[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak było, tak było - odpowiedział Forbi enigmatycznie.- Naprawdę nieźle.Nie żałuję wydatku, faceci, którzy sporządzili tę listę, są genialni.Tylko, cholera.- Co, “cholera”?- Miałem nieodparte przeczucie, że ona cały czas, nawet wtedy, wiesz, cały czas mnie obserwuje.- Rozumiem, wolisz, kiedy dziewczyna zamyka oczy.- Daniel! Ty uważaj! Nie w tym rzecz, że na mnie patrzyła.Można patrzeć i patrzeć.No wiesz, patrzeć i obserwować.Ona mnie, cholera, obserwowała! Na dodatek sporo wypytywała o ciebie.- To zaczyna być interesujące.- Jeszcze jak.Wiesz co, Daniel, jesteśmy tu nowi, nie? Ja myślę, że to była delegatka.- Delegatka?- No, co myślisz? Że babki są głupsze od nas?! Ja po prostu myślę, że one też mają taką listę.W podziemnej bazie Ogotai cisza nocna obowiązywała od dziesiątej wieczorem czasu umownego, przy czym każda grupa pracowników miała inaczej zdefiniowaną dobę.Kiedy więc na kwadrans przed swoją nocą Daniel i Forbi opuszczali kantynę, panował w niej dokładnie taki sam ruch, jak przez ostatnie kilka godzin.- No, to do jutra - Daniel zatrzymał się przy swoich drzwiach.Parominutowa droga sprawiła, że resztka alkoholu wyparowała z organizmu.- Cześć - machnął ręką Forbi i ruszył dalej.Jego kabina znajdowała się w następnym korytarzu.Daniel wszedł do swojej kwatery.Szybko ściągnął ubranie i wsunął się pod prysznic.Strumyki gorącej wody mocno masowały ciało.Daniel szczególnie czuł te miejsca, do których najczęściej mocuje się rzepy trenażerów wirtualnych.Tam skóra była lekko podrażniona.Gorący tusz zmywał pot i niepokoje całego dnia, uspokajając i rozleniwiając.Kiedy jednak żołnierz położył się w łóżku i zamknął oczy - senność odeszła.Rozmowa z Forbim nieco wytrąciła Daniela z równowagi.Był sam.Od dawna był sam.Ojciec zginął dwadzieścia lat wcześniej.Też był żołnierzem, choć służył w innej armii.Armii.Temu słowu przypisana jest potęga i ogrom.Armia Dirka Bondaree składała się z czterdziestu mężczyzn uzbrojonych jedynie w laserowe wiertła.Dziadek Daniela był wodzem wolnego klanu kolonizującego księżyc Tanto - jeden z satelitów Spathy, największej planety układu Multona.Była to nieduża kolonia, formalnie podporządkowana Gladiusowi, jednak o dużym stopniu samodzielności.Ojciec Daniela nie chciał spędzić reszty życia na małym mroźnym świecie, w zielonym blasku Spathy.Przyjął obywatelstwo Gladiusa, wstąpił do armii, poznał Jani - matkę Daniela.Nie utrzymywał częstych kontaktów z rodziną, tylko kilka razy w roku wysyłał na Tar.to krótkie listy.Odpowiedzi otrzymywał jeszcze rzadziej.Kiedy zmarł dziadek Daniela, listy w ogóle przestały przychodzić.Dirk Bondaree pracował w służbach logistycznych i wiodło mu się raczej nieźle.Gdy pojawili się korgardzi, Dominium rozpoczęło nową partię w rozgrywce o wpływy na obszarze układu Multona.Jednym z jej elementów stał się nacisk na niezależne kolonie księżycowe, by uznały zwierzchność Dominium oraz ścisłe egzekwowanie postanowień kodeksów osadniczych.Okazało się, że kontrakty sprzed dwóch stuleci można odczytać tak, iż niektóre księżyce Spathy i Machairy należą bezpośrednio do Dominium.Takim księżycem okazała się Tanto - ojczysty glob rodu Bondaree.Koloniści nie chcieli jednak uznać nowej władzy.Byli wolnymi ludźmi, z trudem akceptowali już i te niewielkie ograniczenia narzucone przez Gladiusa.Poddanie się władzy Dominium oznaczało niemal całkowitą utratę niezależności, gdyż ród Bondaree nie miał statusu klanu ani podra-śy.Rozpoczęły się przepychanki między kolonistami a administracją Dominium.Kiedy na Tanto zaczęło być gorąco, ojciec Daniela wziął pół roku zaległego urlopu i kupił bilet na prom pasażerski lecący na Machairę, największy z księżyców Spathy.Tam wynajął mały statek, by polecieć na Tanto.