[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc gdzie to się skończy?Znowu cisza.- Nie wiem.Nawet nie wiem, co o tym myśleć.Musimy walczyć, żeby przeżyć, i tamci napewno zrobią to samo.Możemy tylko uciekać i zabijać - odpowiada Patrick.- Bo jeśli niedorwiemy ich, oni dorwą nas.36Patrick wreszcie się zamyka.Leżę na zimnej podłodze i próbuję zasnąć, dać odpocząć umysłowi iciału.Nie mogę przestać myśleć o Ellis.Dochodzę do wniosku, że rano ruszę znowu do domusiostry Liz i poszukam tam córki.Modlę się tylko, żeby nic się nie stało, zanim do niej dotrę.Rankiem może zaryzykuję i wezmę samochód, żeby szybciej dotrzeć na miejsce.Czuję się silny,spokojny i jestem gotowy iść dalej, ale jadąc, dotrę szybciej, chociaż będę o wiele bardziejodsłonięty i narażony na atak.Ale to nie ma teraz znaczenia.Czuję, że postępuję właściwie.%7łycie,które zostawiłem za sobą, z każdą mijającą minutą wydaje się coraz bardziej obce i nienaturalne.Nie wróciłbym do niego, nawet gdybym miał wybór.%7łałuję tylko, że Lizzie, Edward i Josh niemogą być tacy, jak Ellis i ja.Na zewnątrz rozlegają się hałasy.Jest wczesny ranek - druga, trzecia nad ranem, jak mi się wydaje- a z miasta płyną nieustannie jakieś odgłosy.Słyszę więcej ciężarówek i helikopterów.Jeszczewięcej patroli przepłasza ludzi.Cokolwiek stanie się jutro, wiem, że będę musiał opuścić tomiejsce.Nie chcę zatrzymywać się nigdzie na zbyt długo.Będę wędrował, aż znajdę Ellis, i wtedy,gdy już ją odzyskam, razem uciekniemy.Znajdziemy jakieś bezpieczne miejsce, gdzie jest więcejtakich ludzi jak my, z dala od tych, którzy nas nienawidzą.A jeśli nie znajdziemy bezpiecznegomiejsca, to zabijemy tylu, ilu będzie trzeba.Jak to powiedział Patrick, musimy zabijać, zanim naszabiją.Teraz zasnę, a zaraz po świcie wykonam pierwszy ruch.SOBOTA37Uciekać! - przerażony głos przekrzykuje potworne dzwięki.- Na miłość boską, uciekajcie stąd!Zrywam się.Ciało mam obolałe od spania na gołej podłodze.W nieukończonym budynku rozlegasię ogłuszające dudnienie.Biegnę do okna, desperacko przyciskam twarz do metalowej kraty,chcąc zobaczyć, co się dzieje na zewnątrz.W pobliżu krąży helikopter.Nie dokładnie nadbudynkiem, ale wystarczająco blisko.Wiem, że szukają takich jak my.Rozglądam się i widzę, żejestem sam.Patrick zniknął, ale zostały jego rzeczy.Cholera.Na końcu żwirowej drogi zatrzymała się ciężarówka, a żołnierze już wysypują się z niej ibiegną w stronę naszych domów.Muszę uciekać.Chwytam torbę i ruszam do drzwi.Słyszę nazewnątrz megafon, ktoś wykrzykuje ostrzeżenie, żeby się nie ruszać.a potem strzał.Biegnęznowu do okna i widzę Craiga z twarzą w błocie i żołnierza z karabinem stojącego nad ciałem zdymiącą lufą wycelowaną w potylicę olbrzyma.Widzę też Patricka i Nancy, próbujących uciec.Pojawia się kolejna ciężarówka.Szybko otaczają ich żołnierze; odcinają im drogę ucieczki.Muszę się stąd wynosić.Może mógłbym dostać się na strych i tam schować? Czy raczejpowinienem próbować ucieczki? Czy to za wysoko, by wyskoczyć z któregoś okna? Nie mogępozwolić, żeby mnie złapali.Muszę się wydostać i znalezć Ellis.Teraz słyszę kroki na dole.Głośne, ciężkie kroki.Chryste, pewnie już wiedzą, że tu jestem.Biegnę do jednego z mniejszychpokojów i wpadamna zamaskowanego żołnierza idącego z naprzeciwka.Próbuję się przepchnąć obok niego, ale tenświr uderza mnie w twarz i zanim zdążę zareagować, leżę na plecach i gapię się w sufit.Próbujęwstać, ale ręce brutalnie łapią mnie za ramiona i ściągają na dół.Myślę, że nie ma sensu sięopierać, staram się nie panikować.Teraz muszę poczekać, aż znajdę się na zewnątrz, i uciekać.Alewtedy myślę o tym biednym łajdaku Craigu, naszpikowanym ołowiem, leżącym twarzą w błocie.Trzeba z nimi współpracować, decyduję, chociaż każdy nerw w moim ciele, każde ścięgno iwłókno pragnie walczyć z tymi zwierzętami i ich zniszczyć.Wloką mnie przez korytarz i kuchnię, a potem wyciągają z budynku.Pchają mnie w stronęciężarówki, gdzie stoją roztrzęsieni Nancy i Patrick.Potykam się i padam na kolana w błoto u stópPatricka.- Wstawaj! - krzyczy mi do ucha jeden z żołnierzy.Czyjaś ręka chwyta mnie za kark i ciągnie w górę.Patrick patrzy na mnie.W jego oczach widzędesperację, przerażenie i frustrację.Co teraz, myślę sobie? Dajcie spokój, jeśli zamierzacie nas zabić, zróbcie to po prostu.Miejmy tojuż za sobą.Trzymają nas na muszce, ale pewnie już by nas powystrzelali, gdyby mieli takizamiar.Zerkam na najbliższego żołnierza.Ciemna osłona zasłania mu oczy, ale wyczuwamnienawiść bijącą od niego jak odór rozkładu.Dwie kolejne postaci w mundurach wysiadają zpierwszej ciężarówki i podchodzą do nas.Jeden z nich ma taki płaski komputer, jaki widziałem unich już wcześniej.Drugi ma w dłoni jakieś mniejsze elektroniczne urządzenie.Nie widzę, co tojest.Poruszają się szybko.Jeden z nich przypiera mnie do ciężarówki, podczas gdy drugi przyciskaurządzenie do mojego gardła.Na ułamek sekundy rozlega się syczenie; czuję piekący ból w szyijak ukąszenie owada.Puszczają mnie i skupiają się na Patricku i Nancy.Robią obojgu dokładnie tosamo.Co dziwniejsze, tak samo traktują martwe ciało Craiga.Milcząc, stoimy rzędem obok ciężarówki; nie onieśmielamy się drgnąć.%7łołnierz podłącza małeurządzenie do komputera i przygląda się monitorowi.- No i? - pyta drugi stojących niedaleko.- Wszyscy - odpowiada obsługujący komputer.- Tożsamość?- Tylko jeden.Patrick Crilley - odpowiada tamten, wskazując na Patricka, który rozgląda sięniespokojnie na boki.- Nie potrafię zidentyfikować pozostałych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]