[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem o tym.Jeśli więc będę się tutaj modlić, nasz Pan na pewno mnie wysłucha. Jestem o tym przekonany, pani. Tak, tak.Ja też mówi z całą powagą.Siedzą razem w zamierającym świetle jaskrawej, moreloworóżowej łuny zachodu.Obojemają świadomość, że ich dłonie, choć już się nie dotykają, pozostają zbyt blisko.Lucreziaodsuwa się, skrępowana. Dziękuję ci mówi. Rada& rada jestem, że to ciebie posłali, by mnie powiadomić.Pedro skłania głowę. Pójdę już& jeśli sobie życzycie. Chciałabym& Jeśli nie masz nic przeciwko temu& Może zostałbyś jeszcze trochę?Mniszki są bardzo miłe, ale w mojej celi po zmroku robi się ponuro, a tutaj jest tak pięknie.Podnosi twarz do światła, tak że jej skóra lekko połyskuje. Pani, zostanę tutaj, aż upłynie noc i wstanie nowy dzień, jeśli to pomoże. Ha! Nie jestem pewna, czy ksieni by na to pozwoliła.Mówisz jak rycerz z romansu,Pedro Calderónie. Nie chciałem& Pedro spuszcza oczy. Nie, nie.To nic złego być kimś takim.Myślę, że świat byłby gorszy bez odwagiBowona czy miłości Lancelota i Ginewry.Kiedy byłam dzieckiem, uwielbiałam takieopowieści&Urywa, nagle zdając sobie sprawę, co mówi, uświadamiając sobie, że na moment zupełnieprzestała myśleć o potworności losu Juana.Podobnie jak Pedro który teraz wyobraża sobie, jak cudownie byłoby siedzieć razemz nią w gasnącym świetle i opowiadać sobie romanse.I jak gdyby to się zdarzyło mógłbyumrzeć szczęśliwy.Wspinający się po szczeblach kariery Hiszpanie nie są, niestety, tak zniewoleni urokiemDantego, by czytać go równie pilnie jak wykształceni rzymianie toteż marzycielski młodziannie zabawił w drugim kręgu piekła, gdzie mógłby dziwować się nad ognistym wichremmiotającym grzesznikami albo wysłuchać żałosnej historii Franceski i brata jej męża Paola,których wspólne upodobanie do poezji rycerskiej przywiodło do grzechu i wiekuistych katuszy,tak okrutnych, że do łez wzruszyły samego Dantego.A Lucrezia? Cóż, Lucrezia zna tę historię wystarczająco dobrze.Tak jak marzy jednako raju po śmierci, marzy również, by móc zakosztować go na ziemi.Ma siedemnaście lati jednego brata, którego okrutnie zamordowano, drugiego, który kocha ją za bardzo,i odrzuconego męża, który nie kocha jej wcale.Siedzi schwytana w wir żalu, lęku i tęsknoty.A mimo to, mimo całej tej konfuzji, czuje, że warto żyć.Ach, Juanie&Po drugiej stronie ścieżki otwierają się drzwi, w których rysuje się sylwetka siostryfurtianki.Konwent szykuje się do snu i wszelkie wizyty, nawet najpotężniejszych gości, musządobiec końca.Oboje natychmiast zrywają się na nogi. Jestem ci wdzięczna, Pedro Calderónie mówi Lucrezia szybko. Chciałabym wysłaćodpowiedz, ale jest pózno, a ja muszę zebrać myśli& Mogę wrócić rankiem, pani.Zostałem wyznaczony na kuriera między Watykanema klasztorem. Och, więc& przyjedziesz tu jeszcze? Niezawodnie.Pedro przyklęka na jedno kolano i ujmuje jej dłoń. Powiedz mojemu bratu i ojcu, że sercem jestem z nimi i że z Bożą pomocą znajdęsłowa, by ich pocieszyć.W niewielkim oknie na drugim piętrze stoi ksieni, przyglądając się ich rozstaniu.Kiedy klasztor otwiera podwoje dla szlachetnie urodzonych niewiast w opałach, zawszejest to wyzwanie: czas, jaki zajmuje wniesienie ich kufrów i wprowadzenie służących, to, jakrazem z nimi do klasztoru wnika świat, wstrząsając z trudem wypracowanym spokojem ujętegow regułę nabożeństwa.Przez lata ksieni Pichi naoglądała się rozmaitych dramatówrozgrywających się w obrębie murów i nauczyła się biegle odczytywać sygnały.Poszukującnowych mniszek, musi rozróżniać w dziewczętach to, co duchowe, od tego, co zmysłowe niezawsze jest to łatwe zadanie, kiedy w ich ciałach wrze tak samo jak w sercach.Gdy młodziutkaLucrezia odeszła, żeby zająć swoje miejsce w świecie, ksieni modliła się, by Bóg zachował ją odzbyt wielkiego pokuszenia.Jego wola jednak często działa w sposób, którego nie zdołająprzewidzieć nawet najpokorniejsze Jego dzieci.Tej nocy ksieni wspomina Lucrezię w pacierzu.I odnotowuje w myślach, że musi porozmawiać z furtianką o zaglądaniu do wirydarza podczaswieczornej godziny prywatnej modlitwy. Rozdział 30W końcu, popołudniem w niedzielę 18 czerwca, po trzech dniach i trzech nocach żałoby,Aleksander wzywa służącego, by go umył i odział.Po namowach zgadza się przełknąć trochęzupy i rozcieńczonego wodą wina.Potem pozwala wejść Burchardowi.Przez niego przesyłaoczekującym kardynałom wiadomość, że dziękuje im za ich poczciwe czuwanie i prosi, aby udalisię teraz na spoczynek we własnych łóżkach.Rano przemówi do nich na zamkniętymkonsystorzu Zwiętego Kolegium
[ Pobierz całość w formacie PDF ]