- Czemu jedziesz? - Daniel dobrze pamiętał swoje pytanie.- Muszę.- Po co musisz?- Bo to jest potrzebne.- Komu?- Mnie.Co chciał zrobić ojciec? Wesprzeć kolonistów radą człowieka znającego wiele światów? Pomóc w negocjacjach? Przyłączyć się do grupy kilkunastu Tantyjczyków, którzy umknęli w Pas Flamberga i stamtąd zbrojnie atakowali okręty Dominium? A może po prostu chciał zobaczyć miejsce swojego urodzenia takie, jakim je zapamiętał, zanim tantyjskie osiedla wpadną w unifikacyjne łapska rezydentów solarnych? Nie udała się żadna z tych rzeczy.Jego pojazd został przez pomyłkę uznany za jednostkę rebeliancką i zaatakowany przez solarny patrolowiec.Dirk Bondaree, nie wiedząc, kto go napadł, podjął walkę i zniszczył statek wroga.Potem sam został zabity.Dominium przyjęło odpowiedzialność za tę napaść.Wypłaciło matce Daniela duże odszkodowanie, nawet na jakiś czas złagodziło swoje stanowisko wobec kolonistów.Podobno na Tanto wciąż czci się pamięć Dirka Bondaree.Tak przynajmniej twierdziła matka, nim do końca zamknęła się w swoim własnym, niezrozumiałym dla nikogo świecie.Matka Daniela traciła rozum powoli, łagodnie, tak że na początku ciężko mu było zauważyć zmiany zachodzące w jej psychice.Później zaczął podejrzewać, że matka czeka tylko na niego, czeka, aż stanie się dorosły i samodzielny.Potem spokojnie umarła, zostawiając Danielowi w darze dom, wspomnienia o ojcu i nienawiść do Dominium.Był sam.Siedem lat służby w reżimie gotowości bojowej, ciągłych szkoleń, zabiegów wspomagających odseparowało go od zwykłego życia.Miewał kobiety i miewał znajomych.Kobiety poznawał na przepustkach i w czasie urlopów, zdarzyło mu się też kilka romansów z dziewczynami służącymi w formacjach pomocniczych.Żadna z tych znajomości nie była poważna i nie trwała długo.Nie mogła trwać.W czasie siedmioletniej służby kilkunastokrotnie zmieniał miejsce stacjonowania.Zazwyczaj ustalano wtedy jego nową, tymczasową tożsamość.Kontakty osobiste podlegały ciągłemu monitorowaniu przez służby wewnętrzne, praktycznie o wszystkich rozmowach i spotkaniach z osobami spoza armii musiał meldować przełożonym.Podobnie rzecz się miała z kontaktami koleżeńskimi.Składy osobowe do operacji, w których brał udział, formowano zazwyczaj na potrzeby jednej, konkretnej misji.Potem tych, którzy przeżyli, kierowano do różnych baz.Długie okresy rekonwalescencji po każdej akcji, związane z leczeniem ran i usuwaniem skutków nadmiernego wspomagania organizmu, również rozdzielały ludzi.Daniel wiedział, że jest tylko jednym z trybów wojenno-sądowniczej machiny Gladiusa.Chciał nim być i kiedy podpisywał kontrakt oficerski, wiedział, na co się decyduje.Ale jednak, czasem, tęsknił za pewnością, jaką daje myśl, że jest ktoś - ojciec, żona, dziecko, przyjaciel - kto zawsze będzie na niego czekał.Daniel Bondaree usnął w końcu, lecz i w snach dopadły go koszmary.Śnił mu się pułkownik Ritter - zamknięty w klatce, z odrąbanymi stopami, oskalpowaną czaszką i twarzą zatopioną w lśniącej kryształowej bryle.A jeszcze później postać okaleczonego Rittera przemieniła się w równie umęczoną sylwetkę małej Patrycji.9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl