[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Bardzo mało – zgodził się Heer.– A więc bez znaczenia.– Prawdopodobnie bez znaczenia.Spierali się tak całą drogę do wyspy.W ciągu pięciu minut marynarka wojenna, Służba Obserwacyjno-Meldunkowa, MI8 i Straż Przybrzeżna zawiadomiły telefonicznie Godlimana o sygnale SOS.Godliman zadzwonił do Bloggsa, który spał głęboko na fotelu przed kominkiem.Przenikliwy dźwięk telefonu obudził go z drzemki.Skoczył na równe nogi, przekonany, że to alarm.Jeden z lotników podniósł słuchawkę, dwukrotnie powtórzył: “Tak" i podał ją Bloggsowi.– Jakiś pan Godliman.– Halo, Percy.Tu Bloggs.– Fred, ktoś właśnie nadał z wyspy SOS.Bloggs potrząsnął głową, usiłując całkowicie otrzeźwieć.– Kto?– Nie wiemy.Był tylko jeden sygnał, nie powtórzony, wydaje się, że sami nic nie odbierają.– A więc nie ma już wątpliwości.– Tak.Czy wszystko gotowe?– Wszystko poza pogodą.– Powodzenia.– Dzięki.Bloggs odłożył słuchawkę i zwrócił się do młodego pilota, który wciąż czytał Wojnę i pokój.– Dobre wieści: ten drań na pewno jest na wyspie.– Dobra nasza – odpowiedział lotnik.Rozdział 35Henry zamknął drzwiczki jeepa i wolno ruszył ku domowi.Miał znów na sobie kurtkę Davida: spodnie były całe zabłocone, a mokre włosy przylegały do głowy.Lekko utykał na prawą nogę.Lucy cofnęła się od okna, wybiegła z sypialni i ruszyła w dół po schodach.Strzelba leżała tam, gdzie ją zostawiła – na podłodze w hallu.Podniosła ją.Wydała się jej teraz bardzo ciężka.Lucy w gruncie rzeczy nigdy dotąd nie strzelała, toteż nie miała pojęcia, jak sprawdzić, czy broń jest nabita.Gdyby miała czas, jakoś dałaby sobie radę, ale czasu nie było.Głęboko wciągnęła powietrze i gwałtownie otworzyła drzwi.– Stój! – krzyknęła.Jej głos był cieńszy, niż sobie tego życzyła, brzmiał ostro i histerycznie.Henry uśmiechnął się ujmująco i szedł dalej.Lucy wycelowała w niego: lewą ręką trzymała lufę, a prawą zamek.Palec oparła na spuście.– Zabiję cię! – krzyczała.– Nie bądź głupia, Lucy – powiedział łagodnie.– Jak mogłabyś to zrobić po tym wszystkim, co nas łączyło? Czy nie kochaliśmy się trochę? – Miał rację.Wmówiła sobie, że nie może go pokochać i była to prawda, jednak.Jeśli nawet nie była to miłość, to uczucie bardzo podobne.– Wiedziałaś już o wszystkim po południu – ciągnął; był już parę kroków od niej – a jednak nie miało to wtedy dla ciebie znaczenia.Miał rację.Przez chwilę niemal czuła dotyk jego czułych rąk i wtedy zdała sobie sprawę, do czego on zmierza.Nacisnęła spust.Rozległ się ogłuszający huk, strzelba podskoczyła w jej rękach jak żywa i siła odrzutu uderzyła ją w biodro.Zaszokowana, omal nie puściła broni.Nie miała pojęcia, że tak właśnie wygląda strzał.Na moment całkiem ogłuchła.Pocisk przeszedł wysoko nad głową Henry'ego, który mimo to schylił się, obrócił i zygzakiem pobiegł do samochodu.Lucy miała ochotę jeszcze raz strzelić, ale zrezygnowała w ostatniej chwili, gdyż zdała sobie sprawę, że jeśli obie lufy będą puste, to nie zdoła go już zatrzymać.Otworzył drzwiczki jeepa i pędem ruszył w dół.Wiedziała, że powróci.Nagle poczuła się szczęśliwa, prawie wesoła.Wygrała pierwszą rundę – zdołała go przegonić, chociaż była kobietą.Ale wiedziała, że powróci.Czuła jednak przewagę.Była w domu, miała broń i czas, by się przygotować.Przygotować.Tak.Musiała być przygotowana.Następnym razem będzie bardziej przebiegły.Z pewnością będzie usiłował ją zaskoczyć.Miała nadzieję, że Henry zaczeka, aż zapadnie ciemność.Oznaczałoby to dodatkowy czas dla niej.Przede wszystkim musi załadować strzelbę.Weszła do kuchni.Tom trzymał tu wszystko – żywność, narzędzia, węgiel i zapasy.Miał taką samą strzelbę jak David.Wiedziała, że są identyczne.David oglądał dokładnie dubeltówkę Toma, a potem zamówił identycznie taką samą dla siebie.Obaj lubili długie dyskusje na temat broni.Znalazła dubeltówkę Toma i pudełko z amunicją.Ułożyła na stole obie strzelby i pudełko.Była pewna, że mają prostą konstrukcję; to obawa, nie głupota wstrzymuje kobiety przed rozwiązaniem różnych problemów technicznych.Przez chwilę manipulowała przy strzelbie Davida, trzymając lufę od siebie, aż w końcu strzelba otworzyła się na kolbie.Zastanowiła się chwilę, jak to się stało, a potem parokrotnie powtórzyła czynność.Było to zadziwiająco proste.Załadowała obie strzelby, po czym, aby upewnić się, że zrobiła wszystko prawidłowo, wycelowała dubeltówkę Toma w ścianę kuchni i nacisnęła spust.Tynk posypał się ze ścian, Bob zaczął wściekle ujadać, znowu poczuła ból stłuczonego odrzutem biodra i na nowo ogłuchła.Ale teraz była naprawdę uzbrojona.Musi tylko pamiętać, by delikatnie naciskać spust i nie ruszać strzelbą, inaczej chybi.Prawdopodobnie takich rzeczy uczą mężczyzn w wojsku.Co robić dalej? Powinna utrudnić mu wejście do domu.Oczywiście żadne drzwi nie miały zamka.Gdyby obrabowano kogoś na wyspie, złodziejem mógł być tylko sąsiad.Lucy poszperała w pudełku z narzędziami i znalazła lśniący, ostry toporek.Stanęła na schodach i zacząła rąbać balustradę.Ręce bolały ją od tej pracy, ale po jakimś czasie miała już sześć krótkich kawałków mocnego, suchego dębowego drewna.Znalazła młotek i gwoździe i przybiła dębowe sztachetki do drzwi frontowych i kuchennych.Po trzy na każdych drzwiach.Gdy skończyła, ból nadgarstków stał się torturą, a młotek wydawał się ciężki jak ołów.Wiedziała jednak, że to nie koniec.Wzięła jeszcze garść lśniących gwoździ i zabiła wszystkie okna w domu.Tymczasem zrobiło się ciemno.Nie zapaliła jednak świateł.Oczywiście mógł dostać się do domu, ale nie zdoła już zrobić tego po cichu.Musiałby coś wyłamać, ujawniając się w ten sposób, a Lucy czekała już z bronią.Weszła na górę ze strzelbami sprawdzić, co robi Jo.Wciąż jeszcze spał zawinięty w koc na łóżku Toma.Zapaliła zapałkę, by spojrzeć na jego buzię.Tabletka nasenna rzeczywiście silnie podziałała, ale chłopiec miał normalne kolory i spokojnie oddychał.– Tylko tak dalej, mój mały – wyszeptała.Nagły przypływ czułości spotęgował jej nienawiść do Henry'ego.Przez chwilę krążyła po domu, wpatrując się przez okna w ciemność.Pies nie opuszczał jej ani na chwilę.Zostawiła drugą strzelbę na szczycie schodów, ale wsunęła za pas toporek.Przypomniała sobie o radiostacji i nadała kilkakrotnie SOS.Nie wiedziała, czy ktoś może ją usłyszeć i czy radiostacja w ogóle działa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl