[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak, ogrzej nam łoże uśmiechnął się Harry. Muszę jeszcze pomówić z Beatrice o interesach.To nie potrwa długo.Celia ucałowała mnie, a Harry'ego poklepała po policzku wachlarzem, kiedy otwierał jej drzwi.Potemwrócił na swoje miejsce przy kominku, Interesy? spytałam, marszcząc znacząco brew. W zasadzie tak uśmiechnął się porozumiewawczo. Sądziłem, Beatrice, że doszłaś już do siebiepo porodzie.Rozmyślałem o pokoju na strychu.Ogarnęła mnie fala zmęczenia. Och, nie, Harry odrzekłam. Nie dzisiaj.Czuję się dobrze i niebawem znów się spotkamy wnaszej kryjówce, ale nie dzisiaj.Wrócił John, a i Celia czeka na ciebie.Spotkamy się tam może jutro. Jutro nie będziesz się mogła wymknąć od wypoczętego Johna twierdził Harry.Wyglądał jakrozkapryszone dziecko, któremu nie chcą dać zabawki. Przez najbliższe tygodnie nie będziesz miała dlamnie czasu.Trzeba dzisiaj.RLTWestchnęłam ze zmęczenia.Natrętność Harry'ego i samolubna chęć zaspokajania żądzy napawała mnieniesmakiem. Nie powtórzyłam. To niemożliwe.Tam jest ciemno i zimno.Nie kazałam rozpalić kominka.Spotkamy się wkrótce, dziś jednak to niemożliwe. A więc tutaj! zapalił się Harry. Tu przy kominku.Nie widzę przeszkód, Beatrice. Nie, Harry moja irytacja rosła. John śpi w bibliotece, lecz w każdej chwili może się obudzić.Celia czeka na ciebie na górze.Idz do Celii, ona cię pragnie. Dziś w nocy pragnę ciebie oznajmił Harry z uporem, a jego twarz przybrała zacięty wyraz.Skoro nie możemy iść do tamtego pokoju, pragnę ciebie tutaj, teraz.Baraszkowanie z Harrym na szorstkim dywanie to ostatnia rzecz, jaka by mi przyszła wtedy do głowy,lecz wydawało się, że nie da się tego uniknąć. Chodz, Beatrice Harry był natrętny jak szczeniaczek.Ukląkł i jedną ręką objął mnie w talii, a drugą zanurzył pod moje spódnice i halki. A więc dobrze odezwałam się gniewnie. Poczekaj, Harry, podrzesz mi suknię. I szybkorozwiązałam staniczek, podniosłam spódnice i halki i położyłam się przed kominkiem.Widząc jego upór, zrozumiałam, że najlepszym sposobem na pozbycie się go będzie szybkiezałatwienie sprawy.Podniecony Harry upora się ze swym nudnym zadaniem w parę minut.Już sama mojabliskość sprawiła, że dyszał ciężko i poczerwieniał na twarzy.Obnażył się od pasa w dół, a ja leżałam naplecach, bynajmniej nie zachęcająco, i pozwoliłam, aby we mnie wszedł. Och, Beatrice powiedział, a ja uśmiechnęłam się ponuro.Wolał spółkowanie bez entuzjazmu z mojej strony niż gorące pocałunki Celii w łożu pana domu.Kiedyjego ciało zaczęło kołysać się znajomym rytmem, mnie także ogarnęło przyjemne uczucie.Uniosłam niecobiodra, a Harry z jękiem wsunął się we mnie jeszcze głębiej.Dopasowałam się do jego rytmu i zapomniałamjuż o swym początkowym oporze.Fale żaru mające zródło w ośrodku rozkoszy zalewały całe moje ciało, aż pokoniuszki palców.Zbliżał się moment całkowitego oddania się słodkiej rozkoszy.Resztką świadomości zarejestrowałam dzwięk niepodobny do chrapliwych jęków Harry'ego, do mojegoposapywania trzask otwieranych drzwi.i wtedy.za pózno, o wieki za pózno, zdałam sobie sprawę, że totrzask otwieranych drzwi salonu, odgłos klamki naciskanej dłonią mamy.Zareagowałam bardzo, bardzo wolno.Ociężale otworzyłam oczy, jak gdyby powieki ważyły tony.Mójbrat rytmicznie opadał i podnosił się, a ja napotkałam wzrok mamy.Stała w drzwiach niczym słup soli.Od świec z korytarza biła jasność.Oświetlała scenę rozgrywającą sięprzed jej oczami.Wypięte, tłuste białe pośladki Harry'ego.Moja blada twarz gapiąca się milcząco znadaksamitnego rękawa brata.Nadciągała katastrofa.Powolnie, nieubłaganie jak blask wschodzącego słońca. Zostawiłam tu książkę odezwała się mama niedorzecznie, wpatrzona w nasze ciała splecione wświetle dogasającego na kominku ognia.Harry zamarł.Leżał na mnie, lecz odwrócił głowę w stronę drzwi.Wybałuszone oczy, spocona czerwona twarz. Przyszłam po książkę powtórzyła.Zwiecznik wypadł jej zrąk i runęła w tył, na plecy, jak gdyby ten widok własnych dzieci spowodował natychmiastową śmierć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]