[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daliśmy się zwieść i przez pięćdzie-siąt lat podążaliśmy za tym błędnym ognikiem nim wreszcie odkryliśmy, po corzeczywiście została stworzona.Wtedy było już niemal za pózno.Kiedy zostałyprzerwane połączenia z centralnymi regionami Imperium, znalezliśmy się w trud-nej sytuacji.Byliśmy światem naukowców skoncentrowanych w jednym jedynymmieście, nie posiadaliśmy przemysłu i otaczały nas świeżo powstałe, wrogie i pra-wie barbarzyńskie królestwa.Byliśmy niewielką wysepką energii jądrowej wśródtego oceanu barbarzyństwa, i bardzo łakomym kąskiem.Anakreon, który również wtedy, tak jak i teraz, był najpotężniejszym z Czte-rech Królestw, domagał się utworzenia bazy wojskowej na Terminusie i rzeczy-wiście ją tu założył, a ówcześni administratorzy Miasta, Encyklopedyści, bardzodobrze wiedzieli, że to tylko wstęp do zagarnięcia całej planety.Tak wyglądałysprawy, kiedy.hmm.przejąłem faktyczne rządy.Co byście zrobili na moimmiejscu?Sermak wzruszył ramionami. To akademicka dyskusja.Oczywiście wiem, co pan zrobił. Mimo to przypomnę wam.Może nie zrozumieliście istoty rzeczy.Pokusa,aby zebrać wszelkie możliwe siły i podjąć walkę, była wielka.To najłatwiejszei będące w największej zgodzie z poczuciem własnej godności wyjście, ale też,prawie zawsze, najgłupsze.Pan właśnie by tak zrobił pan, z tym całym gada-niem o zadaniu pierwszego ciosu.Natomiast ja zrobiłem co innego złożyłemwizytę w pozostałych trzech królestwach.Zwróciłem uwagę ich władców na to,że pozwolić Anakreończykom posiąść sekret energii jądrowej to przyłożyć so-65bie nóż do gardła, i zasugerowałem nieznacznie, co powinni zrobić, żeby do tegonie dopuścić.To było wszystko.W miesiąc po wylądowaniu armii Anakreona naTerminusie jego król otrzymał ultimatum podpisane przez władców sąsiednichkrólestw.Po tygodniu na Terminusie nie było już ani jednego Anakreończyka.Powiedzcie mi na co zdałaby się wtedy siła?Przez chwilę młody radny przyglądał się z zainteresowaniem niedopałkowicygara.Potem wrzucił go do otworu spopielacza i rzekł: Nie widzę tu analogii.Diabetyka przywraca do normy insulina i nóż jestzbyteczny, ale zapalenie wyrostka robaczkowego wymaga operacji.Nic na to niemożna poradzić.Kiedy inne metody zawiodły, to co pozostaje, jeśli nie jak panto określa ostateczność? To pana wina, ze znalezliśmy się w takiej sytuacji. Moja? Aha, moja polityka ustępstw.Pan w dalszym ciągu zdaje się niepojmować podstawowych wymogów sytuacji.Nasze kłopoty wcale się nie skoń-czyły wraz z wycofaniem się Anakreończyków.One się wtedy zaczęły.CzteryKrólestwa nigdy nie były do nas nastawione tak wrogo, jak wtedy, gdyż każdez nich chciało wejść w posiadanie energii jądrowej.Przed rzuceniem się na naspowstrzymywała każde z nich tylko obawa przed reakcją ze strony pozostałychtrzech.Balansowaliśmy na bardzo wąskiej linie i wahnięcie się w którąkolwiekstronę.Gdyby, na przykład, któreś królestwo urosło zbytnio w siłę albo gdybykilka z nich lub wszystkie utworzyły koalicję.Rozumie pan? Oczywiście.Był to czas, żeby zacząć przygotowania do wojny. Przeciwnie.Był to czas, żeby przedsięwziąć wszelkie środki dla zapobie-żenia