[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozumiesz mnie? Nie chciaÅ‚byÅ› chyba przesiedzieć siÄ™ w Siklos albo w Hadiku? I jeszcze jedno, zmieÅ„ jak najszybciej mieszkanie.Możesz być zameldowany w hotelu, ale mieszkaj gdzie indziej.- Zabawny jesteÅ› - rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ Wichniewicz.- Dawno to zrobiÅ‚em.- To w porzÄ…dku.WidzÄ™, że jesteÅ› pojÄ™tny.Ale, Antek - dodaÅ‚ zatroskanym gÅ‚osem - uważaj na siebie.Wiesz jak teraz.Wczoraj, na przykÅ‚ad, areszÂtowali doktora Bako.- Tego z Izby Handlowej ?- Tego samego.DomyÅ›lam siÄ™, że miaÅ‚ kontakÂty z wami.- Bako - powiedziaÅ‚ w zamyÅ›leniu WichnieÂwicz i nagle pomyÅ›laÅ‚, że ta sprawa może siÄ™ Å‚Ä…czyć z wypadkiem Mrowcy.Bako byÅ‚ jednym z wielu WÄ™grów, którzy pomagali Polakom.Z racji swego stanowiska w Izbie Handlu Zagranicznego, miaÅ‚ wiele kontaktów z cudzoziemcami i dostarczaÅ‚ ObertyÅ„skiemu cennych informacji, zwÅ‚aszcza z teÂrenu Wiednia.Molnar wychyliÅ‚ resztÄ™ koniaku.- Już muszÄ™ iść, stary.I jeszcze raz ciÄ™ ostrzeÂgam, uważaj na siebie.To rada starego policjanta.Wichniewicz uÅ›cisnÄ…Å‚ mu dÅ‚oÅ„.- I sÄ…dzÄ™, że przyjaciela.Molnar wstaÅ‚ od stolika.- W porzÄ…dku - uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ porozumieÂwawczo.- SprawÄ™ ewidencji zaÅ‚atwiÄ™.W tych dwóch nastÄ™pnych bÄ™dÄ™ siÄ™ staraÅ‚ czegoÅ› dowieÂdzieć.- SkinÄ…Å‚ mu przyjaźnie.- Trzymaj siÄ™, stary!- A ty miej nas w swojej opiece - żartowaÅ‚ Wichniewicz.Po odejÅ›ciu Molnara wyszedÅ‚ z kawiarni i z pierÂwszej ulicznej budki telefonicznej zadzwoniÅ‚ do pani Bako.RozmawiaÅ‚ z niÄ… po niemiecku, obawiaÂjÄ…c siÄ™, że telefon może być na podsÅ‚uchu.PoproÂsiÅ‚ jÄ… o spotkanie w ważnej sprawie, dotyczÄ…cej jej męża.Nie wspominaÅ‚ ani sÅ‚owem o rozmowie z Molnarem i udawaÅ‚, że nic nie wie o aresztowaÂniu doktora Bako.Spotkali siÄ™ na bulwarach, przy hotelu "Vadasz" Kürt".- Jakie to szczęście, że pan do mnie zadzwoniÅ‚ - przywitaÅ‚a go, gdy usiedli w rzÄ™dach krzeseÅ‚ ciÄ…ÂgnÄ…cych siÄ™ wzdÅ‚uż alei spacerowej.ByÅ‚a to kobieta w Å›rednim wieku, elegancka i bardzo starannie ubrana.MiaÅ‚a na sobie kostium z szarego jedwabiu i zgrabny sÅ‚omkowy kapelusik.WyglÄ…daÅ‚a jednak na bardzo przygnÄ™bionÄ…, a jej piÄ™kne, migdaÅ‚owe oczy nosiÅ‚y Å›lady pÅ‚aczu.Po kilku sÅ‚owach przywitania dodaÅ‚a poważnie:- SzukaÅ‚am pana w caÅ‚ym Budapeszcie.DzwoÂniÅ‚am do hotelu, ale powiedzieli mi, że pan wyjeÂchaÅ‚.ChciaÅ‚am siÄ™ koniecznie z panem skomunikoÂwać.Pan już wie, oczywiÅ›cie, co siÄ™ staÅ‚o.- Tak.DowiedziaÅ‚em siÄ™ przed godzinÄ….- Czy pana też szukajÄ…?