[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślałam, że masz punkty.Taki elegancki facet, tutaj.To jest taniaknajpka, za czerwone i zielone.%7łółtacy tu nie przychodzą.Ale.ty też nie masz? Straciłem Klucz. Przykro.Myślałam, że coś zarobię.Nie mogę dostać się do mojej kabiny.Nie zapłaciłam za poprzedni miesiąc i zablokowali mi drzwi.Teraz płacę z dniana dzień, po trochu, ile uda mi się zdobyć.Kiedy zadłużenie się zmniejsza, cza-sem udaje się otworzyć drzwi i przespać w domu.Ale kiedyś wreszcie trzebawyjść, zdobyć coś do jedzenia.A przy powrocie znów trzeba płacić, żeby drzwisię otworzyły.I tak z dnia na dzień.A Klucz mam pusty. Do końca miesiąca jeszcze sporo czasu  zauważył Sneer.Nie spodziewał się, by ktokolwiek mógł w tym mieście znajdować się w takkrytycznej sytuacji.Miesięczny przydział punktów zapewniał podstawy egzysten-cji nawet szóstakom. Zaraz na początku miesiąca przychodzi ten łajdak i zabiera mi wszystko,do ostatniego czerwonego  westchnęła dziewczyna. Mąż? Niezupełnie.Ale mimo to bije, kiedy nie chcę zrobić przelewu. Próbowałaś złożyć skargę w policji?65  W policji? On dla nich pracuje.Jest na ich usługach, potrzebują go i niezrobią mu krzywdy.Przez całe noce nie ma go w domu, prawie nie mieszka zemną, nic go nie obchodzi, że komorne nie zapłacone. Nie mogę ci pomóc  Sneer rozłożył ręce. Sam nie wiem, gdzie będęspał tej nocy. Dam sobie radę  uśmiechnęła się dziewczyna. Nie dziś, to jutro znaj-dzie się ktoś z paroma punktami.Póki Klucz w garści, w sercu nadzieja, jak mó-wią.Gorzej, jak nawet Klucza nie ma.Wtedy dopiero zaczyna się gehenna.Znamto, ukradli mi kiedyś Klucz.Ostatnio podobno coraz częściej kradną.Zanim czło-wiek dostanie nowy, zdechnąć można przez tę biurokrację.Przygnębiony jeszcze głębiej utyskiwaniami dziewczyny, Sneer przyspieszyłkroku, by prędzej znalezć się w znanych, przyjaznych, pełnych znajomych osób,rejonach śródmieścia.By skrócić sobie drogę, skręcił z głównej ulicy, zataczającejobszerny łuk estakadą nad niskimi, starymi domami.Zabrnął w wąskie uliczkistarej dzielnicy i po chwili już żałował, że nie trzymał się dobrze oświetlonejarterii. Ej, panie!  usłyszał za sobą cienki, dziecięcy głos.Spojrzał przez ramię.Mały, najwyżej dziesięcioletni chłopczyk szedł za nimw odległości paru kroków. Czego chcesz?  Sneer rozejrzał się ukradkiem na boki. Kup mi czekoladę.Tu, za rogiem, jest automat. Kiedy, widzisz  Sneer uśmiechnął się przyjaznie do malca  tak sięnieszczęśliwie złożyło, że mi właśnie ukradli Klucz!Chłopiec stał przed nim, milcząc z zakłopotaną miną.Widać nie miał instruk-cji na taką okoliczność. No, dlaczego nie chcesz kupić dziecku czekolady?  powiedział ktoś skry-ty w mrocznej sieni budynku. Mam cię nauczyć uprzejmości?Z ciemnego otworu drzwi wyłonił się wysoki, barczysty młodzieniec.Za nimwyszło jeszcze dwóch, niższych i mniej okazałych.Byli za to uzbrojeni w cienkiemetalowe drążki. Powiedziałem, że nie mam Klucza  burknął Sneer, robiąc krok w ichstronę. Nie wierzysz? Masz, szukaj!Dryblas zbliżył się niezdecydowanie. Tylko bez sztuczek!  ostrzegł niepewnie.Czuło się, że brak mu rutyny.Obmacał stojącego spokojnie Sneera, sprawdziłwszystkie kieszenie. Nie ma  powiedział w stronę kumpli. Zostaw.Może być glina  poradził jeden z nich. Ja tu znam wszystkich tajniaków  mruknął wysoki. Kto ty jesteś? Nie powiem ci, synku  wycedził Sneer  bo umarłbyś ze strachu.Chłopak wahał się chwilę, ale cofnął się o dwa kroki.66  No, dobra, dobra!  powiedział pojednawczo. Sprawy nie było.Sneer zrobił zwrot na pięcie i nie oglądając się, niezbyt szybko oddalił sięw stronę najbliższej przecznicy.Dopiero za rogiem, widząc z daleka zaparkowanyprzy krawężniku wóz policyjny, odetchnął swobodniej.Udało się.Początkujący wyciskacze dobrze wiedzieli, kto  oprócz niektó-rych tajnych funkcjonariuszy policji  chadzać może nocą bez Klucza po ulicachArgolandu.Gdyby Sneer miał Klucz przy sobie, przygoda niechybnie zakończy-łaby się przymusowymi zakupami.Wyciskacze nie czynili zazwyczaj krzywdy cielesnej przechodniowi, płacą-cemu w automatach sklepowych za zamówione przez nich towary.Zwykle po-przestawali na kilku butelkach alkoholu, paru puszkach piwa, jakiejś niewielkiejzakąsce.Uwzględniając stan punktowy konta ofiary, nie nadużywali go zbytnio.Na umiarkowaniu wymagań opierali własne bezpieczeństwo i bezkarność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl