[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnie noce są pełne snów.– Wiem, Pug.Widziałam, jak w nocy zmagasz się z czymś i męczysz.Musisz mi o nich opowiedzieć.Spojrzał jej w oczy.– Nie chcę ci sprawiać kłopotów ani cię martwić, kochana.Uważałem, że to po prostu zmory z zamierzchłej przeszłości, z trudnych czasów.Teraz jednak nie jestem pewien.Szczególnie jeden z nich wraca często, a ostatnio szczególnie uporczywie.Jakiś głos w ciemnym miejscu krzyczy do mnie.Szuka mojej pomocy, błaga o nią.Nie odzywała się, ponieważ dobrze znała swego męża i chciała poczekać aż sam będzie gotowy, aby podzielić się z nią swymi odczuciami.Odezwał się po dłuższym milczeniu.– Katala, ja znam ten głos.Słyszałem go już wcześniej, kiedy trudny czas sięgnął apogeum, w najbardziej przerażającej chwili, kiedy wynik wojny wisiał dosłownie na włosku, kiedy los dwóch światów ciążył na moich barkach.To Macros.To jego głos słyszę.Katala wzdrygnęła się i przytuliła mocniej do męża.Dobrze znała to imię, imię Czarnego Macrosa.Jego biblioteka stanowiła zalążek powstającej akademii magii.Macros był tajemniczym czarnoksiężnikiem, nie należącym ani do Wyższej Drogi, jak Pug, ani do Niższej, jak Kulgan.Był kimś innym.Żył tak długo, że wydawał się wieczny i potrafił odczytywać przyszłość.Przez cały czas brał mniej czy bardziej zakulisowy udział w Wojnie Dwóch Światów i posługując się swobodnie ludzkim życiem, uczestniczył w jakiejś nieogarnionej, kosmicznej grze, której stawkę znał tylko on sam.Uwolnił Midkemię od przejścia, magicznego pomostu łączącego jej rodzinny i nowy świat.Wtuliła się mocniej w Puga, opierając głowę na jego piersi.Wiedziała, co niepokoiło Puga najbardziej: Macros nie żył.Gardan, Kasumi i Dominik podziwiali z parteru postępujące wyżej prace.Wynajęci w Shamacie murarze kładli kolejne warstwy kamieni, wznosząc coraz wyżej mury akademii.W pobliżu stali Pug i Kulgan.Sprawdzali nowe plany przedstawione przed chwilą przez mistrza nadzorującego całą budowę.Kulgan zaprosił ich gestem ręki, by podeszli bliżej.– Zechciejcie nam wybaczyć.Dla nas to sprawa niezwykłej wagi – powiedział zwalisty mag.– Zaczęliśmy prace dopiero kilka miesięcy temu i chcemy koniecznie dopilnować, aby dalsze roboty przebiegały bez zakłóceń.– To będzie ogromny gmach – zachwycał się Gardan.– Dwadzieścia pięć pięter plus kilka wyższych wież do obserwowania nieboskłonu.– Niewiarygodne – szepnął Dominik.– Taki gmach może pomieścić tysiące ludzi.Niebieskie oczy Kulgana zaiskrzyły się radością.– Pug opowiedział zaledwie skromną część tego, co widział w Mieście Magów na Kelewanie.Tam całe miasto zrosło się w jeden, gigantyczny gmach.Za wiele lat, gdy skończymy naszą budowlę, będziemy mieli zaledwie jedną dwudziestą część tego co tam, może nawet mniej.No ale to nic, gdyby była taka potrzeba, jest miejsce na rozwój.Któregoś dnia, kto wie, akademia może zająć całą powierzchnię wyspy.Mistrz budownictwa oddalił się do swoich zajęć.– Przepraszam za tę przerwę, ale musieliśmy zadecydować o paru rzeczach – powiedział Pug.– Chodźmy, kontynuujmy naszą inspekcję.Poszli wzdłuż muru.Kiedy wyszli za róg, ich oczom ukazała się grupa domów do złudzenia przypominających niewielką wioskę.Między budynkami widać było mężczyzn i kobiety ubranych w najprzeróżniejsze stroje, od dobrze znanych z Królestwa aż po charakterystyczne ubiory z Keshu.Na centralnym placyku wioski bawiło się kilkoro dzieci.Jednym z nich był William.Dominik rozejrzał się i zobaczył nie opodal Fantusa wygrzewającego się leniwie na słońcu przed progiem jednego z domostw.Dzieciaki za wszelką cenę usiłowały wkopać szmacianą, owiniętą skórzanymi rzemieniami piłkę do przewróconej beczki.Wszystko wskazywało na to, że gra była pozbawiona wszelkich zasad czy reguł.Dominik roześmiał się na ten widok.