- Chwilowo nie, ale na wszelki wypadek nie nocujÄ™ w hotelu.Pani Bako westchnęła żaÅ‚oÅ›nie.- Ach, panie Antku, nie ma pan pojÄ™cia, co ja przeżywam.- Rozumiem paniÄ….WÅ‚aÅ›nie chciaÅ‚em paniÄ… zapytać, w jakich okolicznoÅ›ciach aresztowali męża?- To byÅ‚o zupeÅ‚nie nieoczekiwanie.Rano przyszli jacyÅ› dwaj cywile i powiedzieli, że zabierajÄ… go na przesÅ‚uchanie.Å»adnych wyjaÅ›nieÅ„, ale ja doÂmyÅ›lam siÄ™, że to w zwiÄ…zku z Polakami.Przecież niedawno aresztowali SzczypiÅ„skiego i ksiÄ™dza GorÄ™dÄ™.On siÄ™ z nimi czÄ™sto spotykaÅ‚.Pan zresztÄ… najlepiej wie, jak on wam pomagaÅ‚.- Wiem.Ale czy to ma zwiÄ…zek z jakÄ…Å› konkretÂnÄ… osobÄ…?- Nie mam pojÄ™cia.Dzwonili z prokuratury, że jest nakaz aresztowania.Zaraz skontaktowaÅ‚am siÄ™ z adwokatem.Teraz czekam na jego odpowiedź.- Dziwna historia.Pani mąż miaÅ‚ przecież znaÂkomite kontakty z wpÅ‚ywowymi osobistoÅ›ciami w Ministerstwie Spraw WewnÄ™trznych.Jestem ogromnie zaskoczony.Niech mi pani powie - zaÂpytaÅ‚ spokojnie - czy nie byÅ‚o w ostatnich dniach jakichÅ› okolicznoÅ›ci, które by wskazywaÅ‚y.- Ach - westchnęła - zapomniaÅ‚am panu powiedzieć, że zaraz po aresztowaniu męża przyszÅ‚a do mnie jakaÅ› Polka.Ogromnie siÄ™ przeraziÅ‚am.Nie chciaÅ‚am jej wpuÅ›cić do mieszkania.- Kto to byÅ‚?- Przypuszczam, że nikt z tutejszych uchodźÂców.Åšwietnie ubrana, elegancka, bardzo przystojÂna.ChciaÅ‚a koniecznie zobaczyć siÄ™ z moim mężem.Wichniewicz drgnÄ…Å‚, lecz nie daÅ‚ poznać po sobie zaskoczenia.- Mówi pani, że bardzo Å‚adna i Å›wietnie ubraÂna?- Tak - potwierdziÅ‚a skwapliwie.- Ja znam siÄ™ na tym.MówiÄ™ panu, to co miaÅ‚a na sobie, poÂchodziÅ‚o z najelegantszych magazynów.Przecież wasze panie nie majÄ… na to pieniÄ™dzy.- Tak.- mruknÄ…Å‚ w zamyÅ›leniu.- A czy nie podaÅ‚a swego nazwiska.Pani Bako rozÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce.- Pan wybaczy, ale byÅ‚am tak zaskoczona, że zapomniaÅ‚am zapytać.Pan sobie wyobraża mojÄ… sytuacjÄ™.Przyznam siÄ™, chciaÅ‚am siÄ™ jej jak najszybciej pozbyć.SkÅ‚amaÅ‚am, że mąż na jakiÅ› czas wyjechaÅ‚ z Budapesztu.- A ona?- No cóż, to jÄ… bardzo zmartwiÅ‚o.- O nic wiÄ™cej nie pytaÅ‚a?Pani Bako jęła miąć biaÅ‚e jedwabne rÄ™kawiczki.- WÅ‚aÅ›nie.zupeÅ‚nie zapomniaÅ‚am.PytaÅ‚a o koÂgoÅ› z Polaków.O jakiegoÅ› Morawca, Morowca.- Może o Mrówce - podsunÄ…Å‚ Wichniewicz.- O, wÅ‚aÅ›nie - odetchnęła z ulgÄ… - o jakiegoÅ› Mrówce.Tak, na pewno Mrowca.- Naraz na jej twarzy odbiÅ‚o siÄ™ zakÅ‚opotanie.- I niech pan poÂwie, czy dobrze zrobiÅ‚am?- A co pani powiedziaÅ‚a?- Po prostu, żeby siÄ™ zapytaÅ‚a o niego w barze "Bolero".- Dlaczego wÅ‚aÅ›nie w "Bolero"? Pani Bako uÅ›miechnęła siÄ™ niepewnie.- No tak.u barmanki.bo mój mąż zostawia! tam czÄ™sto wiadomoÅ›ci dla różnych Polaków.- SpojrzaÅ‚a pytajÄ…co.- Czy może zrobiÅ‚am jakieÅ› gÅ‚upstwo?Wichniewicz odparÅ‚ po chwili namysÅ‚u:- Trudno.już siÄ™ staÅ‚o.Wszystko zależy od teÂgo, kto to byÅ‚.I jeszcze jedno - zapytaÅ‚ - jakim jÄ™zykiem rozmawiaÅ‚a z paniÄ…?- Po niemiecku - odparÅ‚a bez zastanowienia, - A mówiÅ‚a znakomitÄ… niemczyznÄ….- A czy wspominaÅ‚a może o zÅ‚otym zegarku?- O zegarku? - zdziwiÅ‚a siÄ™ kobieta.- Nie.Na pewno nie.6Bar "Bolero" otwierano o godzinie dzieÂsiÄ…tej.Przed dziesiÄ…tÄ… Wichniewicz znalazÅ‚ siÄ™ na ulicy Dorotea.MiaÅ‚ jeszcze trochÄ™ czasu, wiÄ™c skrÄ™ciÅ‚ w bocznÄ… ulicÄ™ i po chwili byÅ‚ już na naddunajskich bulwarach.Miasto tonęło w mroku.Od kilku mieÂsiÄ™cy zarzÄ…dzono w Budapeszcie zaciemnienie.Od rzeki szedÅ‚ chÅ‚odny powiew.Po drugiej stronie, na tle rozgwieżdżonego nieba rysowaÅ‚a siÄ™ poszarpana sylwetka Królewskiego Zamku.Samochody sunÄ™ÂÅ‚y wolno, rzucajÄ…c na jezdniÄ™ sine Å›wiatÅ‚o z zamaÂlowanych na niebiesko reflektorów.Wichniewicz staraÅ‚ siÄ™ uporzÄ…dkować sprawy zwiÄ…zane z tajemniczÄ… Å›mierciÄ… WÅ‚adka Mrowcy.Za każdym jednak razem napotykaÅ‚ nieoczekiwane trudnoÅ›ci.Wszystko gubiÅ‚o siÄ™ w niejasnoÅ›ciach i domysÅ‚ach.DomysÅ‚em byÅ‚o również kojarzenie aresztowania doktora Bako z wypadkami majÄ…cyÂmi - jak przypuszczaÅ‚ - miejsce na granicy sÅ‚owacko-wÄ™gierskiej.A mimo to zastanawiaÅ‚a go zbieżność faktów.WÅ‚adek wróciÅ‚ do Budapesztu w piÄ…tek.Dwa dni później, w niedzielÄ™, aresztujÄ… doktora Bako.W tym samym dniu w mieszkaniu doktora zjawiÅ‚a siÄ™ tajemnicza Polka mówiÄ…ca znaÂkomicie po niemiecku i stara siÄ™ odnaleźć doktora.Gdyby to miaÅ‚o jakikolwiek zwiÄ…zek ze sprawÄ… Mrowcy, Wichniewicz mógÅ‚by sobie pogratulować, że ma wyjÄ…tkowe szczęście.SpojrzaÅ‚ na zegarek.ByÅ‚o pięć po dziesiÄ…tej.ZaÂwróciÅ‚ wiÄ™c i szybkim krokiem udaÅ‚ siÄ™ na ulicÄ™ Dorotea.Przed wejÅ›ciem do baru przywitaÅ‚ go wbiÂty w wyzÅ‚oconÄ… liberiÄ™ szwajcar.- SÅ‚uga uniżony pana inżyniera.Dawno pana u nas nie byÅ‚o.- ObdarzyÅ‚ pierwszego goÅ›cia zaÂwodowym uÅ›miechem i pchnÄ…Å‚ przed nim krysztaÂÅ‚owe drzwi.Wichniewicz po marmurowych schodach wszedÅ‚ do niewielkiego hallu.Tutaj wyrósÅ‚ przed nim kieÂrownik sali.W czarnym fraku z biaÅ‚ym, bÅ‚yszczÄ…Âcym gorsem wyglÄ…daÅ‚ jak angielski lord.SkinÄ…Å‚ z godnoÅ›ciÄ… gÅ‚owÄ… i zapytaÅ‚:- Czy pan inżynier życzy sobie stolik?- DziÄ™kujÄ™.Chwilowo siÄ…dÄ™ przy barze.Znowu ukÅ‚on i zapraszajÄ…cy gest rÄ™ki.Wichniewicz wszedÅ‚ do niewielkiego baru.PanowaÅ‚ tu półÂmrok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]