[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oni wierzą.Naprawdę wierzą. No to niech sobie wierzą. Pete gwałtownie machnął tanim cygarem. Nic nierozumiesz? Nawet gdybyś spojrzał temu reporterowi prosto w oczy albo raczej prostow kamery, że się tak wyrażę, i powiedziałbyś jasno i wyraznie coś w rodzaju: Myślicie,że robię broń? Sądzicie, że t o właśnie przynoszę z hiperprzestrzeni, z tego nadnatural-nego głupawego świata? nikt by ci nie uwierzył. Ale ich trzeba chronić powiedział Lars. Przed czym? Przed wszystkim.To nasz obowiązek.A oni myślą, że to właśnie robimy. Broń nie jest żadną ochroną rzekł po chwili Pete. Już nie, od czasu.samwiesz.Od 1945.Gdy rozwalili tamto miasto Japońcom. Ale prosapy myślą, że jest.Bo to w zasadzie jest jakaś ochrona. I w zasadzie o tym właśnie się ich zapewnia. Mam tego dość powiedział Lars. %7łyję w świecie złudzeń.Szkoda, że nie uro-24dziłem się prosapem.Bez moich zdolności byłbym jednym z nich i nie wiedziałbymtego wszystkiego, co wiem dzisiaj.Należałbym do fanów Radosnego Włóczęgi, którzyprzyjmują za dobrą monetę to, co im się mówi i we wszystko wierzą, bo widzieli to nawielkim ekranie w stereo i w kolorze, jak żywe.A tak jestem nie wiadomo kim, niby ko-giem, ale.Wszystko gra gdy wpadam w stan śpiączki, w ten cholerny trans; wtedy o ni-czym nie myślę, nie słyszę szyderczego głosu w moim wnętrzu. Jakiego szyderczego głosu? O co ci chodzi? Pete rzucił mu zaniepokojone spoj-rzenie. A ty nie słyszysz w sobie takiego szyderczego głosu? spytał zaskoczony Lars. W żadnym razie! Za to głos w moim wnętrzu mówi mi: Jesteś wart dwa razy wię-cej poskredów niż ci płacą.Tak mówi głos w moim wnętrzu i ma rację.Wkrótce zamie-rzam porozmawiać z Jackiem Lanfermanem o podwyżce.Oczy Pete a zabłysły udanym gniewem. Myślałem, że czujesz się tak jak ja powiedział Lars.Doszedł teraz do wniosku, że zakładał, iż wszyscy, nawet generał George McFarlaneNitz, mają taką jak on postawę wobec tego, czym się zajmują, że wstyd i poczucie winynie pozwalają im spojrzeć w oczy innym. Wyskoczmy za róg napić się kawy zaproponował Pete. Istotnie, powinniśmy zrobić przerwę.5.Lars wiedział, że kawiarnia jako instytucja ma za sobą długą i bogatą historię.Wynalazek, jakim była kawiarnia, wymiótł pajęczyny z umysłów angielskiej inteligen-cji za czasów Samuela Johnsona i wytępił ciemnotę odziedziczoną w spadku po siedem-nastowiecznych pubach.Zdradliwe stout, sack czy ale nie sprzyjały mądrości, żywościumysłu, pisaniu poezji, czy choćby wyznawaniu sensownych poglądów politycznych.Przyczyniły się natomiast do powstania silnej wzajemnej niechęci, która przerodziła sięw religijną bigoterię.Ta zaś wraz z ospą zdziesiątkowała naród angielski.Kawa odwróciła ten trend.W historii nastąpił decydujący zwrot.a wszystko toz powodu kilku zmarzniętych ziarenek, które znalezli pośród śniegu obrońcy Wiedniapo wycofaniu się Turków.Przy stoliku siedziała z filiżanką w dłoni mała, ładniutka panna Bedouin.Zgodniez modą wyeksponowała piersi zakończone srebrnymi stożkami. Panie Lars! zawołała na jego widok. Niech pan siądzie przy mnie! Dobrze odparł Lars, po czym on i Pete usiedli przy stoliku panny Bedouin.Przyglądając się uważnie dziewczynie Pete oparł na stole owłosione łapska i splótłpalce. Hej zwrócił się do niej jak to możliwe, że jeszcze nie wysadziłaś z siodła tejdziewczyny, która prowadzi jego biuro w Paryżu, tej Maren Jakiejśtam? Panie Freid zaoponowała panna Bedouin nie traktuję nikogo jako obiektuzainteresowania seksualnego.Pete uśmiechnął się szeroko. Jaka ona szczera i bezpruderyjna rzekł rzuciwszy Larsowi znaczące spojrze-nie.Istotnie, pomyślał Powderdry, pana Larsa z firmy Lars Incorporated traktuje tak bez-pruderyjnie, że aż bezpłciowo.Cóż za ironia losu! A jaka strata.Jednak panna Bedouin nie domyśliła się, o co chodzi.Była w najwyższym stopniuprosapką.Zachowywała się tak, jakby dla czterech bilionów mieszkańców Zachblokui Wschodniego Oka na nowo nastała era sprzed Upadku.Ciężar, który niegdyś dzwiga-26li wszyscy, teraz spoczywał wyłącznie na barkach kogów.Kogowie uwolnili swoją rasęod przekleństwa.jeśli słowo kog naprawdę wywodziło się łacińskiego cogito, cogno-sco, nie zaś, jak podejrzewał, od angielskiego cog.Stara angielska definicja zawsze wydawała się Larsowi niezwykle celna. Cog.Oszukiwać przy grze w kości, innymi słowy kantować, cyganić, nabierać, szachrować.Ja też mógłbym być szczery, pomyślał, gdybym o niczym nie wiedział.Szczerość tożadna cnota.Od czasów średniowiecza głupiec bez obrazy, panno Bedouin maprawo bredzić co mu ślina na język przyniesie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]