[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam ci coś ważnego dopowiedzenia.Hrabina lekko skłoniła głowę.Ona również utrzymała się wroli.Dopiero kiedy weszły do pokoju i zamknęły za sobą drzwi,zarzuciła Ellie gradem pytań.Gdzie Will jąznalazł? Co się z nią działo od s'mierci ojca? Gdzie ma swójbagaż? Dlaczego tak zmizerniała? Ellie starała się być szczera natyle, na ile pozwalała jej niepewna pozycja w tym domu.Zawszelką cenę nie chciała stać się przyczyną rozdzwiękupomiędzy braćmi i obawiała się, że hrabina ją znienawidzi.- Lady Dorset, błagam, proszę mi uwierzyć, że nie chcęskrzywdzić nikogo z waszej rodziny - powiedziała niemal zpłaczem.Hrabina potrząsnęła głową i cmokając z dezaprobatą, pomogłaEllie zdjąć koszmarną szarą suknię.-Wiem, kochanie.Chodz, poszukam czegoś dla ciebie.Tonadaje się tylko na szmaty.Ciotce na pewno nie spodobałaby się jej opinia, ale Hepzibahmiała tyle wspólnego z hrabiną co owca z klaczą pełnej krwi.-Poproszę pokojówki, żeby przyniosły ci jedzenie do pokoju ipodgrzały wodę na kąpiel.Jak znam swojego syna, pewnie goniłcały dzień bez przestanku i musisz być bardzo zmęczona.Ellie nie wiedziała, jak ma dziękować lady Dorset.Oszołomiona patrzyła, jak służki krzątają się wokół niej,wykonując czynności, w których dotąd nikt jej nie wyręczał.Wkrótce kadz kąpielową wypełniła woda z pachnącym olejkiem,przyniesiono posiłek i Ellie pozostało już tylko zanurzyć się wgorącej wodzie, aby pośród tych luksusów nie martwić się o jutro.Na to nie mogła sobie jednak pozwolić.Will chodził wielkimi krokami po pokoju, czując na plecachpalące spojrzenie Jamesa.Wstrzymywał się z wyjaśnieniami,czekając na matkę.Wreszcie zjawiła się i pocałowała go wpoliczek.- Cieszę się, że jesteś już w domu, kochany - powiedziała.-Zmartwiliśmy się, słysząc, że wyjechałeś tak bez słowa.Will podsunął jej krzesło.- Dziękuję, matko.Nic nie mówiłem przed wyjazdem, bo samnie miałem pojęcia, co zastanę u celu podróży.- Chodziło o lady Eleanor?-Tak.Musiałem osobiście sprawdzić, co się z nią dzieje.Jamesmruknął wrogo.-I zaszkodziłeś jej, bracie, przywożąc ją tutaj.Wszyscypomyśleli sobie to samo co ja - na temat jej roli w twoim życiu.-I wszyscy się mylili! - warknął Will.- Zamierzam jąpoślubić.Hrabina wciągnęła powietrze, przygotowując odpór.- Oświadczyłeś się innej, Will.- Nie.Lady Jane zerwała zaręczyny, zanim zaczęła się całaprocedura.Odmówiła mi jeszcze w Greenwich.James aż podskoczył.-Tak dawno? I nic mi nie powiedziałeś?Will wzruszył ramionami.-A co miałem mówić? %7łe nie uznała mnie za godnego wejściado rodu Percevalów?- Tak było?- Czemu miałbym kłamać?James pokręcił głową, rewidując swoje poglądy na brara i jegopanią.- A to zimna suka, wyczekała do ostatniej chwili! -James! -ofuknęła go matka.- Nie wiesz, co lady Janenaprawdę myślała.-Miała poważne zastrzeżenia co do mojej moralności, matko -wyjaśnił Will, nalewając im sherry.- Obraziła nasz ród! oświadczył wzburzony James.Skręcę jej kark!Will liczył na to, że brat w końcu stanie po jego stronie, ale tagwałtowność go zaskoczyła.Wydawało się, że Jamespotraktował całą sprawę o wiele bardziej osobiście niż on.- Przyznaję, nie czuję się z tym dobrze.- Will filozoficzniesączył swoje sherry. Lecz z drugiej strony odbieram odmowęlady Jane jako błogosławione wybawienie.I zamierzam poślubićlady Ellie.Hrabina powoli obracała w palcach nóżkę kieliszka.-Will, onama co prawda hiszpański tytuł, ale nie ma posagu.-Wiem.-1 jest pomiotem alchemika - dodał James, cytując słowabrata.-Tak mówiłem.- Dlaczego zatem chcesz się z nią ożenić? - spytała matka.-Ona nie jest.no, wiesz.Will z uśmiechem pokręcił głową.- Nie, matko, na razie nie zostaniesz babcią.- Dlaczego więc?- Kocham ją.Hrabina zmuszona była przetrawić kolejne wieści.- Dobrze, tego się domyślałam, ale czy ona cię kocha? Skądwiesz, czy nie jesteś dla niej tylko przystanią na wzbu-rzonym morzu, wygodnym wyjściem - teraz, kiedy nie manikogo na świecie?-Na pewno nie.Lady Ellie już kiedyś mi odmówiła, matko, dlamojego dobra.Wtedy ją zostawiłem, lecz tym razem tego niezrobię.Zresztą nie wezwałem cię tutaj, aby dyskutować, czymam się z nią żenić, czy nie - tylko po to, byśmy uradzili, jak tozrobić.Will miał ogromne wyrzuty sumienia, że skazuje swojąrodzinę na niepewny los, ale nie zamierzał zmieniać raz podjętejdecyzji.Zresztą miał poczucie, że w końcu wszystko się ułoży.Może nie od razu i na pewno będzie musiał powalczyć, ale daradę.Cecil wspomniał o możliwości zainwestowania wkompanię handlową, a żniwa w tym roku były o wiele obfitszeniż w zeszłym.Potrzeba mu tylko czasu i wiele szczęścia.A mając Ellie u boku, podoła każdym trudnościom.- Dobrze, kochanie, pomyślmy w takim razie, co się da zrobić- stwierdziła jego dzielna matka.- Potrzebujesz pozwoleniakrólowej, bo nasza pozycja na dworze nie jest na tyle mocna,byśmy mogli obejść się bez niego.Do tego pozostajesz na służbieBurghleya - zatem i z nim musisz porozmawiać.Will z czcią ucałował dłoń hrabiny.- Dzięki, matko.James, czy jesteś z nami?Brat odrzucił głowę do tyłu, wybuchając gorzkim śmiechem.-Czemu nie? Nie wiedziałbym, co robić z bogactwem i zwygodnym życiem, prawda? Pozostał tylko jeden problem.-No?- Kto powie Tobiasowi, że nie dostanie swojego wymarzonegokonia?Will nie przyjął na wiarę zgody Ellie na swoją propozycję.Zdawał sobie sprawę, że kiedy dziewczyna nacieszy sięodzyskaną wolnością, zacznie znów myśleć o przyszłości jego icałego rodu.Nieraz już pokazała, iż w razie problemów maodruch ucieczki; jednak tym razem hrabia postanowił twardo, żezatrzyma ją i uczyni swoją żoną.Wszedł na piętro i w korytarzu zastał lokaja czuwającego najego rozkaz pod pokojem Ellie.- Czy pani jest u siebie?- Tak, sir, nie wychodziła.- Dziękuję.Możesz odejść.Lokaj skłonił się i oddalił do kwater służby.Will odczekał,aby upewnić się, że korytarz jest pusty, po czym lekko zapukał dodrzwi i wszedł, nie czekając na zaproszenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]