[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cezar bowiem, obawiając się, by nasi nie zostali zaskoczeni przez okręty, zbudował tu w ostatnich dniach wał podwójny dla obrony w razie dwustronnego ataku.Lecz wielkość przedsięwzięcia, mającego objąć 17 000 kroków, i ciągle prace, jakie każdy dzień nastręczał, nie zostawiły czasu na wykończenie dzieła.Zwłaszcza nie był jeszcze skończony poprzeczny wal, który miał połączyć oba te szańce i zabezpieczyć od ataków z morza.Wiedział o tym Pompejusz od Allobrogów, siad wielka nasza klęska.Kiedy bowiem dwie kohorty IX legionu czuwały przy morzu, o świcie Pompejuszowi żołnierze, których okrętami podwieziono pod wał zewnętrzny, zaczęli rzucać pociski, zasypywać fosy faszyną, legioniści zaś szerzyli popłoch wśród załogi wewnętrznych szańców, przystawiając do nich drabiny i rażąc pociskami z machin i wszelkiego innego rodzaju, z obu stron wspierani przez gęste osłony łuczników.Nasi nie mieli innych pocisków prócz kamieni, a od nich pompejanie osłaniali się okryciami z wikliny, nałożonymi na hełmy.Kiedy tak nasi, na wszelki sposób nękani, z trudem stawiali opór, zauważył nieprzyjaciel luki w szańcach, o których wyżej była mowa.Natychmiast od strony morza wtargnęli żołnierze wysadzeni z okrętów i wpadli między dwa wały w tym miejscu, gdzie prace były nie wykończone.Nasi, zaskoczeni z tyłu i zepchnięci z obydwu szańców, musieli się cofnąć.Marcellinus, gdy mu doniesiono o niespodziewanym napadzie, posyła z obozu świeże kohorty na odsiecz naszym, te jednak, widząc uciekających, ani ich nie mogły swoim zjawieniem skrzepić, ani same nie wytrzymały natarcia wrogów.Wszystko więc, co śpieszyło na pomoc, zarażało się strachem uciekających, powiększało popłoch i niebezpieczeństwo.Wzbierająca ciżba utrudniała odwrót.W tej bitwie chorąży, ciężko ranny, gdy już z sił opadał, spostrzegł naszych jeźdźców: "Przez wiele lat - zawołał - pókim żył, z największą czujnością strzegłem tego orła, i teraz, kiedy umieram, z tą samą wiernością zwracam go Cezarowi.Zaklinam was.Nie dopuśćcie, by stało się to, co nigdy nie stało się w wojsku Cezara, nie dopuśćcie do tej hańby żołnierskiej i od-nieście go tak, jak jest nietknięty, Cezarowi." Tak zostaje ocalony orzeł legionu, w którym wszyscy sternicy pierwszej kohorty padli, z wyjątkiem starszego centuriona z drugiego manipułu.I już pompejanie, czyniąc wielką rzeź wśród naszych, podchodzili pod obóz Marcellina, a w pozostałych kohortach szerzył się niemały popłoch, gdy Marek Antoniusz, który stał w najbliższym forcie, dowiedziawszy się, co zaszło, ukazał się z dwunastu kohortami na stoku wzgórza.Jego zjawienie się pompejanów powstrzymało, a naszym dodało odwagi, tak że zdołali się otrząsnąć z największego popłochu.Wkrótce potem poszedł sygnał dymny od fortu do fortu, jak to było dawniej w zwyczaju, i Cezar, ściągnąwszy kilka kohort z posterunków, sam się zjawił.Zdał sobie sprawę z klęski i widząc, że Pompejusz wyszedł poza szańce i rozłożył się nad brzegiem morza, gdzie by mógł swobodnie furażować i mieć dostęp do okrętów, odstąpił od pierwotnego planu, który się nie powiódł, i kazał założyć warowny obóz w pobliżu Pompejusza.Ledwo te roboty skończono, gdy wywiadowcy Cezara zauważyli za lasem jakieś kohorty, wyglądające na kształt całego legionu, a ciągnące od starego obozu.Miał on swoje dzieje.Na samym początku IX legion Cezara, który stanął naprzeciw wojsk Pompejusza i otoczył go, jak