[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZebraÅ‚o mu siÄ™ tego ranka na myÅ›lenie o zdaniach egipskich, o bogu Tot, opiekunie magii i wynalazcy jÄ™zyka.Przez chwilÄ™ podyskutowali, czy nie byÅ‚o zÅ‚udzeniem dyskutować przez chwilÄ™, skoro ich jÄ™zyk, nawet tak lokalny i argotyczny, byÅ‚, być może, jakÄ…Å› częściÄ… wieszczbiarskiej struktury, co by nie miaÅ‚o w sobie nic uspokajajÄ…cego.Doszli do wniosku, że wziÄ…wszy wszystko pod uwagÄ™, podwójne powoÅ‚anie Tota byÅ‚o oczywistÄ… gwaÂrancjÄ… zgodnoÅ›ci miÄ™dzy rzeczywistoÅ›ciÄ… a nierzeczywistoÅ›ciÄ…, i ucieszyli siÄ™, że w jakiejÅ› mierze rozwiÄ…zali zawsze niemiÅ‚y problem obiektywnej współzależnoÅ›ci.Magia czy też Å›wiat namacalny - w każdym razie istniaÅ‚ egipski bóg, który byÅ‚ w stanie uzgodnić sÅ‚ownie podmiot z przedmiotem.RzeczywiÂÅ›cie wszystko szÅ‚o jak z pÅ‚atka.(75)43W cyrku byÅ‚o znakomicie; zwodnicze Å›wiecideÅ‚ka i oszalaÅ‚a muzyka, kot-rachmistrz, reagujÄ…cy na uprzednio skrapiane walerianÄ… tablice z numerami, wzruszoÂne damy, pokazujÄ…ce potomstwu ów wymowny przykÅ‚ad darwinowskiej ewolucji.Kiedy pierwszego wieczoru Olivei-ra wyszedÅ‚ na pustÄ… jeszcze arenç i spojrzaÅ‚ ku wylotowi znajdujÄ…cemu siÄ™ u samej góry czerwonego namiotu, ku temu ujÅ›ciu, tej możliwoÅ›ci jakiegoÅ› zetkniÄ™cia, ku temu Å›rodkowi, temu oku tworzÄ…cemu pomost pomiÄ™dzy ziemiÄ… a wolnÄ… przestrzeniÄ…, przestaÅ‚ siÄ™ Å›miać i pomyÅ›laÅ‚, że może istnieje ktoÅ›, kto z najwiÄ™kszÄ… Å‚atwoÅ›ciÄ… wspiÄ…Å‚by siÄ™ po maszcie ku temu oku w górze, ale że tym kimÅ› nie jest on, który palÄ…c papierosa patrzy w górÄ™, nie jest on, który stoi na dole i pali poÅ›ród caÅ‚ej cyrkowej wrzawy.Jednego z pierwszych wieczorów zrozumiaÅ‚, dlaczego Traveler wyrobiÅ‚ mu to zajÄ™cie.Talita powiedziaÅ‚a mu to prosto z mostu podczas liczenia kasy w baraku z cegieÅ‚, który sÅ‚użyÅ‚ za bank i biuro cyrku.Oliveira i tak już to wiedziaÅ‚, tyle że inaczej, punkt widzenia Tality potrzebny mu byÅ‚ tylko po to, by z tych dwóch wersji urodziÅ‚ siÄ™ jakby nowy czas, czas teraźniejszy, w którym on sam poczuÅ‚ siÄ™ wÅ‚Ä…czony, z którym poczuÅ‚ siÄ™ zwiÄ…zany.ChciaÅ‚ przeczyć, powiedzieć, że to byÅ‚y wymysÅ‚y Travelera, raz jeszcze chciaÅ‚ poczuć siÄ™ poza nawiaÂsem czasu innych (on, który umieraÅ‚ z ochoty, aby przyÅ‚Ä…czyć siÄ™, wÅ‚Ä…czyć, być razem), ale równoczeÅ›nie zrozumiaÅ‚, że to byÅ‚o prawdÄ…, że w jakiÅ› sposób naruszyÅ‚ ich Å›wiat, Å›wiat Tality i Travelera, bez uczynków, niemalże bez intencji, ulegajÄ…c po prostu kaprysowi, zrodzonemu z nostalgii.PomiÄ™dzy sÅ‚owami Tality ujrzaÅ‚ mgliste zarysy El Cerro i rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ jej prosto w twarz, tak jak tego samego ranka w lustro, w którym przeglÄ…daÅ‚ siÄ™ myjÄ…c zÄ™by.Talita zwiÄ…zaÅ‚a nitkÄ… paczkÄ™ dziesiÄ™ciopesowych banknoÂtów i mechanicznie zaczÄ™li liczyć dalej.