[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alejuż go ujarzmiÅ‚em i teraz zgadza siÄ™ na to, żebym odrabiaÅ‚ matematykÄ™.OkazaÅ‚o siÄ™, że jest tobardzo ciekawy przedmiot.Stryjek WÅ‚odka jest znakomitym profesorem i chciaÅ‚bym, żebywykÅ‚adaÅ‚ w naszej szkole.Wtedy na pewno miaÅ‚bym trójkÄ™.Ale nic siÄ™ nie martwcie.I takdostanÄ™ czwórkÄ™, żeby tylko mamusia pozwoliÅ‚a mi grać w teatrze.Pozwolisz, mamo, praw-da? Zaraz po wakacjach bÄ™dzie premiera.Czy mój film ukazaÅ‚ siÄ™ już na ekranach?Dla KryÅ›ki osobne pozdrowienia: jest Å›winia, że jeszcze do mnie nie napisaÅ‚a.Teraz jużnie warto, bo za tydzieÅ„ wracam do Warszawy.72StÄ™skniÅ‚em siÄ™ za wami i chociaż jest mi tu bardzo dobrze, chciaÅ‚bym jak najprÄ™dzej być wdomu.Może uda mi siÄ™ ograć Ojca w szachy, bo trenujÄ™, i to z nie lada graczem! NazbieraÅ‚emsporo grzybów, ususzyÅ‚em i przywiozÄ™ Mamie w prezencie.Oto niektóre z nich.Do tego listu doÅ‚Ä…czyÅ‚ kilka stron różnych bazgrołów, kółek i kresek, które niby to miaÅ‚ybyć ilustracjami grzybów.Pod spodem, na ostatniej stronie, dopisaÅ‚:CaÅ‚ujÄ™ Was 1012 razyWasz matematykFranek Mamin-Tatyk73POWRÓTKrystyna wróciÅ‚a znad morza poprzedniego dnia i teraz razem z rodzicami wyszÅ‚a poFranka na przystaÅ„.Gdy tylko Franek po powitalnych uÅ›ciskach i pocaÅ‚unkach zaczÄ…Å‚ coÅ›opowiadać, wybuchnęła Å›miechem: Mamo! SÅ‚yszysz, jak on mówi? Powiedz jeszcze coÅ›.Franek zupeÅ‚nie nie mógÅ‚ zrozumieć, dlaczego wszystkim jego sÅ‚owom towarzyszy ogólnawesoÅ‚ość. Nareszcie bÄ™dziemy miaÅ‚y w domu prawdziwego mężczyznÄ™ powiedziaÅ‚a matka. O czym wy mówicie? pytaÅ‚ speszony.WiedziaÅ‚, że przez te dwa miesiÄ…ce wystrzeliÅ‚ w górÄ™, że opaliÅ‚ siÄ™ i zmężniaÅ‚, ale nie znaj-dowaÅ‚ w tym powodów do Å›miechu.Z tego tylko nie zdawaÅ‚ sobie sprawy, że przeszedÅ‚ nawsi mutacjÄ™ i że mówi grubym, mÄ™skim gÅ‚osem, który zaÅ‚amujÄ…c siÄ™ wpada niekiedy w kogu-cie pianie. WypoczÄ…Å‚eÅ› na wakacjach? pytaÅ‚a matka. Nie gÅ‚odzili ciÄ™ tam? SkÄ…d znowu! ByÅ‚o wspaniale! Las, jezioro, masa kumpli, psy, a stryjek taki, że możnasiÄ™ w nim zakochać. Przecież to nauczyciel zauważyÅ‚ ojciec. Co z tego? Owszem, nauczyciel, ale jaki! A co z matematykÄ…? Phi! Nie bojÄ™ siÄ™. Nie boisz siÄ™ egzaminu? zdziwiÅ‚a siÄ™ KryÅ›ka. Boże, jak ja drżaÅ‚am przed maturÄ…! Czego siÄ™ mam bać? Sam siÄ™ dziwiÄ™, jak mogÅ‚em tego nie rozumieć. No, no upominaÅ‚a matka nie mów: hop! Zobaczymy, co powie o tym twój profesor.Egzamin wypadÅ‚ nadspodziewanie dobrze.Franek grubo przed wyznaczonym czasemrozwiÄ…zaÅ‚ wszystkie zadania