[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z tychgłosów brzmiał jak pomruk, drugi jak szept czy nawet syk.Słów nie mogłem rozróżnić.Nie podsunąłem się bliżej, bo zacząłem nagle dygotać na całym ciele.Przeraziłem się,zawróciłem, chciałem umknąć do gospody, kiedy znienacka coś stanęło za moimiplecami i.padłem na ziemię.- I ja go tak znalazłem - uzupełnił relację Nob.- Pan Butterbur posłał mnie z latarnią.Poszedłem najpierw do Zachodniej Bramy, potem zawróciłem ku Wschodniej.jakośniedaleko od domu Billa Ferny wydało mi się, że coś leży na drodze.Przysiąc nieprzysięgnę, ale wyglądało to tak, jakby dwóch schylonych ludzi usiłowało coś dzwignąć zziemi.Krzyknąłem, ale kiedy dobiegłem do tego miejsca, nie było już ani śladu tamtychdwóch, tylko pan Brandybuck leżał przy drodze i jakby spał.Potrząsnąłem nim, ocknąłsię i mówi: "Myślałem, że wpadłem do głębokiej wody".Był jakiś dziwny i ledwie gorozbudziłem, zaraz pognał jak zając tu, do gospody.- Boję się, to prawda - rzekł Merry.- Chociaż nie wiem, co mówiłem Nobowi.Miałemstraszny sen, ale go nie pamiętam.Załamałem się zupełnie.Nie mam pojęcia, co mnieogarnęło.- Ale ja wiem - rzekł Obieżyświat.- Ogarnął cię Czarny Dech.Jezdzcy widać zostawilikonie za osiedlem i tajemnie wśliznęli się przez Południową Bramę z powrotem.teraz jużdowiedzieli się najnowszych wiadomości, skoro byli u Billa Ferny.Prawdopodobnie tengość z południa był też ich szpiegiem.Może się coś zdarzyć jeszcze tej nocy, zanimopuścimy Bree.- Co takiego? - spytał Merry.- Czy napadną gospodę?- Tego się nie spodziewam - odparł Obieżyświat.- Jeszcze nie wszyscy się tu zebrali.Azresztą to do nich niepodobne.Najpotężniejsi są w ciemnościach i na pustkowiu.Nienapadną otwarcie domu, pełnego ludzi i jasno oświetlonego, chyba w ostateczności, alejeszcze nie teraz, gdy mamy przed sobą wiele staj drogi przez Eriador.Ich siła opiera sięjednak na terrorze i już chwycili w jego szpony kilku mieszkańców Bree.Tychmieszkańców podjudzą do jakiejś zbrodni.Pewnie to będzie Bill Ferny, parucudzoziemców, może odzwierny.Rozmawiali z nim w poniedziałek pod ZachodniąBramą.Odzwierny był blady i trząsł się ze strachu po tej rozmowie.- Jak się zdaje, zewsząd okrążają nas wrogowie rzekł Frodo. Co robić?- Zostać tutaj, nie nocować w sypialni! Z pewnością wiedzą, który pokój zajmujecie.Izbyprzeznaczone dla hobbitów mają okna od północy i tuż nad ziemią.Zostaniemy tuwszyscy razem i zabarykadujemy drzwi i okno.Najpierw jednak Nob pomoże miściągnąć tu wasze rzeczy.Kiedy Obieżyświat wyszedł, Frodo pokrótce opowiedział Meriadokowi o wszystkim, cosię zdarzyło po kolacji.Merry jeszcze był zajęty odczytywaniem i rozważaniem listuGandalfa, gdy Strażnik i Nob powrócili.- A więc, proszę panów oznajmił Nob rozburzyłem pościel i w każdym łóżkuułożyłem wałek pośrodku.A pańską głowę, panie Bag.panie Underhill, pięknieuwinąłem z brązowej wełnianej wycieraczki dodał ze śmiechem.- Będzie jak żywa rzekł. Ale co się stanie, jeśli tamci poznają się na maskaradzie?137- Zobaczymy! powiedział Obieżyświat. Miejmy nadzieję, że utrzymamy fortecę dorana.- Dobranoc panom rzekł Nob i poszedł dołączyć się do straży czuwającej u wejściagospody.Hobbici spiętrzyli swoje podróżne worki i sprzęt na podłodze saloniku.Zastawilidrzwi niskim fotelem i zamknęli okno.Wyglądając przez nie, Frodo stwierdził, że nocjest pogodna.Sierp7 błyszczał nad ramieniem wzgórza Bree.Zabezpieczyli oknogrubymi wewnętrznymi okiennicami i zaciągnęli szczelnie zasłony.Obieżyświatpoprawił drwa na kominku i zdmuchnął wszystkie świece.Hobbici ułożyli się na kocach, nogami zwróceni do paleniska, ale Obieżyświatsiadł w fotelu pod drzwiami.Chwilę jeszcze gawędzili, bo Merry stawiał mnóstwo pytań.- Przeskoczył przez księżyc! chichotał owijając się w pled. Zbłazniłeś się, mój Frodo!A swoją drogą żałuję, że tego nie widziałem.Szanowni obywatele Bree będą o tymzdarzeniu mówić przez następnych sto lat.- Mam nadzieję! rzekł Obieżyświat.Wreszcie umilkli wszyscy i hobbici jeden po drugim zapadli w sen.7Sierp tak hobbici nazywają Wielki Wóz, czyli Wielką Niedzwiedzicę.138Rozdział 11Sztylet w ciemnościachdy hobbici w gospodzie Pod Rozbrykanym Kucykiem w Bree przygotowywalisię do snu, nad Bucklandem zalegały ciemności, a mgła snuła się wGrozpadlinach i nad rzeką.Dom w Ustroni stał cichy.Grubas Bolger ostrożnieuchylił drzwi i wyjrzał na dwór.Przez cały dzień lęk rósł w jego sercu coraz większy, także wieczorem Grubas nie mógł sobie znalezć miejsca ani uleżeć w łóżku.W bezwietrznejnocnej ciszy czaiła się jakaś grozba.Grubas wpatrywał się w pomrokę i nagle zobaczyłczarny cień sunący pod drzewami; furtka otwarła się jakby sama i znów zamknęła bezszmeru.Strach chwycił hobbita.Cofnął się i długą chwilę stał drżąc w sieni.Wreszciezatrzasnął i zaryglował drzwi.Noc trwała.Miękko, ledwie dosłyszalnie zadudniły na ścieżce kopytaprzeprowadzanych chyłkiem koni.Przy furtce zatrzymały się, a trzy czarne postacie, trzycienie nocne wśliznęły się do ogrodu.Jeden podszedł do drzwi, dwa stanęły po oburogach domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]