[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy jest to dowód na to, że Ingeld i Freawaru albo ichmiłość to tylko odbicie mitologii ? Nie sądzę.Historyczne dzieje często przy-pominają mit, gdyż jedno i drugie składa się w końcu z tego samego materiału.Jeśli Ingeld i Freawaru nigdy nie istnieli, lub przynajmniej nigdy się nie kochali,to na pewno otrzymali swą historię od jakiejś bezimiennej pary, albo raczej we-szli w tę historię.Wrzucono ich do kotła, gdzie spoczęło już tak wiele potężnychzjawisk, które od wieków warzą się na ogniu między nimi miłość od pierw-szego wejrzenia.A więc i miłość boga.Gdyby żaden młodzieniec nie zakochałsię w przypadkowo napotkanej dziewczynie, by odkryć, że na drodze ich miłościstoi odwieczna rodowa nienawiść, bóg Frey nigdy nie ujrzałby z wysokiego tronuOdyna Gerdy, córki olbrzymów.Skoro już mówimy o kotle, nie wolno nam zapominać o kucharzach.W garnkuwarzy się wiele rzeczy, ale kucharze nie zanurzają swych chochli na ślepo.Ważnyjest wybór.Bogowie są w końcu bogami i nie jest bez znaczenia, co się o nich opo-wiada.A więc bez wątpienia bohaterem prawdziwej lub fikcyjnej historii miłosnejbędzie książę z rodu łączącego swe tradycje raczej z Freyem Złotowłosym i z Wa-nami niż z Odynem Czarownikiem, karmicielem kruków, władcą poległych.Nicdziwnego, że angielskie słowo spell oznacza zarówno opowieść, jak i magicznąformułę dającą władzę nad żyjącymi.Kiedy już uczyniliśmy wszystko, czego można dokonać za pomocą badań na-ukowych a więc zebraliśmy i zestawiliśmy opowieści z różnych stron świa-ta oraz wyjaśniliśmy wiele wspólnych elementów obecnych w baśniach (jak naprzykład złe macochy, zaklęte niedzwiedzie i byki, ludożercze czarownice, ta-bu imion) jako pozostałości dawnych obyczajów, ongiś praktykowanych w życiucodziennym albo wierzeń, których kiedyś nie traktowano jako fantazji czy zmy-ślenia pozostanie nam ciągle jeden problem, nazbyt często zaniedbywany: jakte relikty przeszłości oddziałują na nas dzisiaj?Przede wszystkim są one stare, a ich dawność bywa atrakcją samą w sobie.Piękno i groza Drzewa jałowcowego (Von dem Machandelbloom) z jego nie-21zwykłym i tragicznym początkiem, z obrzydliwym kanibalistycznym gulaszem,z okropnymi kośćmi i z radosnym, żądnym zemsty ptakiem-duchem zrodzonymz mgły wypływającej z drzewa wszystko to trwa we mnie od czasów dzieciń-stwa.Ale główny urok tej opowieści polegał nie na jej pięknie i grozie, lecz najej oddaleniu o całą otchłań czasu nie zmierzoną nawet przez dwa tysiące lat.Towłaśnie najbardziej zapadło mi w pamięć.Brak gulaszu i kości których czę-sto oszczędza się współczesnym dzieciom w złagodzonych wersjach baśni braciGrimm musiałby w znacznej mierze osłabić to wrażenie.Nie sądzę, że gro-za w baśniowym kontekście wyrządziła mi jakąkolwiek krzywdę niezależnieod mrocznych wierzeń i praktyk, które ją poczęły.Opowieści takie mają obecnieoddziaływanie albo mityczne, albo całościowe (nieanalizowalne), w pełni nieza-leżne od odkryć folklorystyki porównawczej nie może go ona ani zniszczyć,ani wyjaśnić.Otwierają drzwi do innego czasu, a jeśli choć na chwilę przejdziemyprzez próg, staniemy poza naszym czasem, a może i poza czasem w ogóle.Jeśli nie ograniczymy się do stwierdzenia, że w baśniach zachowały się ja-kieś stare elementy, ale zastanowimy się też nad tym, dlaczego się one zachowały,wniosek może być tylko jeden zazwyczaj (jeśli nie zawsze) działo się tak dziękiich wartościom literackim.Niemożliwe, że dopiero myśmy je odkryli (czy nawet,że odkryli je bracia Grimm).Baśnie to na pewno nie kamienne złoża, z którychdopiero specjalista geolog może wydobyć cenne kopaliny.O dawnych elementachmożna z łatwością zapomnieć i wyrzucić je albo zastąpić innymi jak wynikaz zestawienia dowolnej baśni z jej bliskimi odmianami.Jeśli coś pozostało, todlatego że gawędziarze świadomie czy też instynktownie odczuwali sensliteracki tego, co zachowywali w swych opowieściach, bądz tego, co do nich do-dawali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]