[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nowa ekipa pojechała na kolejnetournee do USA po czym zamknęła się w Ridgeway Studios, by przygotowaćmateriał na kolejny album.Zwiastował go singel Bark At The Moon wydany w listopadzie 1983 r.i promowany teledyskiem w reż.Grega Cannona, w którym Ozzy wcielił sięw postać wilkołaka.ODRODZENI?.W styczniu 1983 r.rozpoczęła się sprzedaż ciepło przyjętego przezpubliczność i krytyków koncertowego albumu Live Evil.W WielkiejBrytanii osiągnął 13.pozycję na listach bestsellerów, a w USA dotarł do 37.miejsca.Co ciekawe, w momencie gdy płyta pojawiła się w sklepach, BlackSabbath praktycznie nie istniał.W listopadzie 1982 r.Iommi zarzuciłRonniemu Dio, że przy miksowaniu koncertowych nagrań zbytnio chcewyeksponować swój śpiew.Obrażony wokalista odszedł pociągając za sobąVinniego Appice a by stanąć na czele formacji noszącej mało wyszukanąnazwę Dio, której nadarzy się jeszcze okazja poświęcić zdań kilka.Głównym powodem wydania Live Evil była chęć zatarcia złego wrażenia,jakie zostawiła po sobie poprzednia płyta Black Sabbath nagrana na żywo Live At Last , na wspomnienie której zainteresowani muzycy do dziśzgrzytają zębami w bezsilnej złości.Nie dziwi więc to, że blisko połowę nowegoalbumu wypełniły klasyczne kompozycje dobrze pamiętające Osboume a Black Sabbath , N.I.B. , War Pigs , Iron Man , Paranoid , ChildrenOf The Grave.Czy zamysł powiódł się, czy Live Evil przebiło Live At Last ?Chyba tak.Zespół brzmiał i grał znacznie lepiej, no i emanował właściwą muenergią.Co prawda trudno powiedzieć, by interpretacje Dio przydały standardom Sabbath blasku (jeszcze trudniej, by wykurzyły ducha Ozzy ego.), niemniejbyły wokalista Rainbow żadnego z nich nie położył.A to, że nawet bezmacierzystego głosu Osboume a właśnie one najsilniej przyciągały uwagę słuchaczy, świadczyło tylko o nieprzemijającej klasie owych standardów, nie zaśo ułomności nowszych propozycji grupy.Może tylko wielce rozbudowana wersja1983-1985 Heaven And Hell przecięta The Sign Of The Southern Cross wyraznie odstawała od reszty, głównie za sprawą chaotycznej, nużącej gryIommiego, który potwierdził, że koronie króla posępnych riffów nie musiautomatycznie towarzyszyć berło władczego i pysznego improwizatora.Pozostałe utwory pochodzące z płyt Heaven And Hell i Mob Rules NeonKnights , Voodoo , Mob Rules , Children Of The Sea (szkoda, żezabrakło Falling Of The Edge Of The World ) robiły niezłe wrażenie.Z dzisiejszej jednak perspektywy podstawowym walorem Live Evil jawisię podsumowanie okresu współpracy z Dio.Pierwszego okresu trzebadodać korzystając z tej samej perspektywy.Problemy personalne Sabbath zakończyły się w czerwcu 1983 r., kiedy toBill Ward zdecydował się powrócić do swych starych kumpli.Nieco wcześniej,bo w lutym tego samego roku, Tony i Geezer namówili do współpracy samegolana Gillana czyli człowieka śpiewającego na najlepszych i najważniejszychpłytach Deep Purple ( In Rock , Fireball , Machine Head i Made InJapan )! To dopiero miał być mariaż.Nowy skład zadebiutował 27 sierpniana The Bank Holiday Festival w Reading (obok m.in.Marillion); w tymsamym miesiącu ukazał się też firmowany przez niego album Born Again.Znaczenie butnego tytułu i intrygującej