[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwili ataku odbierałem im strach.W zamian za to obdarowywałem ich umysły miłymidoznaniami.Po wszystkim zaleczałem ich rany i odbierałem wszelkie wspomnienia.Niekiedy zdarzało się nawet, \e siłą woli doprowadzałem którąś z moich ofiar do stanupodobnego euforii.Wszystko zale\ało od konkretnej sytuacji oraz mojego aktualnego10912641851264185humoru.Trochę te\ od nastawienia względem osoby, którą to danego dnia wybierałem naswojego \ywiciela.Czasem próbowałem te\ naprawić coś w ich ludzkim, poplątanymniekiedy \yciu.To jednak zdarzało się bardzo rzadko.Z reguły nie starałem się nikogo na siłęuszczęśliwiać.Teraz \egnając się z ponurymi myślami dotyczącymi własnej przeszłości wróciłem dosypialni.Otworzyłem ciemnobrązową szafę, która zajmowała jedną stronę pokoju i wyszukałemodpowiednią garderobę.Tym razem była to bordowa jedwabna koszula, czarne spodnie itakiego\ samego koloru skórzana kurtka.Prosta, niemal sportowa, sięgająca do połowy uda.Pośpiesznie ubrałem się.Celowo unikając spoglądania w kierunku niskiego, pokrytegomozaiką stolika, na którym nadal le\ał pierścionek Leny.Nie miałem ani chęci, ani nawet siłyna niego patrzeć.A jednak nawet gdy nie patrzyłem, to i tak wiedziałem, \e wcią\ tam był.Ju\ sama ta świadomość była udręką.Jeszcze go nie oddałem.Ka\dej kolejnej nocy powtarzałem sobie, \e zrobię to jutro.Ajednak to jutro jeszcze nie nastąpiło.Teraz jednak potrzebowałem krwi.Wyszedłem z domu.Zjechałem windą na dół i przekroczywszy próg cię\kich szklanych,oprawionych w metal drzwi znalazłem się na ulicy.Udałem się do pobliskiego klubu.Tamzawsze najłatwiej było znalezć coś na ząb.Polowanie pośród bawiących się młodych ludzi nie stanowiło nigdy najmniejszegoproblemu.Zwłaszcza teraz, w pozbawionym większości zasad moralnych dwudziestympierwszym wieku.Zwykle nie musiałem się nawet starać.Ofiary same wpadały w moje ręce.Czasem tylko musiałem nieco je zachęcić, co nigdy nie nastręczało mi kłopotu.Jakpodejrzewałem i tego piątkowego wieczora nie miało okazać się to zbyt trudne.Na szczęście głód zagłuszył nieco rozterki, które rozdzierały mnie w ostatnich dniach,dzięki czemu choć na chwilę powróciła moja zwykła powłoka.Ta cyniczna i zimna.Gdy tylko znalazłem się w środku, otoczyła mnie głośna muzyka.Omiotłem wzrokiemprzestronne, pogrą\one w mroku pomieszczenie.Szybko w oko wpadła mi pewnadziewczyna.Choć byłem wampirem, to jednak nadal pozostawałem mę\czyzną, przez cowolałem kobiety.Rudowłosa dziewczyna samotnie siedziała przy barze, sącząc koktajl sporządzony na bazietequili.Poczułem zapach alkoholu.Skoncentrowany, odrzuciłem wszelkie inne bodzce poza tymi, które docierały do mnie odtej kobiety.Była idealna.W jej sercu wyczułem smutek, wymieszany z gniewem.Zaglądającgłębiej, prędko odkryłem co było przyczyną jej podłego samopoczucia.W moim mózgu jeden po drugim zaczęły pojawiać się obrazy, dzwięki oraz towarzysząceim uczucia i nastroje.Słowem wszystko to, co spotkało ją tego dnia, a o czym bezustannierozmyślała.Nic dziwnego, \e siedziała teraz w barze, próbując topić smutki w alkoholu, zupełnie niewiedząc, co dalej z sobą począć.Osamotniona, pogrą\ona w roz\aleniu i kipiąca gniewem zpowodu tego, co się jej przytrafiło.Została wyrzucona z pracy.Dotąd była ekspedientką w jakimś butiku w centrum, leczsklep ten zamknięto i tym sposobem została pozbawiona tego i tak dość mizernego zródłautrzymania.Jakby tego było mało, to jeszcze pokłóciła się ze swoim