[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wchodząc na pokład liniowca, siostry Rarmusiały sobie uświadamiać, \e nara\ają na niebezpieczeństwo \ycie wszystkich pasa\erów.Planując je stamtąd zabrać, my tak\e ponosimy część winy.- A skąd wiecie, \e Yuuzhan Vongowie nie zło\yliby pasa\erów w ofierze swoimbogom, nawet gdyby tych sióstr nie było na pokładzie? - zapytała Danni Quee, jak zawszeskora do wynajdywania luk w rozumowaniu.Drobna kobieta o zielonych oczach i kręconychblond włosach była jednym z pierwszych jeńców, jakich pochwycili Yuuzhan Vongowie, ipierwsza doświadczyła ich straszliwych tortur.- Nie starajmy się udawać, \e wiemy, jakimitorami wędrują pokrętne myśli tych morderców - ciągnęła.- Mo\emy popełnić du\y błąd.Du\y i brzemienny w skutki.Kiedy skończyła, odeszła na bok, aby w polu widzenia kamery projektora mogłastanąć Jaina.- Cześć, mamo.Cześć, tato - odezwała się dziewczyna.- Przepraszam, \e kazałamwam czekać.- Nie czekaliśmy a\ tak długo - powiedziała Leia.Han wyraznie się odprę\ył.Nawet jakby lekko się uśmiechnął. - Jasne, nic takiego się nie stało - dodał szybko.Pózniej przed okiem kamery stanął Anakin Solo.Przeczesując palcami zmierzwionejak zwykle brązowe włosy, natychmiast podniósł temperaturę dyskusji.- Posłuchajcie, naprawdę nie ma znaczenia, czy jesteśmy odpowiedzialni, czy nie -zaczął.- W grę wchodzi \ycie setek tysięcy, mo\e nawet milionów niewinnych istot.Musimycoś zrobić.To wszystko.- Co chcesz, \ebyśmy zrobili, Anakinie? - zapytał Skywalker.Do dyskusji przyłączyłasię Tahiri.- To jasne - rzekła.- Trzeba przełamać tę blokadę. Jasnowłosa i wiotkapiętnastoletnia dziewczyna pod wieloma względami przypominała Danni Quee.Tak\e byławięziona przez Yuuzhan Vongów, dopóki Anakin nie uwolnił jej z laboratorium mistrzyniprzemian.-Muszą zapłacić za to, co chcą zrobić.I to tak słoną cenę, \eby nigdy więcej się nato nie wa\yli.Tylko w ten sposób zdołamy się im odpłacić za wszystko.- Mo\liwe, \e właśnie tego się po nas spodziewają - zauwa\yła Danni.-Je\eli uwa\ają,\e rycerze Jedi są takimi samymi wojownikami jak oni, będą oczekiwali, \e staniemy z nimido walki.Widoczny na hologramie Han kiwnął głową.- Ja te\ tak sądzę - powiedział.- Wyzywają rycerzy Jedi.Bylibyście głupcami,gdybyście się zgodzili.Zwłaszcza teraz, gdy wiecie, \e na was czekają.- Mamy pozwolić, \eby wymordowali wszystkich uchodzców? -W podnieceniudotychczasowej dyskusji spokojny głos Jacena zabrzmiał niezwykle cicho.Młody Jediodwrócił się do Anakina i Tahiri.- Je\eli damy się sprowokować i zaczniemy wymachiwaćświetlnymi mieczami, tylko spowodujemy śmierć wielu innych istot.Anakin spiorunował go spojrzeniem.Ostatnio często mu się to zdarzało, ilekroćrozmawiał ze starszym bratem.- Mo\esz stać na uboczu, czekać i tylko obserwować.- zaczął.Jacen przerwał muuniesioną ręką.- Pozwól mi skończyć, Anakinie.Chcę tylko podkreślić, \e \adnego z tych sposobównie uwa\am za dobry.- Powiódł spojrzeniem po twarzach pozostałych uczestników narady.-Je\eli podejmiemy walkę, Yuuzhan Vongowie zabiją więcej niewinnych istot.A je\eli się niezgodzimy, tak czy owak ich zamordują.Nie wolno nam pozwolić ani na jedno, ani na drugie.Rycerze Jedi powinni być obrońcami \ycia w galaktyce.- Co chcesz przez to powiedzieć, Jacenie? - \achnął się jego ojciec.- śe rycerze Jedipowinni się poddać? - Zamknął oczy i skrzywił się, jakby go coś zabolało.- Powiedz mi, \e chodziło ci o coś innego.- Nikt nie zamierza się poddawać, Hanie - zapewnił go Luke.Dobrze wiedział, co Han czuje.Prawdę mówiąc, podzielał jego niepokój.Zewszystkich młodych rycerzy Jedi, którzy przybyli do Zaćmienia, Jacen miał chyba najbardziejfilozoficzne podejście do \ycia.Powa\nie traktował paradoksalną teorię, w myśl którejniekiedy trzeba było coś zniszczyć, aby ocalić od zagłady coś innego.Luke wiedział, \eniepokój siostrzeńca wynika z koszmarnej wizji, jaką młody Jedi miał kiedyś na Duro.Jacenzobaczył wówczas, jak galaktyka ześlizguje się w objęcia ciemności, a sam nie mógł zrobićnic, \eby ją powstrzymać.Obawiając się, \e cokolwiek uczyni, tylko przyspieszy tempozagłady, młody człowiek na jakiś czas całkowicie wyrzekł się władania Mocą.Kiedy jednak śmiertelne niebezpieczeństwo zagroziło jego matce, zmienił zdanie iposłu\ył się Mocą bez wahania.Mimo to nadal nie był pewien, czy postąpił słusznie.Czasamiogarniały go wątpliwości i wtedy znów się wahał, czy jednak nie powinien powstrzymać sięod działania [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl