[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mamy jedno z pierwszych miejsc na świecie w produkcjimiedzi i siarki, piąte w produkcji srebra, rolnictwem możemy wyżywić pół Europy,nasz węgiel koksujący bije wszelkie rekordy, bursztynu nie ma nikt poza nami, możejeszcze Związek Radziecki, bo ten pas do nich sięga, a oprócz tego mają kopany, aleu nas lepiej, moglibyśmy płynąć mlekiem i miodem, i co? I chała denna, bo rządzijakieś przerażające tępadło, zwane Biurem Politycznym partii.Biuro Polityczne budziło moje duże namiętności.Zastanawiałam się chwilami, czynie dałoby się nielegalnie skombinować długiej broni palnej i zasadzić się gdzieś, gdzieoni będą rządkiem wychodzili.Warszawski biały dom.? Trafiłabym, przysięgam Bo-gu, umiem strzelać.Coś mi się od tego robiło zawsze, a przy bursztynie w szczególności.129 Jak zwykle w chwilach emocji zamyśliłam się i straciłam świat z oczu i uszu.Oprzy-tomniałam, żeby usłyszeć ciąg dalszy.W kuchni była już także Jadwiga, której udałosię położyć Mieszka spać. A te pół kilo, które sprzedali, to głowę dam, że Floriana utopiło  mówił Wal-demar z rozdrażnieniem. Bo skąd się wzięło? Baltazar tak półgębkiem potwierdził,że było.Już ja mam rozeznanie, do nikogo z tym nie pójdę, ale to całe ich śledztwo tomożna pod pociąg towarowy podłożyć.Na żonę zwalają, że wymyśliła sobie kradzież,ale ona też się połapała, że lepiej siedzieć cicho, i odczepiła się od złodzieja, pewniecoś tam po Florianie znalazła i teraz woli, żeby jej nigdzie nikt nosa nie wtykał.Lepiejstracić trochę niż wszystko.A jakby się jeszcze okazało, że było odwrotnie, i to Florianchciał komuś wyrwać taki kawał, pobili się. Pewno by jeszcze i ją zamknęli  podsunął dziadek. Orzekając przepadek mienia  dołożył ten mój. A mnie się ten cały Baltazar nie podobał i nie podoba  oznajmiła stanowczoJadwiga. Niech sobie płaci, ile chce, jakiś on taki.do wszystkiego zdolny.Ja bymgo więcej do domu nie wpuściła.130  Jak mu się patrzy na ręce, to nic złego nie robi  pocieszył ją Waldemar. Skoro pan twierdzi, że sprzedano dużą bryłę, to mógł istnieć motyw  rzekłznów ten mój. Wiadomo kto ją sprzedał? Nawet nie wiadomo kto kupił.Możliwe, że właśnie Baltazar, ale za skarby sięnie przyzna, żeby go nie ciągali.Tak na nosa, to wydaje mi się, że on. A skąd wiadomo na pewno, że taka buła została sprzedana?  spytałam z lekkąirytacją. Widział ją kto? Pewno nikt  mruknęła Jadwiga. Od plotek wszystko rośnie. Plastyk mówi, że widział i tak naprawdę od niego to wiem  przyznał się nagleWaldemar. Zaraz następnego dnia tak się o tym jąkał.Zły był okropnie, powiadał, żekoło nosa mu bogactwo przeszło.Plastyk niewątpliwie miał jakieś imię i nazwisko, ale zorientowałam się już, że tuokreśla się go mianem plastyka i cześć.Taki, co kupował dla siebie i sam z tego cośrobił, był tylko jeden.Pomyłka co do osoby nie wchodziła w rachubę.131 .a kto sprzedawał, nie wiadomo  ciągnął Waldemar. Właściciel mógł daćdo ręki komu innemu, żeby mu to załatwił, albo zełgać, że nie jego.Plastyk nie chciałpowiedzieć. Milicja tego nie zbadała? A kto ich tam wie, co zbadali, i tak od nikogo prawdy nie usłyszą.A nawet jeśli,nam nie powiedzą. Milicja bardzo ostrożnie musi wszystkich wypytywać, bo tylko z zeznań ludzkichmoże coś wyniknąć  powiadomił nas wymarzeniec. O śladach nie ma co nawetmarzyć, ale ludzie zawsze gadają.W tym momencie odgadłam nagle, gdzie był i co robił w tej Krynicy.W tamtej stro-nie, blisko poczty, znajdowała się komenda MO, oczywiście, do nich poleciał, częstomiewał z glinami jakieś nietypowe konszachty.Ukrył to przede mną, żeby nie wyjawiaćzródła swojej wiedzy, niech ja sobie wyobrażam, że jest taki genialny sam z siebie, nad-przyrodzone właściwości kwitną i owocują w jego umyśle.Dedukcje snuje, wszystkietrafne.132 Rozzłościło mnie to od razu, ale miałam jeszcze dość rozumu, żeby nic na ten tematnie powiedzieć.W końcu zawsze istniała możliwość, że mu coś napaskudzę.Postano-wiłam go przycisnąć w cztery oczy, po czym na nowo wróciłam do rzeczywistości..przenoszą się na inne miejsce, teraz bliżej nas  wyjaśniał Waldemar i zrozu-miałam, że mówi o geologach. Co i raz to gdzie indziej wiercą, a zaczęli od granicy.Może wreszcie co znajdą. W dziczych dołach powinni  pouczył dziadek. Tam dostępu nie ma.Rzeczywiście, teraz dopiero uświadomiłam sobie, że w czasie tego pobytu jakoś ichnie spotykałam na plaży, widocznie przenoszenie wymagało więcej pracy, zajmowałoczas do zmroku i nie mogli sobie pozwalać na niewinne rozrywki.Albo siły im brakło.Bliżej nas, to jeszcze gorzej dla mnie, jak skończą, będą się pętać tutaj, koło portui naszego przejścia.No, może jeszcze nie zaczną zaraz.Wróciliśmy na górę i zrealizowałam swój zamiar, wypomniałam mu tę milicję.Na-wet się nie wypierał, zwrócił mi tylko uwagę, że przy poufnych pogawędkach ja jestempotrzebna jak dziura w moście.Inaczej się rozmawia w cztery oczy, a inaczej w obecno-133 ści osoby całkowicie postronnej.W pełni świadoma tego faktu, zamknęłam gębę i prze-stałam się czepiać.Zażądałam relacji z wizyty, ale nic mi z tego nie przyszło, bo zapro-ponował, żebym sama zaczęła dedukować i wyciągać wnioski.Propozycji pozwoliłamsobie nie przyjąć.Jedyny wniosek, jaki wyciągnęłam, to ten, że gliny są tak samo mądrejak my, zwyczajni świadkowie.I tak zresztą bardziej absorbował mnie bursztyn.* * *Następne spotkanie z geologami wypadło mi dość wstrząsająco.Przypuszczenie, że przenieśli się bliżej nas, okazało się trafne, bo ujrzałam ichnad zwałem śmieci zaraz za portem, tuż przy najbliższym przejściu po prawej stro-me.W ogóle nie było to porządne przejście, tylko wąska ścieżka przez wydmy.Byłojuż dobrze po ósmej, dochodziło wpół do dziewiątej, i poczułam się oburzona, z jakiejracji tkwią na plaży zamiast pracować, zastanowiłam się nawet, czy to przypadkiem niejest niedziela.Nie, chyba nie, zdaje się, że niedziela była przedwczoraj.Ogólnie szłam od strony Leśniczówki i musiałam pózniej tam wrócić, bo w połowiedrogi, przy barce, zostawiłam samochód.Moje szczęście udało się na zachód, ku Leśni-134 czówce i Krynicy Morskiej, a ja na wschód, do Piasków i granicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl