich taka przykrość jak rewolucja?Mikah uspokoił się i Jason cofnął nieco dłoń.- Oczywiście, że nie są sympatyczni - oznajmił Samon.- To zwierzęta w ludzkiej postaci.Wcale nie lituję się nad nimi i uważam, że powinni zostać zmieceni z powierzchni ziemi jak Sodoma i Gomora.Ale nie można dokonać tego za pośrednictwem rewo­lucji.Rewolucja jest zła, dogłębnie zła.Jason stłumił jęk.- W porządku, nie będzie rewolucji - oznajmił siadając i wycierając ręce z obrzydzeniem.- Zmienimy nazwę.Co byś powiedział na ucieczkę z więzienia? Nie, to też by ci nie odpowiadało.Mam - wyzwolenie! Mamy zamiar zerwać kajdany tych biednych ludzi i oddać im ukradzione ziemie.Czy więc przyłączysz się do mojego ruchu wyzwoleńczego?- To w dalszym ciągu będzie rewolucja.- Będzie się to nazywało tak, jak ja zechcę! - wściekł się Jason.- Albo przyłączasz się do mnie i postępujesz zgodnie z moim planem, albo cię zostawi­my.Możesz mi wierzyć.Odszedł na bok, nalał sobie trochę zupy i czekał, aż fala złości opadnie.- Nie mogę.Nie mogę.- mruczał Mikah wpat­rzony w szybko stygnącą zupę jak w kryształową kulę wróżebną.Jason odwrócił się doń plecami.- Uważaj, żebyś nie skończyła jak on - ostrzegł, Ijale, wskazując łyżką do tyłu.- Prawdę mówiąc, nier sądzę, by ci to groziło, wywodzisz się bowiem zespołeczeństwa, które stoi twardo obiema nogami na ziemi, czy też raczej, mówiąc ściślej, na grobie.Twój naród dostrzega jedynie konkretne fakty i to tylko te najbardziej oczywiste, a nawet tak proste pojęcia abstrakcyjne jak “zaufanie", przekraczają wasze zdol­ności pojmowania.Natomiast ten klaun o końskiej gębie potrafi myśleć używając abstrakcji i im bardziej problem jest nierealny, tym lepiej.Założę się, że pasjonuje go nawet zagadnienie, ile aniołów zmieści się na czubku szpilki.- Tym chwilowo się nie zajmuję - wtrącił się Mikah, który usłyszał słowa Jasona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl