[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dłoniach ściskał długi, okutyczarnym żelazem kostur; zbroję i brodę miał przyprószone pyłem.Za nim postępowałyjeszcze dwie postaci - mężczyzna i kobieta.Wszyscy mieli identycznie gładką skórę, młodetwarze i stare, czarne oczy.Ferro obrzuciła ich podejrzliwym spojrzeniem i dobyła miecza.Zimna stal zalśniła w świetle.Nawet jeśli do niczego jej się nie przyda, trzymanie go w ręcedodawało jej otuchy.- Witajcie wszyscy! - mówił tymczasem Bayaz.- Czekałem na ciebie, Mamunie.Pierwszy z żerców zmarszczył brwi, przestępując ostrożnie nad pozbawionymi głowyzwłokami.- A my czekaliśmy na ciebie - odparł.Białe postaci opadały z dachów, lądowały zimpetem, wstawały i prostowały się na całą wysokość.Były cztery, po jednej w każdym roguplacu.- Gdzie twój pełzający służalczo cień, Yulwei?- Nie mógł się z nami spotkać.- A Zacharus?- Utknął na obróconym w perzynę Zachodzie.Próbuje ożywić trupa bandażami.- Cawneil?- Zbyt zakochana w tym, kim była, żeby myśleć o przyszłości.- A zatem zostałeś sam.jeśli nie liczyć jej.- Mamun obrócił puste spojrzenie kuFerro.- Jest jakaś dziwna.- Istotnie, dziwna i wyjątkowo krnąbrna na dodatek, ale ma swoje zalety.Ferro zmarszczyła z dezaprobatą brwi, ale nic nie powiedziała; jeśli trzeba będziemówić, przemówi jej miecz.- Cóż.- Bayaz wzruszył ramionami.- Zawsze uważałem, że sam jestem sobienajlepszym doradcą.- I tak nie masz wyboru.Swoją dumą, arogancją i żądzą władzy przyniosłeś zagładęwaszemu zakonowi.Kolejne postaci wychodziły z okolicznych domów i bez pośpiechu wynurzały się zwylotów dochodzących do placu ulic.Niektóre szły dumnym krokiem, jak lordowie, innetrzymały się parami za ręce, niczym kochankowie.- Zawsze chodziło ci tylko o moc, a dziś nawet jej zostałeś pozbawiony.Pierwszy zMagów stał się ostatnim.- Na to wygląda.Nie jesteś zadowolony?- Nie czerpię z tego przyjemności, Bayazie.To po prostu coś, co trzeba zrobić.- Ach tak.Sprawiedliwa wojna? Zwięty obowiązek? A może krucjata? Jak myślisz,Bóg aprobuje twoje metody?Mamun wzruszył ramionami.- Boga cieszą efekty.Dalsze postaci w białych zbrojach wzmacniały kordon wokół placu.Ich ruchyznamionowały wdzięk i swobodę, naturalną siłę, bezbrzeżną arogancję.Ferro wodziła po nichwilczym wzrokiem.W jednej ręce na wysokości bioder trzymała Nasienie, w drugiejobnażony miecz.- Jeśli masz jakiś plan - syknęła - to teraz jest dobry moment.Lecz Pierwszy z Magów spokojnie obserwował okrążających ich żerców; mięsień napoliczku drgał mu nerwowo, pięści na przemian zaciskały się i rozluzniały.- Szkoda, że Khalul we własnej osobie nie mógł nas odwiedzić - powiedział.- Widzęjednak, że przyprowadziłeś przyjaciół.- Stu, zgodnie z obietnicą.Niektórzy są zajęci w innych częściach miasta, mam ciprzekazać wyrazy ubolewania z tego powodu, ale większość z nas jest tutaj.Więcej niżtrzeba.%7łercy stali nieruchomo, zwróceni ku wnętrzu placu, otaczając Pierwszego z Magówszerokim kręgiem.Ferro - naturalnie - nie czuła strachu.Ale swoje szanse oceniała kiepsko.- Skoro to już koniec - ciągnął Mamun - odpowiedz mi na jedno pytanie: dlaczegozabiłeś Juvensa?- Ha.Juvensowi się wydawało, że uśmiechy i dobre chęci wystarczą, żeby świat stałsię lepszy.Tymczasem za dobre chęci nikt nie daje nagród, a świata nie da się ulepszyć bezwalki.Twierdzę wszakże, że nikogo nie zabiłem.- Bayaz zerknął z ukosa na Ferro.Oczybłyszczały mu jak w gorączce, łysina lśniła od potu.- Jakie to zresztą ma znaczenie, kto kogozabił tysiąc lat temu? Liczy się to, kto umrze dzisiaj.- To prawda.Dzisiaj w końcu zostaniesz osądzony.Powoli, bardzo powoli krąg żerców zaczął się zaciskać.Szli miarowym krokiem, wzgodnym rytmie, spokojnie i bezszelestnie.Pierwszy z Magów uśmiechnął się posępnie.- Możesz być pewien, Mamunie, że będziemy tu świadkami sądu.Magia wycieka zeświata, dziś moja Sztuka jest zaledwie cieniem tej, jaką niegdyś władałem, ale sycąc swójgłód ludzkiego mięsa zapomniałeś, że prawdziwym zródłem potęgi jest wiedza.Od Juvensanauczyłem się Wysokiej Sztuki.Od Kanediasa zaczerpnąłem sztuki Tworzenia.- To za mało, żeby nas pokonać.- Naturalnie.Na was potrzebne są mroczniejsze sposoby.Powietrze wokół Bayaza zafalowało.%7łercy przystanęli, niektórzy zasłonili twarzerękami.Ferro zmrużyła powieki.Powiał delikatny wietrzyk, subtelny zefirek rozszedł się falą od Pierwszego z Magów,wzbił trociny w powietrze i poniósł je białą chmurą aż po sam skraj Placu Marszałków.Mamun spojrzał pod nogi.Zmarszczył brwi.W bladym słońcu wprawiony w brukmetal zalśnił słabo: koła, linie proste, symbole i kręgi w kręgach pokrywały rozległymwzorem całą otwartą przestrzeń.- Jedenaście zasłon - powiedział Bayaz - i jedenaście zasłon odwróconych.%7łelazo.Zanurzone w słonej wodzie.To ulepszenie zaczerpnięte z dzieł Kanediasa.Glustrod użyłczystej soli, i to był jego błąd.Mamun podniósł wzrok.Na jego twarzy nie malował się już lodowaty spokój
[ Pobierz całość w formacie PDF ]