[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie znała jej osobiście, niemogła się nawet pochwalić wspólnymi znajomymi, a jedyną rzeczą, którą mogłazaimponować Hansowi Castorpowi, był fakt, że ona sama, panna Engelhart, pocho-dzi z Królewca, więc z miasta leżącego niedaleko granicy rosyjskiej, i że umie kilka- 135 -słów po rosyjsku.Były to niezbyt wielkie wartości, ale Hans Castorp gotów byłdostrzegać w nich coś w rodzaju dalekiej osobistej łączności z panią Chauchat. Nie nosi żadnych pierścionków rzekł nawet obrączki, jak widzę.Jakżeto, przecie pani mi mówiła, że ma męża? Nauczycielka zmieszała się, jak gdybyzostała na czymś przyłapana i musiała się tłumaczyć, bo tak bardzo odpowiedzialnaza panią Chauchat czuła się przed Hansem Castorpem. Nie należy do tego przywiązywać takiej wagi odparła. Na pewno jestmężatką, to nie ulega żadnej wątpliwości.Nie dlatego nazywa się Madame, żebynadać sobie powagi, jak to czynią zagraniczne panny, kiedy posuną się trochęw lata, bo my wszyscy tutaj wiemy, że rzeczywiście ma gdzieś w Rosji męża tojest tu powszechnie wiadome.Jej panieńskie nazwisko brzmi inaczej, jest to nazwi-sko rosyjskie, nie francuskie, kończy się na -anow czy ukow, już kiedyś wiedziałam,ale znowu zapomniałam; jeżeli pan chce, mogę się dowiedzieć; na pewno znajdą siętutaj tacy, którzy znają to nazwisko.Pierścionek? Tak, nie nosi żadnego pierścionka,ja także to zauważyłam.Mój Boże, może jej ręka wyglądałaby przy tym niekorzyst-nie, może zbyt szeroko, a może uważa noszenie obrączki takiego gładkiego pier-ścienia za zwyczaj drobnomieszczański.Brakowałoby jeszcze koszyczka naklucze.nie, na takie rzeczy ma chyba zbyt szeroką naturę.Znam te rosyjskiekobiety, one wszystkie mają w charakterze coś tak swobodnego i szerokiego.A pozatym taki pierścionek działa wprost odstraszająco i otrzezwiająco, bo jest przeciesymbolem podległości, powiedziałabym, nadaje kobiecie jakichś cech mniszki,czyni z niej prawdziwy kwiatek noli tangere*.Nie dziwi mnie wcale, że to nie jestpo myśli pani Chauchat.Taka urocza kobieta, w rozkwicie młodości.Prawdopo-dobnie nie ma ochoty i nie widzi potrzeby, żeby każdemu panu, któremu podajerękę, dać zaraz odczuć, że jest związana małżeństwem.Wielki Boże, jak się ta nauczycielka zabierała do rzeczy! Hans Castorp patrzyłna nią przerażony, ale odparowywała jego spojrzenie z jakimś dzikim zmieszaniem.Potem oboje milczeli przez chwilę, aby trochę odpocząć.Hans Castorp jadł i starałsię ukryć drżenie głowy.Wreszcie odezwał się: A jej mąż? Czy wcale nie troszczy się o nią? Czy nigdy nie odwiedza jej tutajna górze? Kim jest właściwie? Jest urzędnikiem, rosyjskim urzędnikiem administracyjnym w jakiejś bardzoodległej guberni, w Dagestanie; wie pan, to leży daleko na wschód od Kaukazu, tamjest odkomenderowany.Nie powiedziałam panu przecież, że nikt go tu jeszcze nieoglądał; a ona siedzi tu znowu już trzeci miesiąc.* Noli tangere (łac.) nie dotykaj , nazwa kwiatu z rodziny balsaminowatych.