[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemkniemy przez ich teren, zanim się zorientują, że w ogóle tam byliśmy.– Może byśmy wzięli jeńca? – zapytał z nadzieją w gło­sie chłopiec.– No, to byłaby miła niespodzianka – powiedział Me­echam.– Tsurani udowodnili, że są zawziętymi wojownika­mi i że wolą raczej umrzeć, niż dostać się do niewoli.– Może udałoby się w końcu dowiedzieć, po co w ogóle przybyli na Midkemię – ciągnął dalej swą myśl Pug.Kulgan zamyślił się.– Bardzo niewiele wiemy o Tsuranich i nie bardzo ich rozumiemy.Na przykład, gdzie znajduje się miejsce, z którego przybyli? Jak pokonują granicę pomiędzy swoim światem a na­szym? I jak słusznie zauważyłeś, chłopcze, pozostaje oczywi­ście pytanie najbardziej niepokojące ze wszystkich: po co tu przybyli? Dlaczego dokonali inwazji na nasze ziemie?–Metal!Kulgan i Pug obejrzeli się na Meechama, który wcinał gu­lasz, nie spuszczając ani na chwilę czujnego wzroku z Fantusa.– Nie posiadają żadnych metali i chcą zdobyć nasze.Kulgan i chłopiec patrzyli nadal pustym wzrokiem.Pokrę­cił głową.– Wydawało mi się, że już dawno do tego doszliście, więc nic nie mówiłem.– Odstawił na bok miskę z mięsem, sięgnął za siebie i wyciągnął spod posłania jasnoczerwoną strzałę.– Pamiątka – powiedział, podsuwając bliżej strzałę, aby mogli się jej przyjrzeć.– Spójrzcie na grot.Jest zrobiony z tego same­go materiału co ich miecze, jakiś rodzaj drewna utwardzonego prawie na stal.Przejrzałem wiele przedmiotów przyniesionych przez żołnierzy i nie znalazłem ani jednej rzeczy wykonanej przez Tsuranich, która miałaby chociaż drobinę metalu w sobie.Kulgan zaniemówił na moment z oszołomienia.Po chwili odzyskał mowę.– Oczywiście! Przecież to takie proste.Odkryli sposób, w jaki mogą się przemieszczać pomiędzy swoim światem a na­szym, wysłali zwiadowców, którzy odkryli ziemie bogate w metale, których im brakuje.Co robią? Oczywiście wysyłają armię.Wyjaśnia to również, dlaczego trzymają się wysoko po­łożonych dolin w górach, a nie schodzą niżej do lasów.Dzięki temu mają swobodny dostęp do.kopalni Krasnoludów!Podskoczył do góry z wrażenia.– Muszę natychmiast poinformować obu Książąt.Trzeba bezzwłocznie powiadomić Krasnoludy, aby miały się na ba­czności przed najazdem na kopalnie.Kulgan zniknął po drugiej stronie zasłony przy wyjściu.Pug siedział zadumany.Po chwili spojrzał na Meechama.– Meecham, dlaczego nie próbowali z nami handlować? Meecham pokręcił głową.– Tsurani? Na podstawie tego, co widziałem, głowę daję, że myśl o handlu ani na sekundę nie zaświtała im w umyśle.To bardzo wojowniczo nastawiony naród.Te bękarty biją się jak stado demonów.Gdyby mieli kawalerię, przepędziliby tę naszą zbieraninę w okamgnieniu do LaMut, a potem spalili razem z miastem.Gdyby jednak udało się nam ich wyczerpać tak, jak to robi buldog, który się wczepia zębami i nie pusz­cza, aż przeciwnik się zmęczy, może po pewnym czasie do­prowadzilibyśmy do pomyślnego końca.Spójrz tylko, co się przydarzyło Keshowi.Stracili połowę Bosanii na północy na rzecz Królestwa jedynie dlatego, że Konfederacja po prostu wyczerpała ich siły, wzniecając na południu jedno powstanie za drugim.Po pewnym czasie Pug przestał liczyć na wczesny powrót Kulgana, zjadł samotnie kolację i przygotował sobie posłanie.Meecham zrezygnował z pilnowania jedzenia maga przed za­kusami smoka i też udał się na spoczynek.Pug leżał w ciemności, wpatrując się w dach namiotu i wsłuchując się w miarowe bębnienie kropel deszczu oraz ra­dosne