[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez obłok kurzu słyszałam wrzaski i krzyki, chciałam uciekać.Ale los był przeciw mnie, ponieważ koniec sznura trzymał mnie niby kotwica.Czy wybuch był dziełem owych potworów, którymi dowodzili najeźdźcy? Byłam pewna, że nie, przecież nie zgładziliby w taki sposób własnych ludzi!Dama Math! Lecz jakże ona mogła tego dokonać? Do głębi poruszył mną widomy znak Mocy, którą, jak mi się wydawało, mogli powoływać jedynie Dawni albo Mądre, które parały się zabronionymi rzeczami.Mądra i Dama — były to przeciwieństwa.Lecz czym była Math, zanim oddała swoją wolę władzy Płomienia? Wielka była cena jej krwi, na miarę naszego Rodu, tak jak to obiecała.Mimo ogarniającego mnie lęku czułam radość.Nasi mężczyźni zawsze byli waleczni.Mój własny ojciec padł w walce z pięcioma banitami z Odłogów i zabrał ze sobą czterech z nich.A teraz ci zamorscy przybysze poznali, iż nasze kobiety też walczyć potrafią!Oto przede mną jedyna okazja ucieczki! Szarpałam sznur.Kurzawa opadała i mogłam zobaczyć, w jaki sposób jestem uwięziona.Ten, który mnie tutaj prowadził opasany drugim końcem sznura, leżał twarzą do ziemi, a bary przygniatał mu głaz.Pomyślałam, że zabity i zaczęłam się szarpać tym zacieklej.Bowiem być przywiązaną do trupa to rzecz najstraszniejsza ze wszystkich.Ale sznur trzymał mocno, byłam tak spętana jak koń u drzwi karczmy.I tak mnie znaleźli, gdy wydobywali się z ruin Ithkrypt i nadbiegali z ciężkim tupotem znad rzeki.Po naszych nie było śladu prócz trzech ciał na drodze.Zrozumiałam, że oddział Dagalego życiem zapłacił za czas dany uciekającym.Tylko przez krótką chwilę był nieprzyjaciel w rozsypce.Gorzko żałowałam, że nie mogliśmy z niej skorzystać i poczynić między nimi więcej szkód, póki trwali w oszoło mieniu.Teraz nie wątpiłam, że wszyscy wzięci do niewoli zapłacą kaźnią za tę niespodziankę.Strach zmroził mi ciało i na wpół ogłupił rozum.Dama Math wybrała najlepsze.Zginęła, owszem, ale z godnością.Oczywiste było, że nie dany mi będzie taki koniec, chociaż nie zostałam zgładzona natychmiast, gdy znaleźli mnie przywiązaną do mojego zdobywcy.Przecięli sznur i pociągnęli mnie za sobą z ruin Ithkrypt nad rzekę, gdzie zatrzymała się grupa ich oficerów.Jeden z nich znał język dolin, choć wymawiał słowa gardłowo.Wciąż byłam tak ogłuszona straszliwym wybuchem, że prawie go nie słyszałam.Kiedy nie odpowiedziałam na jego pytania, wściekle mnie spoliczkował.Łzy stanęły mi w oczach z bólu i wstyd mi było, że je widzą.Zebrałam resztki swojej dumy i starałam się stać przed nimi z podniesioną głową, jak przystało dziedziczce mojego Rodu.— Co–to–było?Przysunął swoją twarz do mojej, a oddech miał wstrętny.Brodę okrywał mu szczecinowaty zarost, na policzkach występowały czerwone plamy, a żyłkowany nos był napuchnięty.Miał bystre, okrutne oczy i byłam pewna, że nie jest to głupiec.Nie musiałam skrywać tego, czego byłam prawie pewna.Może właśnie powinnam to wyjawić, ponieważ nawet oni winni wiedzieć, iż High Hallack krył wiele tajemnic, a ich większości ludzie nie zgłębili.— Moc — powiedziałam.Zdaje się, wyczytał z mej twarzy, że mówię to, co uważam za prawdę.Jeden z jego kompanów zadał pytanie w obcym mi języku.Odpowiedział nie spojrzawszy na pytającego, nie spuszczał ze mnie oczu.W chwilę potem postawił następne pytanie:— Gdzie czarownica?Znowu powiedziałam prawdę.Chociaż nie używaliśmy tego określenia, wiedziałam, o co mu chodzi.— Była wewnątrz.— Dobrze.— Teraz się odwrócił i objaśniał coś innym.Przez chwilę rozmawiali ze sobą.Czułam się słaba i zmęczona.Miałam ochotę upaść na ziemię.Bolała mnie bezustannie głowa, jakby huk uszkodził coś w głębi mojej czaszki, a rozpacz z powodu pojmania ciążyła jak ołowiany płaszcz na mych ramionach.Mimo to starałam się jak mogłam trwać w postanowieniu, aby się nie ugiąć.Obrócił się znowu twarzą do mnie i tym razem zmierzył mnie przenikliwym spojrzeniem od stóp do głów.Uśmiechnął się grubymi wargami, a z zarostu błysnęły ku mnie wyszczerzone zęby, jak u tych mężczyzn, którzy mnie pojmali.— Nie jesteś ty wiejską dziewką, takim na grzbiet nie dają kolczugi.Myślę, że nie byle zdobycz nam się trafiła.Ale o tym później.Zezwolono mi więc na odpoczynek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]