- 136 - Więc nie jest tutaj po raz pierwszy? O nie, już po raz trzeci.A w przerwach bawi znowu gdzie indziej, w podob-nych zakładach.Rzecz ma się odwrotnie, bo to o n a j e g o odwiedza czasami, alenieczęsto, raz do roku na pewien przeciąg czasu.Można powiedzieć, że oni żyjąkażde z osobna, a ona odwiedza go czasami. No tak, skoro jest chora. Na pewno jest chora.Ale jednak nie t a k.Jednakże nie tak bardzo chora,żeby musiała wprost stale żyć w sanatorium i rozłączona z mężem.To musi miećjeszcze inne, głębsze powody tak tutaj wszyscy przypuszczają.Może nie podobajej się w Dagestanie, za Kaukazem, w tej odległej i dzikiej krainie, nie można by siętemu dziwić.Ale trochę musi przecież być w tym i winy męża, że jej się u niego takbardzo nie podoba.Nosi on wprawdzie nazwisko francuskie, ale jednak jest rosyj-skim urzędnikiem, a to są bardzo nieokrzesani ludzie, może mi pan wierzyć.Widziałam kiedyś jednego z nich, miał takie czarniawe baczki i taki czerwony byłna twarzy.Wszyscy biorą łapówki i bardzo lubią wódkę.Tylko dla przyzwoitościkażą sobie podać coś do jedzenia, parę grzybków w marynacie albo kawałek jesio-tra, i piją przy tym wprost niemiłosiernie.I to nazywają przekąską. Pani wszystko spycha na niego powiedział Hans Castorp. Nie wiemyjednak, czy to może nie jest jej wina, że zle żyją z sobą.Kiedy się jej przyglądami temu jej brzydkiemu zwyczajowi trzaskania drzwiami.nie uważam jej za anioła;proszę mi tego nie brać za złe, ale nie mam do niej najmniejszego zaufania.Ale paninie jest bezstronna, pani jest w najwyższym stopniu zaślepiona.Hans Castorp grał czasem taką komedię.Z przebiegłością, która właściwie nieleżała w jego charakterze, udawał, że zachwyty panny Engelhart nad panią Chau-chat nie miały na względzie celu, który, jak dobrze wiedział, właśnie miały, ale żebyły zjawiskiem zupełnie samoistnym i zabawnym, dzięki czemu Hans Castorpmógł z wyżyny swego obiektywnego stanowiska traktować rzecz z humorem i prze-komarzać się trochę ze starszą panną.Nic przy tym nie ryzykował, bo miał pew-ność, że jego partnerka pozwoli na to zuchwałe odwrócenie i nie ośmieli się prote-stować. Dzień dobry! mówił. Jak pani spała? Mam nadzieję, że śniła panio swej pięknej Mince? Ach, jak się pani zaraz czerwieni, kiedy tylko o niej wspo-mnieć! Pani jest w niej zakochana po uszy; niech już pani lepiej nie przeczy!Nauczycielka, która się rzeczywiście zarumieniła i pochyliła niżej nad swojąfiliżanką, szepnęła lewym kącikiem ust:- 137 - Ależ nie, gdzie tam! To brzydko z pana strony, że pan mnie wprowadzaw takie zakłopotanie swoimi aluzjami.Już wszyscy zauważyli, że my się nią spe-cjalnie interesujemy i że pan mówi rzeczy, od których muszę się rumienić.Dziwną grę prowadzili ci dwoje.Oboje wiedzieli, że kłamią podwójnie, a nawetpotrójnie, że Hans Castorp drażni nauczycielkę panią Chauchat tylko po to, żebymóc o niej mówić, ale jednocześnie znajdował jakieś niezdrowe i pośrednie zado-wolenie w żartowaniu z tą podstarzałą panną, która ze swej strony zgadzała się nato: po pierwsze dlatego, że polubiła swoją rolę stręczycielki; po drugie dlatego, żechcąc się przypodobać młodemu człowiekowi, rzeczywiście zadurzyła się trochęw pani Chauchat; miała wreszcie swoją mizerną przyjemność w tym, że się z niąprzekomarzał i wywoływał rumieńce na jej twarzy.Oboje wiedzieli to o sobiei o swoim partnerze i wiedzieli także, że każde z nich wiedziało to o sobie i o dru-giej stronie, i wszystko to razem było bardzo powikłane i nieczyste.Ale chociażHans Castorp na ogół czuł wstręt do powikłanych i nieczystych sytuacji, a takżew tym wypadku odczuwał ów wstręt, to jednak w dalszym ciągu nurzał się w tymmętnym żywiole, mówiąc sobie dla uspokojenia, że przyjechał przecież tutaj nagórę tylko z wizytą i że wkrótce już stąd odjedzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]