– Ha! Jak byłem chłopakiem, bawiłem się w to samo każdego Szóstego Dnia.Pug uśmiechnął się.– Jak i ja.Wiele z naszych planów nie weszło jeszcze w etap realizacji, więc dzieciaki nie mają na razie swoich stałych obowiązków, ale chyba nie mają nic przeciwko temu.– Co to za miejsce? – dopytywał się Dominik.– Tymczasowy dom dla naszej młodej społeczności.Na razie gotowe jest jedynie skrzydło, w którym Kulgan i ja z rodziną mamy swoje pokoje oraz gdzie znajduje się kilka pracowni dla młodego narybku.Tę część gmachu ukończono najwcześniej, chociaż na wyższych kondygnacjach nadal trwają prace.Ci, którzy przybywają do Stardock, by uczyć się czy służyć akademii, do czasu kiedy w głównym gmachu zostaną oddane nowe pomieszczenia, mieszkają w tych domkach.– Dał znak, aby weszli za nim do większego, dominującego nad resztą wioski domu.William odłączył się od bawiących się dzieci i stąpał obok ojca.Pug położył mu rękę na ramieniu.– Jak tam twoja nauka dzisiaj? Chłopak skrzywił się.– Nie za dobrze.Dałem spokój na dzisiaj.Nic mi nie wychodziło.Pug spoważniał nagle, ale Kulgan klepnął chłopaka w plecy i popchnął w stronę pozostałych dzieci.– No, zmykaj do zabawy, chłopcze.Nic się nie martw, twój tatuś też był odporny na wiedzę, kiedy był moim studentem.Wszystko przyjdzie we właściwym czasie.Pug uśmiechnął się lekko.– „Odporny na wiedzę”?– Masz rację, „nierozgarnięty”, „zakuta pała” czy „tuman” bardziej by pasowały w twoim wypadku.– Kulgan będzie się ze mnie nabijał aż do dnia mojej śmierci – powiedział Pug, wchodząc do środka.Po wejściu okazało się, że budynek to pusta w środku skorupa.Wydawało się, że jego jedynym przeznaczeniem było pomieszczenie w sobie ogromnego, biegnącego przez całą długość, stołu.Drugim i zarazem ostatnim elementem wnętrza był kominek.Wysoki strop podtrzymywały drewniane belki, z których zwieszały się ogromne latarnie rozsiewające wokół ciepły, wesoły blask.Pug przysunął sobie krzesło do stołu i zaprosił pozostałych, by również usiedli.Dominik ucieszył się płonącym ogniem, bo chociaż była już późna wiosna, to jednak panowało przenikliwe zimno.– A co to za kobiety i dzieci?Kulgan wyciągnął fajkę i zaczął ją nabijać tytoniem.– Dzieciaki to synowie i córki tych, którzy przybyli na wyspę.Chcemy zorganizować dla nich szkołę.Pug ma jakieś dziwne pomysły na temat przyszłego kształcenia wszystkich mieszkańców Królestwa, chociaż ja uważam, że powszechna edukacja nie przyjmie się nigdy.A kobiety to albo żony magów albo same są magami, czyli jak się potocznie zwykło mówić, czarownicami.Dominik zaniepokoił się wyraźnie.– Czarownice?Kulgan zapalił fajkę płomykiem, który wystrzelił z koniuszka palca, i wypuścił kłąb dymu.– Czy ważna jest nazwa? Praktykują magię.Z zupełnie dla mnie niezrozumiałych powodów praktykujący magię mężczyźni są przynajmniej w minimalnym stopniu tolerowani, podczas gdy kobiety, u których stwierdzono moc, są wyrzucane prawie z każdej społeczności.– Przecież uważa się, że czarownice zyskują swoją moc przez służbę siłom ciemności i zła.Kulgan machnął niedbale ręką, oddalając argument mnicha.– Bzdura.To przesądy, wybacz, że powiem wprost.Źródło ich mocy nie ma wcale ciemniejszego odcienia niż twojej czy mojej.Co więcej, ich zachowanie jest zazwyczaj o wiele bardzie delikatne niż co niektórych bardziej entuzjastycznych, chociaż błądzących sług pewnych świątyń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]