wojnie.Wygrywałem ich wzajemne animozje.Pomagałem wszystkim pokolei.Dawałem im naukę, handel, oświatę, naukową medycynę.Doprowadziłemdo tego, że Terminus stał się dla nich więcej wart jako kwitnący świat niż jakozdobycz wojenna.Pracowałem na to trzydzieści lat. Tak, ale zmuszony był pan otaczać te dary nauki aurą cudowności i tajem-nicy, i urządzać oburzające maskarady.Zrobił pan z tego ni to religię, ni to cyrk.Stworzył pan hierarchię kapłanów i skomplikowany, bezsensowny rytuał.Hardin zmarszczył czoło. No i co z tego? Nie sądzę, żeby miało to coś wspólnego z tematem naszejrozmowy.Zacząłem w ten sposób, ponieważ ci barbarzyńcy patrzyli na naszą na-ukę jak na jakiś rodzaj magii czy czarów i w ten sposób było najłatwiej przekonaćich do niej.Kapłaństwo powstało samo, bez naszego udziału, a jeśli teraz poma-gamy im w tym, to tylko dlatego, że idziemy po najmniejszej linii oporu.To błahasprawa. Ale ci kapłani opiekują się siłowniami jądrowymi.I to już nie jest błahasprawa. Istotnie, ale to my ich wykształciliśmy.Ich wiedza na temat narzędzi, któ-rymi się posługują, jest czysto praktyczna.Poza tym, święcie wierzą w sens tego,co robią.66 A jeśli któryś z nich przejrzy prawdziwy cel tej maskarady i zdobędzie sięna odwagę, żeby wyjść poza tę wiedzę praktyczną, to co powstrzyma go przedpoznaniem rzeczywistych zasad działania tych urządzeń i sprzedaniem tajemnicytemu, kto najlepiej zapłaci? Jaką wartość będziemy wówczas przedstawiać dlatych królestw? To mało prawdopodobne, Sermak.Patrzy pan na to powierzchownie.Coroku królestwa przysyłają tutaj swoich najzdolniejszych ludzi na studia kapłań-skie.Najzdolniejsi z najzdolniejszych pozostają tu jako pracownicy naukowi.Je-śli myśli pan, że ci, którzy pozostają w królestwach, nie mając praktycznie żadnejwiedzy dotyczącej najprostszych zagadnień nauki albo, co gorsza, dysponując tązniekształconą wiedzą, którą wynoszą stąd kapłani, są w stanie przeniknąć sekretyenergetyki jądrowej, elektroniki czy teorii hiperzgięcia, to ma pan bardzo roman-tyczne i bardzo naiwne wyobrażenie o nauce.Na to trzeba długich lat studiówi nieprzeciętnego umysłu.W trakcie rozmowy Yohan Lee podniósł się nagle i wyszedł z pokoju.Terazwrócił i kiedy Hardin skończył, nachylił się do jego ucha.Chwilę trwały szepty,a potem Lee wręczył Hardinowi ołowiany cylinder.Potem, obrzuciwszy nieprzy-jaznym spojrzeniem deputację, usiadł ponownie na swoim miejscu.Hardin obracał cylinder w rękach, obserwując spod przymkniętych powiekdeputację.Potem otworzył nagle szybkim ruchem cylinder i tylko Sermak zdołałzapanować nad sobą i nie rzucić ukradkowego spojrzenia na zwitek papieru, którywypadł z cylindra. Krótko mówiąc panowie rzekł Hardin rząd uważa, że wie, co robi.Wypowiadając te słowa, przebiegł wzrokiem papier.Kartka pokryta była rzę-dami niewiele mówiących znaków skomplikowanego szyfru.W rogu naskrobanebyły ołówkiem trzy słowa, które zawierały treść depeszy.Hardin chwycił w lotich znaczenie, zmiął kartkę i wrzucił do otworu spopielacza. Obawiam się powiedział że na tym musimy zakończyć nasze spotka-nie.Uścisnął im dłonie i wyszli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]