i nauczyciel patrzyÅ‚ na niego zdumionym okiem. Czy to ty jesteÅ› Fszystkonietak? spytaÅ‚ z niedowierzaniem. Tak. Tak czy nie tak?Franek zmieszaÅ‚ siÄ™.Takiego pytania siÄ™ nie spodziewaÅ‚.ByÅ‚ pewny, że profesor bÄ™dzie gopiÅ‚owaÅ‚ i znÄ™caÅ‚ siÄ™ nad nim, że bÄ™dzie siÄ™ staraÅ‚ przyÅ‚apać go na czymkolwiek.Ale, widać,profesor spoważniaÅ‚ przez wakacje, bo pokrÄ™ciÅ‚ tylko gÅ‚owÄ… i powiedziaÅ‚: No, Fszystkonietak, widzÄ™, że siÄ™ co do ciebie myliÅ‚em.Nie wiem, jak z innych przed-miotów, ale z matematyki powinieneÅ› mieć piÄ…tkÄ™.Franek byÅ‚ w siódmym niebie.Jego praca nie poszÅ‚a na marne.CieszyÅ‚ siÄ™ jak czÅ‚owiek,który po dÅ‚ugim, daremnym dobijaniu siÄ™ do zamkniÄ™tych wrót znajduje nagle otwartÄ… furtkÄ™. Mamo! wykrzyknÄ…Å‚, wpadajÄ…c do mieszkania. Mamo! ZdaÅ‚em! ZdaÅ‚em na piÄ…tkÄ™!I zaczÄ…Å‚ taÅ„czyć po pokoju.Matka ucaÅ‚owaÅ‚a go. %7Å‚ebyÅ› tylko, synku, dobrze siÄ™ sprawowaÅ‚.Nawet nie wiesz, ile sobie robisz krzywdytymi różnymi wygÅ‚upami.Wielki czas, żebyÅ› nareszcie byÅ‚ poważniejszy.74 BÄ™dÄ™, mamo.Zobaczysz, że w tym roku wszystko pójdzie caÅ‚kiem inaczej. I porozmawiaj z wychowawcÄ…. Z Filutkiem? No, z profesorem Bielewiczem.PrzeproÅ› go. Mamusiu, a czy bÄ™dÄ™ mógÅ‚ pójść do teatru?Pani Fszystkonietak machnęła rÄ™kÄ…. Leć już, leć! Przecież za kilka dni premiera.Próba generalna trwaÅ‚a do póznej nocy.Nazajutrz miaÅ‚a być premiera.Gdy nastÄ™pnego dnia przyszedÅ‚ do teatru, przy drzwiach stali bileterzy, a kasa otoczonabyÅ‚a dziećmi i rodzicami.ChÅ‚opcy zaczÄ™li siÄ™ przygotowywać do wystÄ™pu.Ich trema rosÅ‚a z każdym dzwonkiem.I wreszcie trzeci dzwonek.Za spuszczonÄ… kurtynÄ… pani KobylaÅ„ska udzielaÅ‚a ostatnich rad i staraÅ‚a siÄ™ natchnąćchÅ‚opców spokojem.Ale sama byÅ‚a bardzo przejÄ™ta.Ustawili siÄ™ na planie.Chwila oczekiwania i.gong.SÅ‚yszany tutaj, z tej strony kurtyny, zabrzmiaÅ‚ inaczej niżzwykle.Jedno.dwa.trzy uderzenia.Kurtyna poszÅ‚a w górÄ™.W szkole Franek podszedÅ‚ do profesora Bielewicza. Panie profesorze, chciaÅ‚em pana przeprosić. Już zdążyÅ‚eÅ› coÅ› zbroić? zdziwiÅ‚ siÄ™ wychowawca. Nie, panie profesorze.W ogóle chciaÅ‚em pana przeprosić. A za cóż to? No, za wszystko.Za to pudeÅ‚ko.i za żyletki.Za caÅ‚y poprzedni rok.ZrobiÅ‚em panudużo przykroÅ›ci. Nie mówmy o tym powiedziaÅ‚ pan Bielewicz. Co byÅ‚o, a nie jest, nie pisze siÄ™ w re-jestr.Na razie masz czyste konto.%7Å‚yczÄ™ ci powodzenia. DziÄ™kujÄ™, panie profesorze!Potem zbliżyÅ‚a siÄ™ Marychna. Jak siÄ™ masz, Franek! Nawet siÄ™ ze mnÄ… nie przywitaÅ‚eÅ›
[ Pobierz całość w formacie PDF ]