[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Aha - rzekł Sventon.- Zamierzam ubiegać się o tę posadę - powiedział Omar.- W moim skromnym mniemaniu jestem szybki i obrotny.Sventon spojrzał na niego ze zdziwieniem.- Myślę, że może będę mógł przydać się w pewnej mierze w pościgu - rzekł Omar wykonując pokorny ukłon.- To jest niebezpieczne - uprzedził go Sventon, rozglądając się czujnym wzrokiem po lokalu.- Nie ma dla mnie milszego obowiązku niż zaproponować moje usługi temu, kto odnajdzie Diamenta - rzekł Omar, ponownie się kłaniając.- Moim najmilszym obowiązkiem jest dzielić niebezpieczeństwo.- Panie Omar, pan jest.pan jest prawdziwa ozdobą pustyni! - wykrzyknął Sventon i żeby nie być gorszym od Omara, ukłonił się trzy razy, po czym gorąco uścisnął Omarowi dłoń.Zanieśli torbę z ubraniami na jakieś opustoszałe podwórko i przebrali się.- Rodzeństwo Hjortron z Appelviken jest bardzo sprytne - rzekł Sventon, bawiąc się w kieszeni owalną tabliczką z “Arktyki”.ROZDZIAŁ SIEDEMNASTYW piwnicy MohamedaLars i Liza Hjortron z Appelviken przeżyli okropny wieczór, okropną noc i okropny ranek.Kiedy po dłuższej przechadzce chcieli wrócić do kawiarni, okazało się, że są na ulicy Karawany.Już mieli zamiar wejść do ciastkarni i spytać o drogę, gdy nagle ukazała się im w okienku od piwnicy głowa wielbłąda z jednym okiem niebieskim i drugim brązowym.Każdy, kto kiedykolwiek widział wielbłądzią głowę w okienku od piwnicy na ulicy Karawany, wie, jakie to jest dziwne.Postanowili wejść natychmiast do ciastkarni i powiadomić cukiernika Mohameda, że w jego piwnicy znajduje się skradziony wielbłąd.Myśleli, że Mohamed doceni tę informację.A tymczasem Mohamed spojrzał na nich wściekłym wzrokiem, schwycił ich za ramiona i wrzucił do piwnicy, w której stał Diament,Tam, nadal trzymając ich mocno za ramiona, zaczął długie przesłuchanie z mnóstwem pytań.Lars i Liza w ogóle nie odpowiadali.Aż w końcu powiedzieli coś w obcym języku.Cukiernikowi, który spędził młodzieńcze lata w mieście portowym wśród ludzi różnych narodowości, wydało się, że poznaje tę obcą mowę.Zawołał przez drzwi do pokoju obok:- Panie Spiżarnicki! Proszę na chwilkę.Z przyległego pomieszczenia wyszedł mały człowieczek o spiczastej twarzy i niespokojnym Spojrzeniu.Lars i Liza natychmiast go poznali.Nieraz go przecież widzieli w fabryce.To był pomocnik ich ojca, asystent Spiżarnicki.Asystent spojrzał na dzieci.- Panie Spiżarnicki, pan jest z Danii, więc może pan zrozumie, co mówią te dzieci, które są z Norwegii - wyjaśnił Mohamed.- Niech pan ich spyta, jak się nazywają i dlaczego tu myszkują.Łasica stał zupełnie bez ruchu i wpatrywał się w dzieci inżyniera Hjortrona, jakby zobaczył duchy.Świat jest przecież dosyć duży (nawet jeżeli istnieją jeszcze większe planety), jest na nim wiele krajów i jeszcze więcej miast, no i oczywiście jeszcze więcej piwnic.Jak więc się to stało, że dzieci z Appelviken znalazły się w tej arabskiej piwnicy? W końcu rzekł:- Nie wypuszczać ich! Zamknąć drzwi! To są szpiedzy!Mohamed rozkazał silnemu piekarzowi pilnować drzwi.Piekarz rzucił derkę wielbłądzią na ziemię przed drzwiami, usiadł na niej i siedział cały dzień i całą noc, pogryzając raz ,,Tęsknotę”, raz “Sen”.Co jakiś czas szedł po nową porcję do drugiej piwnicy, pod schodami, do której Mohamed wstawiał świeżo upieczone ciasta, żeby wystygły.A dzieciom zapowiadał:- Spróbujcie tylko krzyczeć, to zobaczycie! Już ja wam pokażę!Drzwi do sąsiedniego pomieszczenia były otwarte, nikt nie troszczył się, żeby ich pilnować.Liza i Lars usiedli w kącie na umączonych workach.Wkrótce przywykli do ciemności.Widzieli teraz wyraźnie nie tylko głowę Diamenta, na którą padało światło z okienka, ale całą jego postać.Widzieli też strasznego piekarza ze sztyletem u pasa.Żuł ciasto i nie interesował się nimi, dopóki siedzieli cicho.Powietrze było tak zatęchłe i wilgotne, że trudno było oddychać.Co jakiś czas Diament uderzał nogą w klepisko, słychać też było jakieś szurania i chroboty w ciemnych kątach.To pewnie były szczury.Tymczasem piekarz zasnął.Leżał przed drzwiami i chrapał.Lars i Liza zatęsknili za domem.Już im się pustynia arabska nie wydawała tak atrakcyjna, jak kiedyś.Z drugiego pokoju słychać było głosy i uderzenia.Od czasu do czasu zapadała zupełna cisza, a potem znów coś uderzało i ktoś coś mówił.- Czy myślisz, że wujaszek Sventon potrafi nas wyśledzić? - szepnął Lars.- A skąd ma wiedzieć, że tu jesteśmy? - szepnęła Liza.- Masz rację.Ale on jest przecież detektywem - szepnął Lars.- Tak.Być może.Byle tylko odnalazł nas jak najszybciej!Z drugiego pokoju dalej dochodziły uderzenia narzędzi i niecierpliwe głosy.- Chodź, zobaczymy, co to jest - powiedział Lars i spojrzał na piekarza, który chrapał z otwartymi ustami.Podeszli na palcach do drzwi do pokoju obok.Były uchylone, więc zajrzeli przez szparę.Na stole w środku pokoju stała ,,Arktyka”.- Taty lodówka! - szepnął Lars.Nieznajomy młody Arab stał nachylony nad nią, z dłutem w ręku.Lars i Liza nie wiedzieli, co on ma zamiar zrobić z ,,Arktyką”, ale było jasne, że nie udało mu się zrobić tego, co chciał.Odwracał lodówkę i oglądał ją ze wszystkich stron.Gdy ją otwierał, natychmiast grało radio.Obok niego stał goniec Ibn i trzymał różne narzędzia: obcęgi, dłuto i łom.Asystent Spiżarnicki przypatrywał się temu obgryzając paznokcie i rzucając spojrzenia to tu, to tam.Musiał najwidoczniej przejść krótki kurs języka arabskiego, bo odezwał się po arabsku:- No i co?- Nie mogę zrozumieć, jak ta lodówka jest zbudowana.Ani rusz dostać się do mechanizmu - rzekł nieznajomy Arab.- Jesteś przecież inżynierem mechanikiem, nie? - syknął Łasica.- Specjalistą od lodówek?.- Tak jak i ty - odparł arabski inżynier.- Nie twoja sprawa - syknął Łasica tonem tak groźnym, że arabski inżynier szybko zabrał się z powrotem do pracy.- Twierdzisz, że ukończyłeś Instytut Techniczny w Medynie?- Tak jest.- Jaki wydział? Dźwigów, pogłębiarek czy jaki? - pytał mały, złośliwy Łasica.- Wydział inżynierii chłodniczej - odparł dumnie nieznajomy.- Coście tam robili? Grali w ping-ponga?Inżynier mechanik z Medyny zacisnął zęby i dalej badał ,,Arktykę”.- To jest całkiem nowa.konstrukcja - orzekł.- Muszę mieć trochę czasu, zanim.Podaj mi to dłuto.Goniec podał mu drugie dłuto i odebrał pierwsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]