[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Riverwind objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem uspokajajÄ…co.– SchodziÅ‚em już po gorszym – stwierdziÅ‚ z bÅ‚ogÄ… oboÂjÄ™tnoÅ›ciÄ… Caramon.– Mi siÄ™ to nie podoba – rzekÅ‚ Flint.– Ale wszystko już lepsze od zeÅ›lizgiwania siÄ™ rynsztokiem.– Chwyciwszy lianÄ™, zeskoczyÅ‚ ze skalnego wystÄ™pu i pomaÅ‚u zaczÄ…Å‚ siÄ™ spuÂszczać rÄ™ka za rÄ™kÄ….– Nie jest źle – krzyknÄ…Å‚ na górÄ™.Tasslehoff zeÅ›lizgiwaÅ‚ siÄ™ po pnÄ…czu za Flintem, sunÄ…c szybÂko i z takÄ… wprawÄ…, że Bupu nagrodziÅ‚a jego wyczyn pochwalÂnym pomrukiem.Krasnoludka odwróciÅ‚a siÄ™, żeby popatrzeć na Raistlina, wskazaÅ‚a na jego dÅ‚ugie, powłóczyste szaty i zmarszczyÅ‚a brwi.Mag uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ do niej pocieszajÄ…co.StajÄ…c na krawÄ™dzi urwiska, rzekÅ‚ cicho – Piórkospadanie.– KrysztaÅ‚owa kula na czubku jego laski rozjarzyÅ‚a siÄ™ i Raistlin zeskoczyÅ‚ do przeÂpaÅ›ci, znikajÄ…c we mgle.Bupu pisnęła.Tanis pochwyciÅ‚ jÄ…, bojÄ…c siÄ™, że wielbiÄ…ca maga krasnoludka może skoczyć za nim.– Nic mu nie bÄ™dzie – zapewniÅ‚ jÄ… półelf, czujÄ…c przeÂbÅ‚ysk współczucia na widok szczerego cierpienia na jej twarzy.– On jest czarodziejem – powiedziaÅ‚.– Czary.Wiesz.Bupu najwyraźniej nie wiedziaÅ‚a, ponieważ przyglÄ…daÅ‚a siÄ™ Tanisowi podejrzliwie, zarzuciÅ‚a sobie torbÄ™ na szyjÄ™, zÅ‚apaÅ‚a lianÄ™ i zaczęła schodzić na dół po Å›liskiej skale.Reszta drużyny gotowaÅ‚a siÄ™ do zejÅ›cia, kiedy Goldmoon wyszeptaÅ‚a zaÅ‚amuÂjÄ…cym siÄ™ gÅ‚osem – Ja nie mogÄ™.Riverwind wziÄ…Å‚ jÄ… za rÄ™ce.– Kan-toka – powiedziaÅ‚ ciÂcho – wszystko bÄ™dzie dobrze.SÅ‚yszaÅ‚aÅ›, co powiedziaÅ‚a krasnoludka.Tylko nie patrz w dół.Goldmoon pokrÄ™ciÅ‚a gÅ‚owÄ…, a jej podbródek drżaÅ‚.– Musi być jakaÅ› inna droga – powiedziaÅ‚a uparcie.– Poszukamy jej.– W czym problem? – spytaÅ‚ Tanis.– PowinniÅ›my siÄ™ poÅ›pieszyć.– Ona boi siÄ™ wysokoÅ›ci – rzekÅ‚ Riverwind.Goldmoon odepchnęła go.– Jak Å›miesz mówić mu o tym!– krzyknęła, czerwieniÄ…c siÄ™ z gniewu.Riverwind spojrzaÅ‚ na niÄ… chÅ‚odno.– Dlaczego nie? – powiedziaÅ‚ zgrzytliwym tonem.– On nie jest twoim poddaÂnym.Możesz pozwolić mu dowiedzieć siÄ™, że jesteÅ› czÅ‚owieÂkiem, że masz ludzkie sÅ‚aboÅ›ci.ZostaÅ‚ ci tylko jeden poddany, któremu możesz imponować, córko wodza, i ja nim jestem!Gdyby Riverwind dźgnÄ…Å‚ jÄ… nożem, nie mógÅ‚by zadać jej dotkliwszego bólu.Kolor spÅ‚ynÄ…Å‚ z warg Goldmoon.Jej oczy szeroko rozwarÅ‚y siÄ™ i znieruchomiaÅ‚y, jak oczy nieboszczyka.– ProszÄ™, przymocuj dobrze laskÄ™ na moich plecach – poÂwiedziaÅ‚a do Tanisa.– Goldmoon, on nie chciaÅ‚.– zaczÄ…Å‚.– Rób, co ci każę! – rozkazaÅ‚a krótko, a jej bÅ‚Ä™kitne oczy bÅ‚ysnęły gniewem.WestchnÄ…wszy, Tanis przymocowaÅ‚ laskÄ™ do jej pleców kaÂwaÅ‚kiem liny.Goldmoon nawet nie spojrzaÅ‚a na Riverwinda.Kiedy laska byÅ‚a już mocno przywiÄ…zana, kobieta ruszyÅ‚a w stronÄ™ krawÄ™dzi urwiska.Sturm szybko zastÄ…piÅ‚ jej drogÄ™.– Pozwól mi schodzić po pnÄ…czu przed sobÄ… – powieÂdziaÅ‚.– GdybyÅ› poÅ›liznęła siÄ™.– Gdybym poÅ›liznęła siÄ™ i spadÅ‚a, spadÅ‚byÅ› ze mnÄ….OsiÄ…gÂnÄ™libyÅ›my tylko tyle, że zginÄ™libyÅ›my razem – odparÅ‚a uszczypliwie.NachylajÄ…c siÄ™, zÅ‚apaÅ‚a mocno pnÄ…cze i zsunęła siÄ™ za krawÄ™dź przepaÅ›ci.Niemal natychmiast liana wyÅ›liznęła siÄ™ z jej spoconych dÅ‚oni.Tanis poczuÅ‚, że zaparÅ‚o mu dech w pierÂsi.Sturm rzuciÅ‚ siÄ™ naprzód, choć wiedziaÅ‚, że nic nie może zrobić.Riverwind staÅ‚, przyglÄ…dajÄ…c siÄ™ temu bez cienia emocji na twarzy.Goldmoon rozpaczliwie staraÅ‚a siÄ™ uchwycić pnÄ…cza i gÄ™ste liÅ›cie.ZÅ‚apaÅ‚a wreszcie i przywarÅ‚a do nich mocno, nie bÄ™dÄ…c w stanie zaczerpnąć tchu, bojÄ…c siÄ™ ruszyć.Przycisnęła twarz do mokrych liÅ›ci i dygotaÅ‚a, zamknÄ…wszy oczy, żeby nie widzieć przerażajÄ…cej przepaÅ›ci.Sturm zsunÄ…Å‚ siÄ™ przez krawÄ™dź i zszedÅ‚ do niej.– Zostaw mnie w spokoju – powiedziaÅ‚a do niego GoldÂmoon przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by.Drżąc, zaczerpnęła tchu, rzuciÅ‚a dumne, wyzywajÄ…ce spojrzenie Riverwindowi i zaczęła spuszÂczać siÄ™ po lianie.Sturm caÅ‚y czas czuwaÅ‚ przy niej, zwinnie schodzÄ…c po skalÂnej Å›cianie.Tanis, który staÅ‚ obok Riverwinda, chciaÅ‚ coÅ› poÂwiedzieć mieszkaÅ„cowi równin, lecz obawiaÅ‚ siÄ™ wyrzÄ…dzić jeÂszcze wiÄ™kszÄ… szkodÄ™.Nie rzekÅ‚szy wiÄ™c nic, zsunÄ…Å‚ siÄ™ w przepaść.Riverwind poszedÅ‚ w jego Å›lady bez sÅ‚owa.Dla półelfa wspinaczka byÅ‚a Å‚atwa, choć zeÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ ostatÂnie półtora metra i wylÄ…dowaÅ‚ w wodzie po kostki.ZauważyÅ‚, że Raistlin dygotaÅ‚ z zimna, a jego kaszel pogorszyÅ‚ siÄ™ w wilÂgotnym powietrzu.Kilku krasnoludów żlebowych otaczaÅ‚o maÂga, przyglÄ…dajÄ…c mu siÄ™ peÅ‚nymi podziwu oczami.Tanis byÅ‚ ciekaw, jak dÅ‚ugo potrwa ten urok.Drżąca Goldmoon oparÅ‚a siÄ™ o mur.Nie spojrzaÅ‚a na Riverwinda, który dotarÅ‚szy na dół, odsunÄ…Å‚ siÄ™ od niej, wciąż z obojÄ™tnÄ… twarzÄ….– Gdzie jesteÅ›my? – krzyknÄ…Å‚ Tanis przez huk wodospaÂdu.MgÅ‚a byÅ‚a tak gÄ™sta, że nie widziaÅ‚ nic, oprócz zdruzgoÂtanych kolumn, poroÅ›niÄ™tych pnÄ…czami i pleÅ›niÄ….– TÄ™dy do Wielkiego Placu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]