okładki (przedstawiającej diabelskiego oseska wyposażonego w szpony, kły i rogi) wydawały się aż nadtoczytelne.Black Sabbath odradza się! Znów jest w odpowiednim i najlepszym tego słowa znaczeniu niebezpieczny! No i nie rezygnuje z charakterystycznej, mrocznej, nieziemskiej tematyki tekstów.Tymczasem nic z tego.Fani, gdy już ramię gramofonu wróciło do pozycjiwyjściowej, mogli poczuć się podwójnie lub nawet potrójnie zawiedzeni. Bom Again w warstwie muzycznej dowiodło wypalania się legendarnejgrupy, dość mechanicznie powielającej to, co kiedyś decydowało o jej blasku(bodaj najlepszym dowodem kompozycja Zero The Hero ).Jeśli zaś chodzio warstwę tekstową, Butler i Iommi zostawili Gillanowi praktycznie wolnąrękę, a ten wszak nie zwykł pisać o czarach, śmierci, grobach i dymach.No,chyba że o takich rozpościerających się nad taflą jeziora.Tak, łan Gillan nie pasował do Black Sabbath. Born Again to swoista ciekawostka.To przykład swoistej artystycznejdialektyki.To dziwne skrzyżowanie Black Sabbath z Deep Purple i grupą Gillan.Iommi, Butler i Ward (a także Nicholls) grali jak zwykle właściwie nie próbującdostosować się do nowego wokalisty (wyjątkami są Digital Bitch i Hot Line w tym drugim utworze wydaje się, że wiodący riff lada chwila przerodzi się w. Smoke On The Water ), nowy wokalista zaś również śpiewał po swojemu, możetylko jeszcze bardziej niż kiedyś forsując głos.A w środku, niestety, pustka.1983-1985Gdyby nie dwie kompozycje tytułowa (w warstwie instrumentalnej mającacoś z Planet Caravan , choć Gillan jakby za wszelką cenę chciał te podobieństwozatrzeć) oraz Digital Bitch (z udanym, chwytliwym refrenem) płyta miałabynaprawdę znikomą wartość artystyczną.Co prawda trzeba przyznać, że niezłewrażenie robiły jeszcze Stonehenge i The Dark krótkie, pozwalającesłuchaczowi wpaść we właściwy nastrój wstępy do odpowiednio DisturbingThe Priest i Zero The Hero , ale już w samym fakcie, że owe wstępyprezentowały się bardziej efektownie niż zasadnicze tematy, był zawarty odpowiedni komentarz do trzynastego albumu Black Sabbath z premierowym materiałem.Trzynastka naprawdę okazała się feralna. Born Again otwierało bowiemzły okres w karierze Sabbath.Okres szamotania.Okres bezustannych zmianw składzie.Okres niestabilnej sytuacji finansowej.Okres rozmieniania nadrobne i dewaluowania wielkiej nazwy, nawet jej wycierania.Okres zsuwania sięw dół tabeli rockowej pierwszej ligi.Czy to zresztą jeszcze była pierwsza liga?Jeszcze była (bo rockfani zaintrygowani niecodziennym zestawieniem nazwiskz czystej ciekawości kupowali Born Again ).Nie na długo.łan Gillan, witany tak wylewnie, wytrzymał w Black Sabbath rok.Odszedł10 marca 1984 roku w trakcie amerykańskiego tournee.Zew Deep Purpleokazał się silny.I bardzo dobrze! Deep Purple udało się bowiem to, co nieudawało się Black Sabbath.Po pierwsze Purpurowi zebrali się w klasycznym,prześwietnym składzie Lord-Blackmore-Paice-Glover-Gillan.Po drugie nagrali album Perfect Strangers (1984 r.) na dobrą sprawę dorównujący ichdawnym osiągnięciom, który udowodnił, że można nie iść na żadne kompromisy stylistyczne, a jednocześnie zabrzmieć świeżo, atrakcyjnie, efektowniei porywająco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]