[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I kolejny dzień, który pozornie tylko przypomina poprzedni.Lato.Takie właśnie było lato.I wcale nie wydawało się długie.Ono było długie.Dziadek bacznie go obserwował, zdawał się odczytywać z niebieskich oczu wnuka nurtujące go myśli, zupełnie jakby wiedział, że chłopiec nie umie tego wszystkiego wypowiedzieć, nie potrafi wyartykułować słów oddających język jego serca.W końcu starzec skinął głową, potwierdzając to wszystko, co powiedział, a Clive się przestraszył, że stary człowiek powie nagle coś miłego, kojącego, coś bez znaczenia.Jasne, że mógł coś takiego powiedzieć.Na przykład: “Znam to wszystko, Clivey.Widzisz, sam kiedyś byłem dzieckiem".Ale nic takiego nie powiedział i chłopiec zrozumiał, że wy-kazał wyjątkową głupotę, przez chwilę nawet podejrzewając dziadka o coś takiego.Gorzej, zdradził dziadka.Bo to był dziadek, a dziadek nigdy nie opowiadał bzdur jak inni dorośli.Zamiast mówić łagodnie, uspokajająco, zamiast używać miłych słów, starzec dodał sucho, z ostateczną pewnością sędziego wydającego surowy wyrok za popełnienie zbrodni głównej:- Wszystko się zmienia.Clive popatrzył w górę na jego twarz, trochę wystraszony tym pomysłem, i zachwycił się, że dziadek wygląda dziko, bo wiatr rozwiał mu włosy.Przyszła mu do głowy myśl, że dziadek wygląda jak kaznodzieja, który dobrze wie, a nie zgaduje tylko, jaki jest i jak wygląda Bóg.- Jak to? Czas się zmienia?- Tak.Gdy osiąga się pewien wiek, mniej więcej czternaście lat, kiedy to dwie połowy rasy ludzkiej popełniają ogromny błąd, odkrywając nawzajem swe istnienie, czas staje się prawdziwym czasem.Prawdziwy czas.Nie jest już tak długi, jak był, ani tak krótki, jak będzie.Zmienia się.Ale przez większość życia obowiązuje czas prawdziwy.Czy wiesz, o czym mówię, Clivey?- Nie, proszę dziadka.- A zatem wysłuchaj instrukcji: prawdziwy czas jest twoim ślicznym kucykiem.Powtórz: “Mój śliczny kucyk".Oszołomiony, zastanawiając się, czy dziadek go nie nabiera (“robi cię w muła", jak powiedziałby wujek Don), Clive po-wtórzył to, o co prosił go dziadek.Podejrzewał, że starzec wybuchnie śmiechem i powie: “Tym razem naprawdę zrobiłem cię w muła, Clivey".Ale stary człowiek skinął tylko poważnie głową, rozwiewając tym wszelkie obawy dziecka.- Mój śliczny kucyk.Tych trzech słów, jeśli jesteś tak bystry, za jakiego cię mam, nie zapomnisz do końca życia.Mój śliczny kucyk.To jest cała prawda o czasie.Dziadek wyciągnął z kieszeni pomiętą paczkę papierosów, chwilę spoglądał na nią z zastanowieniem, po czym wsunął z powrotem do kombinezonu.- Odkąd skończysz czternaście lat, aż do.hmm.do sześćdziesiątki, większość czasu będzie właśnie moim-ślicznym--kucykiem.Później czas znów stanie się długi jak w okresie dzieciństwa, ale nie będzie to już dobry czas.Musisz zatem oddać całą duszę czasowi mój-śliczny-kucyk.Ale jeśli powtórzysz babci to, o czym ci teraz powiem, nazwie mnie bluźniercą i przez tydzień nie będzie mi przynosić do łóżka butelki z ciepłą wodą.Przez tydzień, a może i przez dwa.Usta dziadka wykrzywiły się w gorzkim, grzesznym gry-masie.- Gdybym powiedział to wielebnemu Chadbandowi, natychmiast usłyszałbym tyradę, że widzę świat w ciemnych barwach, albo tę starą głupotę, że niezbadane są wyroki Opatrzności.Ale tobie, Clivey, powiem, co myślę naprawdę.Myślę, że z Boga musi być kawał tęgiego skurwysyna, skoro sprawił, że dorosłym, kiedy bardzo cierpią, czas się wydłuża; na przy-kład wtedy, gdy mają potrzaskane żebra, poszarpane wnętrzności czy coś w tym rodzaju.W porównaniu z takim Bogiem przebijający szpilką na żywca muchy dzieciak jest świętym, na którego ramieniu sadowią się dzikie ptaki.Lekki stóg siana zamienia się nagle w twardą, ciężką skorupę żółwia i zastanawiam się, dlaczego Bóg w pierwszym rzędzie postanowił stworzyć żywe, myślące istoty.Skoro już chciał się na coś wysikać, dlaczego nie stworzył tylko sumaku? Co powiesz o starym, nieszczęsnym Johnnym Brinkmayerze, tym, co w zeszłym roku tak powoli umierał na raka kości?Clive niewiele o tym wiedział, ale później, wracając do miasta, przypomniał sobie, że Johnny Brinkmayer, właściciel sklepu spożywczego, jak nazywali to jego matka i ojciec, a dziadek i babcia mówili “spółdzielni", był jedynym człowiekiem, jakie-go dziadek wieczorami odwiedzał.i jedyną osobą, jaka wieczorami odwiedzała dziadka.Podczas drugiej podróży do miasta dotarło do Clive'a, że Johnny Brinkmayer - przypominał go sobie bardzo mgliście jako mężczyznę z olbrzymią brodawką na czole, który nieustannie, gdy chodził, obciągał spodnie w kroku - musiał być jedynym, prawdziwym przyjacielem dziadka.A fakt, że ilekroć padało w rozmowie nazwisko Brinkmayera, dziadek odwracał twarz - i często skarżył się, że sklepikarz śmierdzi -jedynie umacniał Clive'a w tym przekonaniu.Ale wszystkie te refleksje nie naszły Clive'a wtedy, w ogrodzie, ponieważ chłopiec był przejęty i czekał z zapartym tchem, aż ciśnięty ręką Boga piorun położy dziadka trupem.Za takie bluźnierstwo Bóg z całą pewnością powinien zesłać piorun
[ Pobierz całość w formacie PDF ]