wspominaliśmy, szańcami, założył tam obóz.Graniczył on z jakimś lasem, a od morza dzieliło go nie więcej niż trzysta kroków.Później, zmieniwszy plan, Cezar z pewnych powodów przeniósł swój legion nieco dalej od tego miejsca.Pompejusz zaś w parę dni później zajął ów opuszczony obóz, a mając zamiar pomieścić w nim kilka legionów, zachował wewnętrzny wał, do którego dodał obszerniejsze szańce.W ten sposób mniejszy obóz, włączony w większy, służył za fort i twierdzę.Następnie od lewego rogu obozu doprowadził szańce do rzeki na długość jakich czterystu kroków, aby żołnierze mogli zaopatrywać się w wodę bez większego niebezpieczeństwa.Lecz i on, zmieniwszy zamysł z pewnych powodów, o których zbyteczna się rozwodzić, opuścił to miejsce.Tak przez szereg dni obóz stal pustką, mając wszystkie obwarowania nie naruszone.Skoro wojsko tam weszło, wywiadowcy natychmiast donieśli o tym Cezarowi.To samo potwierdzili ci, co patrzyli z kilku wyżej położonych fortów.Od nowego obozu Pompejusza było tomiejsce oddalone o jakie pięćset kroków.Cezar, w nadziei, że uda mu się rozbić ów legion, i chcąc zabliźnić klęskę tego dnia, zostawił przy robotach dwie kohorty dla pozoru, że buduje szańce, sam zaś inną drogą, jak mógł najszybciej, wyszedł na czele pozostałych 33 kohort, wśród których był i legion IX, pozbawiony znacznej liczby centurionów i zdziesiątkowany.Cezar ustawił się w dwie linie przed obozem Pompejusza i małym obozem.I nie zawiódł się na swej pierwszej myśli.Przybył bowiem prędzej, zanim Pompejusz mógł się spodziewać, i chociaż obóz był wielce obronny, z lewego rogu, gdzie się właśnie zatrzymał, w lot napadł na pompejanów i spędził ich z wałów.Bramy były zatarasowane jeżem.Tutaj krótko walczono: nasi usiłowali wedrzeć się do obozu, którego tamci bronili.Najmężniej stawał T.Pullio, ten sam, za czyją sprawą, jak wspomnieliśmy, zostało zdradzone wojsko G.Antoniusza.Nasi jednak dzielnością zwyciężyli i wyrąbawszy jeża, wdarli się najpierw do wielkiego obozu, potem i do fortu znajdującego się wewnątrz, a ponieważ schronił się tam rozbity legion, niemało z tych, co stawiali opór, poległo.Los jednak, wszechmożny w każdej rzeczy, a zwłaszcza w wojnie, przez drobne zdarzenia sprowadza wielkie przemiany.Tak się i wtedy stało.Kohorty z naszego prawego skrzydła, nie orientując się w terenie, puściły się wzdłuż wału, który, jak mówiliśmy, biegł od obozu do rzeki, i biorąc go za sam obóz, szukały bramy.Spostrzegłszy zaś, że łączy się on z rzeką i że nikt go nie broni, rozrzuciły wał i przeszły na drugą stronę, a za kohortami cała nasza konnica.W dość długi czas potem Pompejusz, uwiadomiony, co się dzieje, odwołał od robót pięć legionów na odsiecz swoim, jednocześnie jego konnica zbliżała się do naszych jeźdźców, a ci z naszych, którzy zajęli obóz, zobaczyli uszykowane wojsko i wszystko nagle się zmieniło.Legion Pompejusza, pokrzepiony nadzieją prędkiej odsieczy, stanął do obrony przed główną bramą obozu, a nawet przeszedł do ataku.Konnica Cezara, schodząc ciasną drogą po nasypach, w obawie, że nie zdoła się wycofać, zaczęła uciekać.Prawe skrzydło, odcięte od lewego, widząc popłoch wśród konnicy i bojąc się, że ją zgniotą między szańcami, cofało się tędy, którędy się przedarło, a wielu, nie chcąc wpaść w ścisk, rzucało się z szańców do fosy z wysokości dziesięciu stóp: pierw-szych zdeptano, następni po ich ciałach zdobywali sobie drogę do ocalenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]