[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.«UznanÄ… jestpowszechnie prawdÄ…, iż jÄ™zyk zyskuje bardzo wiele na dokÅ‚adnym odcieniowaniu znaczeniarozmaitych wyrazów, a nade wszystko wyrazów bliskoznacznych, synonimami nazwanych.»Na marginesie jÄ™zykowych zainteresowaÅ„ epoki powstaÅ‚a i okrzepÅ‚a drobna, ale niezaprze-czalna zdobycz literacka  gatunek ciekawy i niebanalny, który teoria literatury może zareje-strować jako nie rozpoznanÄ… dotÄ…d «maÅ‚Ä… formÄ™».ZabawÄ™ w literaturÄ™ uprawiano w salonie Winemberskiej przede wszystkim w latach1808 1811.Po roku 1812 nastÄ…piÅ‚a wyrazna ewolucja zainteresowaÅ„ literackich uwieÅ„czonaostatecznie wydaniem Malwiny.Posiedzenia sobotnie przeksztaÅ‚ciÅ‚y siÄ™ teraz w spotkaniadyskusyjne.Od roku 1813 głównym tematem konwersacji staÅ‚a siÄ™ Malwina.WirtemberskazakoÅ„czyÅ‚a pracÄ™ nad powieÅ›ciÄ… już w roku 1812, ale ostre uwagi zbyt wymagajÄ…cego «cen-zora», Ludwika KropiÅ„skiego, nie potwierdzone zresztÄ… oficjalnym wystÄ…pieniem poety,opózniÅ‚y nieco pracÄ™ nad przygotowaniem tekstu do publikacji.Ostatecznie jednak po do-kÅ‚adnej redakcji sprawnego «korektora» autorka zdecydowaÅ‚a siÄ™ poddać powieść pod dysku-sjÄ™ «bÅ‚Ä™kitnego grona».Tadeusz Matuszewicz, utalentowany recytator, w przeciÄ…gu dÅ‚ugich posiedzeÅ„ zapoznawaÅ‚kółko księżny z jej dzieÅ‚em.WÅ›ród pierwszych sÅ‚uchaczy powieÅ›ci o domyÅ›lnoÅ›ci serca zna-lezli siÄ™ Jan Maksymilian Fredro, Tadeusz i Adam Matuszewiczowie i siostra księżny, ZofiaZamoyska z mężem.Zebrani ocenili powieść entuzjastycznie, a reakcja ta pozwoliÅ‚a Winem-berskiej przypuszczać, że także krytyka literacka bÄ™dzie Å‚askawa dla pierwszego w jÄ™zykupolskim romansu, co znalazÅ‚o niebawem potwierdzenie w recenzjach pochwalnie oceniajÄ…-cych MalwinÄ™.18 Dyskutowana w salonie czuÅ‚a powieść o Ludmirze i Malwinie, oceniona niebawem jakopierwszy wartoÅ›ciowy polski romans i doskonaÅ‚e studium psychologiczne, miaÅ‚a jeszcze je-den walor, mocno wówczas eksponowany.StanowiÅ‚a mianowicie konkretnÄ… odpowiedz naapel Towarzystwa Przyjaciół Nauk, aby w pracy nad upowszechnieniem i wzbogaceniemjÄ™zyka polskiego wzięły udziaÅ‚ wszystkie wyksztaÅ‚cone i utalentowane kobiety: «ByÅ‚o zasadÄ…z wieku StanisÅ‚awa Augusta pozostaÅ‚Ä…, że nasz jÄ™zyk nie jest jÄ™zykiem miÅ‚oÅ›ci, że go dopierodo tego potrzeba wyrobić. Nie znano (mówiono powszechnie) tej delikatnoÅ›ci dla dam, jakÄ…wyrobili u siebie Francuzi. »Do wygÅ‚adzenia mowy ojczystej  pisaÅ‚ w r.1801 Adam Kazimierz Czartoryski  nie doj-dzie siÄ™ bez pomocy pÅ‚ci żeÅ„skiej.Nie może ona nie być ciekawa dziejów kraju, z któregopochodzi, czy «narodowych ksztaÅ‚tów i obyczajów.»DzieÅ‚o Wirtemberskiej miaÅ‚o być manifestacjÄ… polskoÅ›ci, a sama autorka objaÅ›niaÅ‚a niecokokieteryjnie w przedmowie do powieÅ›ci: «Nie ma ona innej zalety nad tÄ™, że w ojczystymjÄ™zyku pierwszym jest w tym rodzaju romansem [.]; bÄ™dÄ…c pierwszym, wzbudzić może cie-kawość; przebiegajÄ…cym te kart kilka przypomni, że nie ma tego rodzaju pisma, do któregojÄ™zyk polski nie byÅ‚by zdolnym; wtedy to, co moja chęć dobra nastrÄ™czyć chciaÅ‚a, wyższaczyja umiejÄ™tność dokona.»Pisanie w jÄ™zyku ojczystym byÅ‚o nakazem patriotycznym i narodowym, tak jak ochronapamiÄ…tek przeszÅ‚oÅ›ci czy prace nad ugruntowaniem wiedzy o dziejach Polski.Argumentacjaza wzbogaceniem rodzimego jÄ™zyka staÅ‚a siÄ™ istotnym skÅ‚adnikiem dziaÅ‚alnoÅ›ci salonu Wir-temberskiej.Dyskusje literackie, zabawa w synonimy, wreszcie ukoronowanie posiedzeÅ„ sa-lonowych polskÄ… powieÅ›ciÄ… przeznaczonÄ… dla kobiet, zyskujÄ… innÄ… nieco rangÄ™, jeÅ›li przyÅ‚ożyćdo nich miarÄ™ programów narodowych i kulturalnych tego okresu.«Rodowity jÄ™zyk staje siÄ™obcy  pisaÅ‚ Czartoryski  cudzy uważa siÄ™ za wÅ‚asny, gdy w skÅ‚adzie damskich książek nażadnÄ… rodowitym jÄ™zykiem natrafiać siÄ™ nie zdarza, gdy w domach (oprócz przedpokojów igarderoby) ledwo pięć słów polskich na dzieÅ„ usÅ‚yszeć można».Nie dość podkreÅ›lać zaniedbania narodowego jÄ™zyka w «domach» polskich, ograniczonychw rozprawce Czartoryskiego do magnackich paÅ‚aców.MowÄ™ ojczystÄ… zepchniÄ™tÄ… do «przed-pokojów», zastÄ…pionÄ… w salonach francuszczyznÄ…, nie zawsze zresztÄ… najlepszÄ…, miaÅ‚a arysto-kracja w wyraznej pogardzie i zaniedbaniu.ByÅ‚o to zjawisko tym grozniejsze, że nie tylkoszlachta, ale i mieszczaÅ„stwo zaczęło naÅ›ladować te zwyczaje [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl