[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może zrozumiem, kiedy przeprowadzimy badanie jej genomu.— Ile ona ma lat?— Dwanaście.Wkrótce będzie miała trzynaście.— W takim razie będzie mi potrzebna zgoda jej rodziców.Seldon przełknął ślinę.— Z tym mogą być problemy.Czy moja zgoda nie wystarczy, skoro jestem jej dziadkiem?— Mnie by wystarczyła.Rozumie pan jednak, że mówimy o prawie.Nie chcę stracić licencji i pozostać bez pracy.Seldon musiał raz jeszcze przekonać Raycha.Nie było to łatwe, gdyż ten znów protestował, twierdząc, że i on, i Manella chcą, by Wanda żyła jak normalna dziewczynka.A co będzie, jeśli jej genom okaże się nienormalny? Czy zostanie zamknięta w odosobnieniu, gdzie będą ją kłuli i badali jak jakieś zwierzę laboratoryjne? Czy Hari, oddany fanatycznie Projektowi Psychohistorii, zmusi Wandę, by żyła jedynie pracą, nie da się jej bawić i odseparuje od młodych ludzi w jej wieku? Jednak Seldon nalegał.— Zaufaj mi, Raych.Nigdy nie skrzywdziłbym Wandy.Ale te badania trzeba koniecznie wykonać.Muszę znać genom Wandy.Jeśli jest tak, jak podejrzewam, możemy stać w obliczu przełomu w psychohistorii, a może nawet zdołamy zmienić przyszłość całej Galaktyki!Raych dał się wreszcie przekonać i w jakiś sposób uzyskał także zgodę Manelli.We troje zabrali Wandę do biura doktora Endeleckiego.Mian Endelecki powitał ich w drzwiach.Pomimo całkiem siwych włosów wyglądał bardzo młodo.Popatrzył na dziewczynkę, na której twarzy widać było zaciekawienie, ale ani śladu strachu, a potem spojrzał na towarzyszących jej dorosłych.— Matka, ojciec i dziadek, nie mylę się, prawda? — spytał, uśmiechając się.— Nie myli się pan — odparł Seldon.Raych miał ponurą minę, Manella zaś, której twarz była nieco spuchnięta, a oczy zaczerwienione, wyglądała na zmęczoną.— A ty masz na imię Wanda, prawda?— Tak, proszę pana — odpowiedziała cicho dziewczynka.— Wyjaśnię ci dokładnie, co chcę zrobić.Jak sądzę, jesteś praworęczna?— Tak, proszę pana.— Dobrze.Spryskam środkiem znieczulającym mały skrawek twojego lewego przedramienia.Poczujesz tylko, jakby powiał chłodny wiatr.Tylko tyle.Potem pobiorę mały wycinek skóry… naprawdę maleńki.Nie poczujesz bólu, nie będzie krwi ani żadnego śladu.Kiedy skończę, spryskam to miejsce środkiem dezynfekującym.To wszystko zajmie jedynie kilka minut.Zgadzasz się?— Jasne — powiedziała Wanda, wyciągając rękę.Kiedy było już po wszystkim, doktor Endelecki oznajmił:— Umieszczę wycinek pod mikroskopem, wybiorę odpowiednią komórkę i uruchomię mój komputerowy analizator genów.Zaznaczy każdy nukleotyd, ale są ich miliardy, więc prawdopodobnie zajmie to większą część dnia.Oczywiście, wszystko jest skomputeryzowane, więc nie będę tu siedział i obserwował.Nie ma też sensu, by państwo tu pozostawali.Kiedy genom zostanie już przygotowany, jeszcze więcej czasu zabierze przeanalizowanie go.Otrzymanie kompletnych wyników może zabrać kilka tygodni.Dlatego jest to tak kosztowna procedura.Praca jest ciężka i wymaga dużo czasu.Zadzwonię do państwa, kiedy wszystko będzie gotowe.— Odwrócił się, jakby dawał do zrozumienia, że rodzina jest już wolna, i zajął się błyszczącymi przyrządami stojącymi na stole.— Czy jeśli natknie się pan na coś niezwykłego, skontaktuje się pan ze mną natychmiast? — spytał Seldon.— Bardzo proszę, żeby nie czekał pan na kompletne wyniki, jeśli znajdzie pan coś już w pierwszej godzinie.Proszę nie kazać mi czekać.— Szansa na znalezienie czegoś w pierwszej godzinie jest niewielka.Poza tym będziemy w kontakcie i obiecuję panu, profesorze Seldon, że jeśli to będzie konieczne, zawiadomię pana natychmiast.Manella złapała Wandę za rękę i wyprowadziła ją triumfalnie.Raych poszedł za nimi, powłócząc nogami.Helikończyk pochylił się i powiedział:— To jest ważniejsze, niż pan myśli, doktorze.Endelecki skinął głową i odparł:— Bez względu na powody, profesorze, zrobię, co w mojej mocy.Seldon wyszedł, zaciskając mocno usta.Nie miał pojęcia, dlaczego sądził, że uda się sporządzić zapis genomu w ciągu pięciu minut, a rzuciwszy na niego okiem, w ciągu następnych pięciu otrzymać odpowiedź na dręczące go pytania.Teraz będzie musiał czekać wiele tygodni, nie wiedząc, co uda się znaleźć.Zazgrzytał zębami.Czy jego najnowszy pomysł, Druga Fundacja, zostanie kiedyś zrealizowany, czy też jest złudzeniem i na zawsze pozostanie tylko w jego marzeniach?7Hari Seldon wszedł do biura doktora Endeleckiego, uśmiechając się nerwowo.— Powiedział pan „kilka tygodni”, doktorze.A minął już miesiąc.Biofizyk skinął głową.— Przykro mi, profesorze Seldon, ale chciał pan mieć bardzo dokładne wyniki, więc starałem się je uzyskać.— No i co pan znalazł? — Z twarzy matematyka nie zniknął wyraz zaniepokojenia.— Około setki uszkodzonych genów.— Co takiego?! Uszkodzone geny? Mówi pan poważnie, doktorze?— Całkiem poważnie.Zawsze tak postępuję.Nie ma genomów bez co najmniej stu uszkodzonych genów, a zazwyczaj jest ich znacznie więcej.Nie jest tak źle, jak pan myśli, rozumie pan?— Nie, nie rozumiem.To pan jest ekspertem, doktorze, nie ja.Naukowiec westchnął, kręcąc się niespokojnie w fotelu.— Nie zna się pan na genetyce, prawda, profesorze?— Nie, nie znam się.Człowiek nie może znać się na wszystkim.— Ma pan całkowitą rację.Ja nie znam się na… jak to pan nazywa… na pańskiej psychohistorii.— Wzruszył ramionami, po czym kontynuował: — Gdyby chciał pan wyjaśnić mi cokolwiek ze swojej dziedziny, musiałby pan zacząć od samego początku, a i tak pewnie nie zrozumiałbym nawet tego.Jeśli więc chodzi o genetykę…— Tak?— Uszkodzony gen zazwyczaj nie oznacza nic złego.Ale są uszkodzone geny tak niepełne i zarazem tak ważne, że powodują straszne zaburzenia.Zdarza się to jednak bardzo rzadko.Większość uszkodzonych genów po prostu przekazuje nie dość dokładną informację.Są podobne do niedokładnie wyważonych kół.Pojazd z takimi kołami będzie się trząsł, a mimo to posuwał się do przodu.— Czy coś takiego dzieje się z Wandą?— Tak.Mniej więcej.A poza tym, gdyby wszystkie geny były doskonałe, wyglądalibyśmy i zachowywali się tak samo.To właśnie różnica w genach sprawia, że ludzie różnią się między sobą.— Ale czy z wiekiem sytuacja się nie pogarsza?— Tak.W miarę starzenia pogarsza się stan zdrowia nas wszystkich.Kiedy pan wszedł, zauważyłem, że pan utyka.Dlaczego?— Z powodu ischiasu — mruknął Seldon.— Chorował pan na to przez całe życie?— Skądże znowu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]