mlaskanie smoka.Po chwili zapadł w sen i przyśnił mu się mroczny tunel i migotliwe światełko znikające w jego głębi.Kolumna posuwała się powoli przez las.Otaczały ich wy­sokie, grube drzewa i mgła ciężka od wilgoci.Przednie straże przeczesywały nieustannie teren wzdłuż trasy przemarszu sprawdzając, czy Tsurani nie przygotowali zasadzki.Blade słońce z trudem przebijało się przez korony drzew.Wszystko dookoła było szarawozielone, a widoczność ograniczona do zaledwie paru kroków.Na czele kolumny jechał młody kapitan armii LaMut, Vandros, syn starego barona LaMut.Vandros był jednym z naj­rozsądniejszych i najzdolniejszych oficerów w całej armii Brucala.Tworzyli dwójki.Pug jechał obok żołnierza, tuż za Kulganem i Meechamem.Od czoła kolumny przyszedł rozkaz zatrzymania się.Pug ściągnął wodze konia i zsiadł.Na lek­kim, skórzanym kaftanie miał dobrze naoliwioną kolczugę, a na wierzchu krótki płaszcz wojsk LaMut, ozdobiony na pier­si szarą wilczą głową otoczoną niebieskim kręgiem.Grube, wełniane spodnie wepchnięte były w buty z wysokimi cho­lewami.Na lewym ramieniu wisiała tarcza, a u pasa miecz.Czuł się jak prawdziwy żołnierz.Harmonijny wygląd całości psuł trochę za duży hełm, co sprawiało, że wyglądał odrobinę komicznie.Kapitan Vandros podjechał do stojącego Kulgana.Zsiadł z konia.– Zwiadowcy wypatrzyli obóz niecały kilometr przed na­mi.Mówią, że straże ich nie spostrzegły.Kapitan wyciągnął mapę.– Jesteśmy mniej więcej w tym miejscu.Poprowadzę mo­ich ludzi do ataku na pozycje wroga.Z obu flank wspomoże nas kawaleria z Zun.Wy pojedziecie z kolumną, którą będzie dowodził porucznik Garth.Przejedziecie przez obóz wroga.Nie zatrzymujcie się.Jedźcie dalej, w stronę gór.Spróbujemy dołączyć do was, jeżeli zdołamy.Gdybyśmy nie pojawili się do zachodu słońca, radźcie sobie sami.Jedźcie cały czas przed siebie, nawet powoli, ale jedźcie.Starajcie się wycisnąć z koni jak najwięcej, ale nie zagońcie ich na śmierć.Muszą przeżyć.Mając je, zawsze prześcigniecie obcych, na piechotę.nie dam za was złamanego grosza.Tsurani biegają jak wściekłe bestie.Kiedy już znajdziecie się w górach, przejedźcie przez prze­łęcz.Do doliny możecie wjechać godzinę po zachodzie słońca.Północna Przełęcz zostanie zaatakowana o wschodzie słońca, więc jeżeli uda wam się dotrzeć bezpiecznie do doliny, nie powinniście napotkać prawie żadnego oporu między wami a Północną Przełęczą.Kiedy już będziecie w dolinie, nie wolno wam zatrzymywać się pod żadnym pozorem.Jeżeli ktoś spad­nie z konia, musicie go zostawić.Celem misji jest zdoby­cie i dostarczenie informacji dla dowództwa.Spróbujcie teraz trochę odpocząć.To wasza ostatnia szansa na odpoczynek w najbliższym czasie.Za godzinę atakujemy.Odprowadził konia na czoło kolumny.Kulgan, Meecham i Pug usiedli.Nie odzywali się ani słowem.Mag nie nosił żadnej zbroi, ponieważ, jak twierdził, zakłócałoby to działanie jego magii.Pug był skłonny przypuszczać, że kłóciłoby się to raczej z jego obwodem w pasie.Meecham, jak wszyscy, miał przypasany miecz u boku, lecz oprócz tego również krótki, kawaleryjski łuk.Twierdził, że woli łucznictwo od bezpośred­niego starcia, chociaż Pug wiedział dobrze z wielu godzin le­kcji, których Meecham mu udzielił, że walka mieczem to dla niego nie pierwszyzna.Godzina oczekiwania wlokła się niemiłosiernie.Pug czuł rosnące napięcie i podniecenie.Gdzieś w środku kołatały się w nim jeszcze chłopięce marzenia o bohaterskich czynach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl