[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A co nalepsze dla nich, to iest: iż postarzawszy się y doszedszy pięćdziesięci lat, niemaią iuż obawy zaścia w ciążę y podczas maią wolne pole y wszelaką swobodę igrać a zbie-rać zaległe czynsze rozkoszy, których, możebna, niektóre nie ważyły się uszczknąć z obawywzdęcia ich zdraycy żywota: tak iż siła bywa takich, które więcey sobie folguią w miłowaniuod pięćdziesięci lat w górę niżeli od pięćdziesięci wstecz.O wielu znacznych a pośrzednichpaniach słyszałem w takowych koniukturach, a nawet siła takich znałem y słyszałem ich sło-wa, iż pragnęły nieraz, iżby iuż miały pięć krzyżyków na sobie, aby nie potrzebowały lękaćsię brzemienia y mogły sobie folgować sumnienniey, bez iney obawy y zgorszenia.Wey ydlaczego miałyby niechać tego będąc w leciech? Toć nawet i po śmierzci niektóre miewająiakoweś podrygi a czucia cielesne.O czym muszę przyczynić tu małą powiastkę.Miałem niegdy młodszego brata, którego zwano kapitanem Burdeilem, iednego z dziel-nych y walecznych rotmistrzów swoiego czasu.Muszę to o nim powiedzieć, chocia był moimbratem nie krzywdząc tey czci, iaką mu oddaię: bitwy, iakie stoczył we woynach y oblęże-niach, obstaną tu za świadectwo; bowiem nie miał sobie równego na rękę w całym kraiu na-szey Francyey.Zabito go przy braniu Hedynu, czasu ostatniego szturmu.Przeznaczony był od oćca y matki do nauk: ku czemu posłano go w ośmiu leciech do Ita-liey na studiowanie.Iadąc popasał we Ferrarze, iako że to pani Renata Francuska, xiężna Fer-rary, barzo nawidziła moią matkę; dlatego też zatrzymała go, iżby tam odprawował swoienauki, bowiem była w mieście akademia.Wszelako iż nie był do tego zrodzony ani sposobny,nie bawił się tem wcale, radniey bawił się umizganiem a miłostki: tak barzo, iż rozmiłował sięznacznie w iedney szlachciance francuskiey, wdowie, będącey przy księżney Ferrary, którąnazywano panną Delaroszanką, y miał z niey ukontentowanie, y miłowali się znacznie na-136 wzaiem, aż móy brat, odwołany od oćca, który widział go mało sposobnym do nauki, musiałpowracać.Ona, która go miłowała y lękała się barzo, izby iey się co nie przygodziło, bowiem sielnietrąciła Lutrem, będącym podczas w estymie, prosiła mego brata, aby ią wziął ze sobą doFrancyey y na dwór królowey Nawarry, Małgorzaty, przy którey była niegdy y która ią prze-kazała pani Renacie, skoro ta wyszła za mąż i udała się do Italiey.Móy brat, iako że był mło-kos y bez żadnego statku, rad z oney wdzięczney kompaniey, odwiózł ią aż do Pariża, gdziepodczas bawiła królowa, która rada barzo była ią uzrzeć, bowiem była biała głowa wielgiegodowcipu y trefnego rzeczenia y wdowa piękna, y we wszytkim doskonała.Brat, zabawiwszy kilka dni z moią babką y matką, które były na dworze, wrócił się stanąćprzed oćca.Po nieiakim czasie, zmierziwszy sobie sielnie nauki y nie widząc się do nich spo-sobnym, poniechał ich ze wszytkim y pociągnął na wyprawę piemoncką y parmeńską, gdzienabył niemało cześci.Bawił się tem rzemięsłem przez pięć do sześci miesiąców, nie wracaiącdo domu; po których przyiechał odwiedzić matkę, będącą podczas na dworze wraz z królowąNawarry, wówczas w Po; którey przyszedł się pokłonić, kiedy wróciła z nieszporów.Owapani, iako iż była nabarziey ludzką xiężniczką pod słońcem, podięła go barzo łaskawie y, bie-rąc go za rękę, wodziła go po kościele blisko godziny lub dwóch, przepytuiąc siła nowin owoynach piemonckiey y italskiey, y wielu inych osobliwościach; w czym brat sprawił się takdobrze, iż była zeń zadowolona (bowiem był barzo bystrego ięzyka), tak z iego dowcipu, iakz iego wezrzenia, taki to był urodny szlachcic, w wieku dwudziestu czterech lat.Owo naura-dzawszy z nim podostatkiem (iako iż w przyrodzeniu a komplexyey tey godney xiężniczkibyło nie gardzić wdzięczną pogwarką y obcowaniem z poczciwemi ludzmi), od słowa dosłowa, zawsze przechodząc się, zatrzymała wreszcie mego brata wprost na grobie panny De-laroszanki, którey się było zmarło przed trzema miesiącami; po czym wzięła go za rękę y rze-kła:  Móy kuzynie (bowiem tak go nazywała, iako że iedna córka pana Albretowa wydała siędo naszego domu Burdeilów; przedsię dlatego nie palę więtszego ognia na kominie ani teżdmę wyższey), zali nie czuiesz, by ci się coś ruszało pod tobą y pod nogami? -  Nie, pani -odparł. Wżdy miarkuy dobrze, kuzynie - rzecze mu.Aż brat:  Pani, miarkowałem dobrze,ba nic nie czuię ruszaiącego, bowiem kroczę po barzo stałym kamieniu. -  Owo powiedamci - rzekła wonczas królowa nie dzierżąc go dłużey w zawieszeniu - iż iesteś na grobie yciele biedney panny Delaroszanki, tu pod tobą pogrzebioney, którą wey tyle miłowałeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl