[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tak? zdziwiła się Kelly. Proszę nam o tym opowiedzieć. Zaczęło się wczoraj rano stwierdziła pani English. Tracy przyszła do mnie z prośbą,żebym popilnowała jej domu.Ja i tak go pilnuję, ale Tracy była bardzo konkretna.Chciała,żebym ją poinformowała, czy wałęsają się tam jacyś obcy.I jeden taki się przywałęsał. Ktoś, kogo nigdy przedtem pani nie widziała? Nigdy potwierdziła stanowczo pani English. Co robił? pytała Kelly. Wszedł do środka. Kiedy Tracy nie było w domu? Zgadza się. Jak tam wszedł? Nie wiem odparła pani English. Myślę, że miał klucz, bo otworzył drzwi wejścio-we. Czy to był wysoki mężczyzna o ciemnych włosach? Nie, blondyn średniego wzrostu odpowiedziała pani English. Bardzo dobrze ubra-ny.Jak bankier albo prawnik. I co potem się stało? zapytała Kelly. Nic.Ten mężczyzna w ogóle nie wyszedł, a kiedy zrobiło się ciemno, nawet nie zapaliłświatła.Tracy wróciła pózno, z innym blondynem.Ten był większy i miał na sobie biały kitel. Taki, jakie noszą lekarze? spytała Kelly i mrugnęła do Briana. Albo rzeznicy dodała pani English. W każdym razie Tracy nie przyszła ze mnąpomówić, choć powiedziała, że przyjdzie.Po prostu weszła do domu z tym drugim mężczyzną. A potem? Przez jakiś czas wszyscy byli w środku.Potem ten pierwszy mężczyzna wyszedł i odje-chał.A niedługo pózniej Tracy i ten drugi wyszli z walizkami. Z walizkami, jakby udawali się w podróż? Tak.Ale dziwna to była pora na podróż.Dochodziła prawie północ.Wiem o tym, bodawno już nie poszłam tak pózno spać. Dziękujemy, pani English powiedziała Kelly. Bardzo nam pani pomogła.Pokazała Brianowi, żeby się zbierał do wyjścia. Czy będę w telewizji? spytała pani English. Powiadomimy panią odrzekła Kelly.Pomachała jej ręką, poszła do samochodu i usia-dła za kierownicą. Ta historia staje się coraz ciekawsza skonkludowała. W życiu bymnie przypuszczała, że Tracy Reggis może się zdecydować na ucieczkę ze swoim ściganym eks-mężem.A wydawała się taką rozsądną osobą.Koniec świata!254* * *W restauracji Onion Ring przy autostradzie Prairie, chaos towarzyszący porze lunchu za-marł o godzinie trzeciej.Wyczerpani pracownicy dziennej zmiany zebrali swoje rzeczy i wyszli wszyscy z wyjątkiem Rogera Polo, kierownika.Człowiek tak sumienny jak on nie mógłwyjść, nie upewniwszy się przedtem, że nocna zmiana gładko przejmie swoje obowiązki.Do-piero wtedy oddawał ster Paulowi, kucharzowi, pełniącemu funkcję kierownika pod nieobec-ność Rogera.Kiedy Roger zakładał nową taśmę do jednej z kas, Paul przyszedł na swoje stanowisko zagrillem i zaczął po swojemu ustawiać naczynia. Duży dziś ruch na drodze? zapytał Roger, wsuwając bęben z taśmą. Nie tak zle odparł Paul. A tutaj był duży? Strasznie potwierdził Roger. Kiedy otworzyłem, chyba ze dwadzieścia osób czeka-ło pod drzwiami, a potem ciągle był tłok. Widziałeś dzisiejszą gazetę? zapytał Paul. Chciałbym powiedział Roger. Nie miałem nawet okazji, żeby usiąść i zjeść. Przeczytaj ją poradził Paul. Ten szalony lekarz, który przyszedł tu w piątek, zamor-dował wczoraj w nocy jakiegoś faceta w Higgins i Hancock. %7łartujesz! wyrwało się Rogerowi.Zupełnie odjęło mu mowę. Jakiegoś biednego Meksykanina z sześciorgiem dzieci mówił Paul. Strzelił muw oko.Wyobrażasz sobie?Roger żadną miarą nie umiał sobie tego wyobrazić.Oparł się o blat.Kolana nagle mu zmię-kły.Był wściekły, kiedy dostał w twarz teraz czuł się szczęściarzem.Zadrżał na myśl, comogłoby się stać, gdyby doktor przyszedł wtedy do Onion Ring uzbrojony. Co komu pisane dodał filozoficznie Paul.Odwrócił się i otworzył lodówkę.Patrząc napudło z kotlecikami, zobaczył, że jest prawie puste. Skip! wrzasnął Paul.Widział go w sali restauracji, opróżniającego kubły na śmieci. Masz tę gazetę? zapytał Roger. Tak.Leży na stole w szatni.Poczęstuj się. Co jest? spytał Skip.Podszedł od zewnątrz do kontuaru. Przynieś mi hamburgery z chłodni wyjaśnił Paul. I jak tam będziesz, wez od razuparę paczek z bułkami. Mogę najpierw skończyć to, co robię? zapytał Skip. Nie odrzekł Paul. Potrzebuję ich zaraz.Zostały mi tylko dwa kotlety.Skip zamruczał coś pod nosem, okrążając kontuar, i pomaszerował na zaplecze restauracji.Lubił kończyć jedną robotę, zanim zabrał się do drugiej.Zaczynało go wkurzać, że każdyw restauracji może mu rozkazywać.Otworzył ciężkie, szczelne drzwi chłodni i wkroczył w arktyczny chłód.Drzwi zamknęły sięza nim automatycznie.Rozchylił wieko pierwszego kartonu po lewej, ale zobaczył, że jest pu-255sty.Zaklął głośno.Jego kolega z dziennej zmiany zawsze podrzucał mu coś do roboty.Tenpusty karton powinien zostać pocięty na makulaturę.Skip podszedł do drugiego kartonu i stwierdził, że też jest pusty.Chwycił obydwa, otworzyłdrzwi i wyrzucił pudła na zewnątrz.Następnie poszedł w głąb chłodni, szukając rezerwowychkartonów z mielonym mięsem.Zeskrobał szron z naklejki pierwszego, jaki znalazł.Napis gło-sił: Mercer Meats, kotleciki hamburgerowe z chudego mięsa, waga: 0,1 funta, partia 6, seria 9-14, data produkcji: 12 stycznia, spożyć przed: 12 kwietnia. Pamiętam cię, dziecinko powiedział do siebie Skip.Sprawdził wieko.Jasna sprawa:karton był już otwierany.Aby upewnić się, że nie zostawi mięsa ze starszą datą produkcji, Skip zeskrobał szron z nalepkiostatniego kartonu.Widniała na nim ta sama data.Chwytając pierwszy karton za rozchylone wieko, Skip zaciągnął go na przód chłodni.Do-piero wtedy wydobył ze środka jedno z pudełek.Tak jak przypuszczał, ono także było otwarte.Zaniósł pudełko z hamburgerami do kuchni i przecisnąwszy się za plecami Paula, który zeskro-bywał akurat resztki tłuszczu z grilla, umieścił je w lodówce
[ Pobierz całość w formacie PDF ]