chłopakiem.Z powodupieniędzy.Gnojek oznajmił jej, \e nie będzie jej utrzymywał.Jeśli nie jest w stanie zapłacić połowyczynszu za wynajmowane mieszkanie, to równie dobrze mo\e się wynieść i dać mumo\liwość uło\enia sobie \ycia z kimś, kto będzie od niej lepszy.Skąd biorą się takie dupki?11012641851264185 Za moich czasów utrzymanie kobiety było obowiązkiem mę\czyzny.Zapewnienie jejwszystkiego, czego potrzebowała było uwa\ane za punkt honoru.Czy ów męski honor dziśnic ju\ nie znaczył?!To nie z tą dziewczyną było coś nie tak.To jej facet był \yciowym nieudacznikiem, któryo swoje niepowodzenia obwiniał wszystkich innych, poza sobą samym.Skończony idiota!Kierując się pokrętną logiką pomyślałem, \e wieczór spędzony w moim towarzystwiedobrze zrobi tej dziewczynie.W sumie to lepsze ni\by siedziała tu sama, pogrą\ona wponurych myślach.Choć prawdopodobnie starałem się jedynie zagłuszyć w ten sposóbpojawiający się wewnętrzny głos sumienia, który wołał o pomstę do nieba.Przecie\ ja byłem potworem, co czyniło mnie raczej ostatnią rzeczą, która powinna ją terazspotkać.A jednak sam sobie starałem się wytłumaczyć dlaczego pragnąłem ją wykorzystać iskrzywdzić jeszcze bardziej.Ale z drugiej strony dziewczyna była taka słodka w tej swojej rozpaczy.I przy okazjimusiałem przyznać, \e tak\e dość ładna.I zupełnie bezbronna.Dzisiaj to wszystko, połączone w jedną całość, wydało się mi wyjątkowo kuszącymzestawem.Na tyle kuszącym, by nie pozwolił mi on przejść obok.Nie mogłem się oprzeć.Nieśpiesznym krokiem ruszyłem w jej stronę.Po drodze spojrzałem jeszcze w kierunkuuwieszonej niemal pod samym sufitem budki, w której rezydował tutejszy DJ.Była tam całamasą ró\nych sprzętów do miksowania muzyki i wszystko to, co było mu potrzebne.Na ułamek sekundy skrzy\owałem swój wzrok ze wzrokiem mę\czyzny.To wystarczyło.Umysł młodego człowieka nie bronił się przed sugestią.Kilka sekund pózniej z głośnikówpopłynęła znacznie bardziej odpowiadająca mi w tej chwili wolna melodia przepełnionazmysłowością.No, tak lepiej.Jak\e łatwo było czasem kierować postępowaniem ludzi.Wystarczyło krótkie, wydane wmyśli polecenie a oni robili dokładnie to, czego od nich oczekiwałem.Niekiedy bywało towybornie upajające.A im większe było moje pragnienie, tym bardziej mi się to podobało.Wtej chwili owo pragnienie było doprawdy wielkie.Zwykle nie miałem w zwyczaju nadu\ywać swojej władzy.No, mo\e czasem.Rzeczywiście, tu musiałem przyznać się nawet sam przed sobą.Jak to kiedyś powiedziałOscar Wild: Potrafię oprzeć się wszystkiemu oprócz pokusy.A wampir wewnątrz mnie domagał się niekiedy zaspokojenia jego kaprysów.Mądrzy ludzie mówią, \e posiadanie władzy to wielka odpowiedzialność i to, \e mo\eszcoś zrobić, wcale nie upowa\nia cię do tego, abyś faktycznie to robił.Ale ja nie byłem ju\ przecie\ człowiekiem.- Cześć szepnąłem, gdy tylko stanąłem obok dziewczyny.Pochylając się nad nią chłonąłem jej zapach.Do tej pory siedziała zwrócona w stronę kontuaru.Tylko na chwilę odwróciła się w stronęśrodka sali.Wtedy, gdy ją wypatrzyłem.Pózniej ponownie utkwiła wzrok w znajdującym sięprzed nią kieliszku.Teraz okręciła się na ruchomym krześle i nieco zmieszana spojrzała namnie smutnymi, nic nie rozumiejącymi oczyma.Czułem, \e miała ochotę mnie spławić, lecz gdy tylko nasz wzrok skrzy\ował się widaćbyło, \e zmieniła zdanie.Jak zresztą mogłaby go nie zmienić? Dziś miała być moja i nic ju\na to nie mogła poradzić.Ofiara wampira nigdy nie ma wyboru
[ Pobierz całość w formacie PDF ]