- Cóż chcesz - powiedziaÅ‚a.- Moim zdaniem Manu ma racjÄ™.- Pewnie, że ma - zgodziÅ‚ siÄ™ Oliveira.- Ale niezależÂnie od tego jest idiotÄ…, o czym sama wiesz aż za dobrze.- Nie, nie za dobrze.Wiem, czy może raczej wiedziaÅ‚am to, kiedy siedziaÅ‚am konno na desce.Za dobrze wiedzieliÅ›cie to tylko wy dwaj, ale ja jestem w Å›rodku, tak jak ta część wagi, co nigdy nie pamiÄ™tam, jak siÄ™ nazywa.- JesteÅ› naszÄ… EgeriÄ…, naszym mediumicznym pomosÂtem.Teraz dopiero zdajÄ™ sobie sprawÄ™ z tego, że w twojej obecnoÅ›ci obaj wpadamy w trans.Nawet Gekrepten zakoÂnotowaÅ‚a to, o czym mi doniosÅ‚a za pomocÄ… tego wÅ‚aÅ›nie efektownego czasownika.- Może być - Talita zapisywaÅ‚a obliczone banknoty.Jeżeli chcesz, żebym ci powiedziaÅ‚a, co o tym myÅ›lÄ™, to Manu nie wie, co z tobÄ… robić.Kocha ciÄ™ jak brata, z czego, jak podejrzewam, nawet ty zdajesz sobie sprawÄ™, a równoÂczeÅ›nie żaÅ‚uje, że wróciÅ‚eÅ›.- Nie musiaÅ‚ czekać na mnie w porcie.Nie posyÅ‚aÅ‚em mu, siostro, widokówek.- DowiedziaÅ‚ siÄ™ od Gekrepten, która obsadziÅ‚a geraÂnium caÅ‚y balkon, a ona dowiedziaÅ‚a siÄ™ w ministerstwie.- Diaboliczny przebieg zdarzeÅ„ - skrzywiÅ‚ siÄ™ Oliveira.- Kiedy doszÅ‚o do mnie, że Gekrepten zostaÅ‚a poinforÂmowana drogÄ… dyplomatycznÄ…, zrozumiaÅ‚em, że nie pozoÂstaje mi nic innego, jak pozwolić jej, aby rzuciÅ‚a mi siÄ™ w objÄ™cia jak oszalaÅ‚e cielÄ™.PomyÅ›l tylko, co za poÅ›wiÄ™cenie, co za rozpaczliwy penelopizm!- Jeżeli nie masz ochoty o tym mówić - powiedziaÅ‚a Talita patrzÄ…c w ziemiÄ™ - to możemy zamknąć kasÄ™ i iść po Manu.- Ależ przeciwnie, mam ochotÄ™, tylko komplikacje twoÂjego męża stwarzajÄ… mi żenujÄ…ce problemy sumienia.A już tego to ja.W krótkich sÅ‚owach: nie rozumiem, dlaÂczego sama nie rozetniesz tego wÄ™zÅ‚a.- No wiesz.- Talita popatrzyÅ‚a na niego spokojnie.- MiaÅ‚am wrażenie, że tamto popoÅ‚udnie nawet najwiÄ™kszeÂmu tÄ™pakowi powinno byÅ‚o dokÅ‚adnie zademonstrować.- Z pewnoÅ›ciÄ…, ale to wÅ‚aÅ›nie caÅ‚y twój Manu: nastÄ™pÂnego dnia idzie do dyra i zdobywa mi posadÄ™! DosÅ‚ownie w chwili, gdy ocieraÅ‚em Å‚zy kuponikiem materiaÅ‚u, zanim wyszedÅ‚em go sprzedać.- Manu jest dobry - powiedziaÅ‚a Talita.- Nigdy nie bÄ™dziesz w stanie zrozumieć, jak bardzo jest dobry.- Dziwna dobroć; niezależnie od tego, że nigdy nie bÄ™dÄ™ w stanie jej zrozumieć (co chyba rzeczywiÅ›cie jest prawdÄ…), pozwól mi poddać ci myÅ›l, że chce igrać z ogniem.Jak siÄ™ nad tym bliżej zastanowić, jest to w gruncie rzeczy cyrkowa sztuczka.A ty - wskazaÅ‚ na niÄ… palcem - masz wspólników.- Wspólników?- Tak, wspólników.Ja jestem jednym, a drugim ktoÅ›, kogo tu nie ma.Czujesz siÄ™ jÄ™zyczkiem u wagi, ażeby zastosować twoje piÄ™kne porównanie, a nie orientujesz siÄ™, że wÅ‚asnym ciaÅ‚em przeważasz na jednÄ… stronÄ™.PowinnaÅ› siÄ™ o tym dowiedzieć.- Czemu nie pójdziesz sobie, Horacio? Czemu go nie zostawisz w spokoju?- Już ci przecież tÅ‚umaczyÅ‚em: wÅ‚aÅ›nie wychodziÅ‚em z kuponami, kiedy zjawia siÄ™ ten ciemniak i mówi, że mi znalazÅ‚ pracÄ™.Co miaÅ‚em zrobić? Odmówić? ByÅ‚oby jeszcze gorzej.ZaczÄ…Å‚by podejrzewać Bóg wie co.- I w ten sposób mamy ciÄ™ na gÅ‚owie, a Manu źle sypia.- Niech bierze librium.Talita zwiÄ…zaÅ‚a piÄ™ciopesowe banknoty.Podczas wystÄ™pu kota-rachmistrza zawsze wychylali siÄ™, aby go zobaczyć, bo byÅ‚o to bydlÄ™ niewytÅ‚umaczalne, już dwa razy rozÂwiÄ…zaÅ‚ mnożenie, zanim zdążyÅ‚a podziaÅ‚ać sztuczka z walerianÄ….Traveler byÅ‚ zdumiony i prosiÅ‚ wtajemniczonych, aby go obserwowali.Ale dzisiejszego wieczoru kot byÅ‚ wrÄ™cz kataÂstrofalnie ogÅ‚upiaÅ‚y i liczyÅ‚ zaledwie do dwudziestu piÄ™ciu.PalÄ…c papierosa w jednym z przejść na scenÄ™, Traveler i Oliveira zdecydowali, że prawdopodobnie brak mu fosforu, na co należaÅ‚oby zwrócić uwagÄ™ szefowi.Dwóch klownów, nienawidzÄ…cych kota bez żadnej przyczyny, wygÅ‚upiaÅ‚o siÄ™ taÅ„czÄ…c naokoÅ‚o platformy, na której kot czyÅ›ciÅ‚ sobie wÄ…sy w Å›wietle rtÄ™ciowych lamp.Przy ich trzecim okrążeniu, pod akompaniament rosyjskiej piosenki, kot wystawiÅ‚ pazury i skoczyÅ‚ do twarzy starszemu.Publiczność jak zawsze nieprzytomnie oklaskiwaÅ‚a numer.WziÄ…wszy wózek klowÂnów, dyrektor zrewindykowaÅ‚ kota, im zaÅ› wlepiÅ‚ karÄ™ za prowokacjÄ™.ByÅ‚a to dziwna noc; patrzÄ…c w górÄ™, jak zwykle o tej porze, w samym Å›rodku czarnej dziury Oliveira widziaÅ‚ Syriusza i myÅ›laÅ‚ o owych trzech dniach, w czasie których Å›wiat stoi otworem, Manu - duchy przeszÅ‚oÅ›ci - wznoszÄ… siÄ™ i tworzÄ… pomost pomiÄ™dzy czÅ‚owiekiem a dziurÄ… w górze, pomiÄ™dzy czÅ‚owiekiem a czÅ‚owiekiem (bo kto by siÄ™ wspinaÅ‚ aż do dziury, gdyby nie chciaÅ‚ zejść odmieniony i raz jeszcze - lecz już inaczej - stanąć oko w oko ze swojÄ… rasÄ…?)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]