[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeżeli byłaś królową – zapytał – to jak doszło do tego, że spotkaliśmy cię w twoim własnym państwie ściganą jak zbiegła dziewka służebna po lesie przez tego potwor?Brunhilda zagryzła wargi i rumieniec gniewu pojawił się na jej policzkach.- A co każdą kobietę, niezależnie od jej stanu, doprowadzić może do upadku? Zaufałam mężczyźnie.To był Kotar, mój kochanek, z którym dzieliłam władzę.Zdradził mnie.Kiedy wyniosłam go do najwyższych, zaraz po mnie, godności w królestwie, dowiedziałam się, że w tajemnicy kocha się z inną dziewczyną.Zabiłam ich oboje.- Jesteś prawdziwą Brunhildą – uśmiechnął się zimno Turlogh.– I co było dalej?- Lud uwielbiał Kotara.Stary Gothan ich podburzył.To był mój największy błąd, że zostawiłam przy życiu tego starucha że nie śmiałam go zabić.No więc Gothan powstał przeciw mnie tak, jak ja powstałam przeciw niemu.Wojownicy zbuntowali się i wybili tych, którzy byli mi wierni.Mnie schwytali, ale nie odważyli się zamordować.Byłam dla nich boginią i Gothan bał się, że lud zmieni zdanie i przywróci mi koronę, więc jeszcze tej samej nocy kazał doprowadzić mnie do laguny, która oddziela tę część wyspy.Kapłani przypłynęli ze mną tutaj, aby nagą i bezbronną pozostawić mojemu przeznaczeniu.- A tym przeznaczeniem było… to? – Athelstane wskazał na wielkie ścierwo u swych stóp.Brunhilda zadrżała.- Wiele wieków temu na wyspie żyło dużo takich potworów.Tak mówią legendy.Walczyły z mieszkańcami Bal – Sagoth i pożerały ich całymi setkami.W końcu jednak w centralnej części wyspy wytępiono je zupełnie, a po tej stronie laguny wymarły wszystkie prócz tego, który żyje tu od wieków.W dawnych czasach wyruszały przeciwko niemu zastępy wojowników, ale to był największy z diabelskich ptaków i zabijał wszystkich, którzy próbowali z nim walczyć.Wtedy kapłani ogłosili go bogiem i pozostawili mu tę część wyspy.Nikt tu nie bywa z wyjątkiem tych, których przywozi mu się na ofiarę.Potwór nie mógł przedostać się do tamtej części wyspy, gdyż wody laguny roją się od rekinów, które nawet jego rozerwałyby na strzępy.Przez pewien czas ukrywałam się przed nim wśród drzew, ale w końcu mnie wypatrzył.Resztę znacie.Zawdzięczam wam życie.Co zamierzacie teraz zrobić?Athelstane spojrzał na Turlogha, a ten wzruszył ramionami.- A co możemy zrobić? Tylko zdechnąć z głodu w tym lesie.- Ja wam powiem! – zawołała dziewczyna dźwięcznym głosem.Jej oczy rozbłysły, gdy bystry umysł rozważał nowe możliwości.– Wśród tego ludu istnieje dawna legenda, mówiąca, że z morza wyjdą ludzie z żelaza i że wtedy miasto Bal – Sagoth upadnie.Wy, w kolczugach i hełmach, wydacie się im, którzy nie znają zbroi, ludźmi z żelaza.Zabiliście Gorth – golkę, ich pasie bóstwo… przychodzicie z morza, jak ja… będą patrzeć na was jak na bogów.Chodźcie ze mną i pomóżcie mi odzyskać moje królestwo! Zrobię z was mych doradców, obsypię zaszczytami! Piękne stroje wspaniałe pałace, najładniejsze dziewczęta – wszystko należeć będzie do was!Obietnice spłynęły po umyśle Turlogha, nie pozostawiając śladu.Zdumiała go jednak hojność tej oferty.Zapragnął obejrzeć to niezwykłe miasto, o którym mówiła Brunhilda, zaś myśl o dwóch wojownikach i dziewczynie, stających do walki o koronę przeciwko całemu narodowi, poruszyła do głębi tego celtyckiego błędnego rycerza.- Zgadzam się – rzekł.– A ty, Athelstane?- Mój brzuch jest pusty – stwierdził olbrzym.- Pokaż mi jedzenie, a wyrąbię sobie do niego drogę przez całą hordę kapłanów i wojowników.- Prowadź nas do miasta – zwrócił się Dalkazjanin do Brunhildy.- Naprzód! – krzyknęła, w dzikim uniesieniu podnosząc białe ramiona.– Niech drżą teraz Gothan, Ska i Gelka! Z wami przy boku odzyskam koronę, którą mi wydarli, a tym razem już nie oszczędzę mego wroga! Strącę Gothana z najwyższych blanków, choćby trzewia ziemi zadrżały od wycia jego demonów! Zobaczymy, czy bóg Gol – goroth da sobie radę z mieczem, który odciął nogę Gorth – golki.Odrąbcie jeszcze łeb tego potwora, żeby ludzie widzieli, że pokonaliście ptasie bóstwo.A teraz za mną! Słońce wspina się coraz wyżej, a ja dzisiejszej nocy chcę spać w swoim pałacu.Cała trójka wkroczyła w cień wielkiego lasu.Przez splatające się wysoko ponad ich głowami gałęzie sączyło się tylko niezwykłe, mgliste światło.Nie widać było żadnych śladów zwierzęcego życia poza nieczęstym barwnie upierzonym ptakiem albo dużą małpą.Były one, jak ich poinformowała Brunhilda, niedobitkami z dawnych epok, niegroźnymi, póki nie zostały zaatakowane.Po pewnym czasie typ roślinności uległ zmianie.Drzewa stały się niższe i miały cieńsze pnie, wśród gałęzi zaś dało się dostrzec przeróżnego rodzaju owoce.Brunhilda pokazała wojownikom, które z nich nadają się do jedzenia, więc posilali się w marszu.Turloghowi wystarczyło to, ale Athelstane, chociaż pochłaniał ogromne ilości owoców, nie mógł zaspokoić głodu.Były dla niego zbyt skromnym posiłkiem, bo przyzwyczajony był do bardzo solidnego wyżywienia.Nawet u wikingów, lubiących jeść dużo, zdolność tego wielkoluda do pochłaniania ogromnej ilości mięsa i piwa budziła podziw
[ Pobierz całość w formacie PDF ]