[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie było złej woli, nie było żadnego z góry uknutego spisku, żeby zwabić Carrie między ludzi i upokorzyć ją na oczach wszystkich.Nie życzyła Carrie źle.Okropne uczucie, że ktoś gwałci jej najtajniejsze, najbar­dziej sekretne miejsca, zaczęło ustępować.Poczuła, że Carrie wycofuje się, słaba i wyczerpana.(dlaczego nie zostawiłaś mnie w spokoju)(carrie ja)(mama by żyła zabiłam swoją mamę chcę do mamy o boli boli w piersiach ramię boli ooo chcę do mamy)(carrie ja)Ale nie potrafiła zakończyć tej myśli.Nie było nic do dodania.Obezwładniło ją nagłe przerażenie, tym gorsze, że nie umiała go nazwać.Krwawiący stwór na poplamionym olejem asfalcie stał się jej nagle obcy; cierpiał, umierał i to było straszne.(o mamo boję się mamo mamo)Sue spróbowała się wycofać, odłączyć swój umysł i przy­najmniej na chwilę pozostawić Carrie sam na sam z jej umieraniem - ale nie mogła.Czuła, że sama umiera.Nie chciała oglądać tego spektaklu własnej śmierci.(carrie puść mnie)(mamo mamo mamo ooooooooooo OOOOOOOOOOO)Wrzask cierpiącego umysłu wybuchnął w niewiarygod­nym crescendo i nagle zamarł.Przez chwilę Sue wydawało się, że patrzy na płomień świecy, który z olbrzymią szybko­ścią oddala się długim, czarnym tunelem.(ona umiera o mój boże czuję jak ona umiera)A potem płomyk zgasł i ostatnia świadoma myśl(mamo przepraszam gdzie)urwała się w połowie, i Sue odbierała już tylko nic nie znaczące, idiotyczne drgania zakończeń nerwowych, które mogły trwać jeszcze przez wiele godzin.Odeszła zataczając się, macając przed sobą rękami jak ślepa.Dokuśtykała do końca parkingu, przelazła przez niski, sięgający do kolan murek i stoczyła się w dół po skarpie.Potem wstała i chwiejnie wkroczyła na łąkę okrytą tajemniczym białym oparem przygruntowej mgły.Łąka rozbrzmiewała graniem świerszczy, żałobny lelek(żałobny lelek ktoś umarł)odezwał się w wielkiej ciszy poranka.Zaczęła biec, oddychając głęboko, pełną piersią, uciekając od Tommy'ego, od pożarów i wybuchów, od Carrie, ale przede wszystkim od tej ostatniej okropności - ostatniej jasnej myśli znikającej w czarnym tunelu wieczności, ostatniego rozbłysku, po którym był już tylko pusty, idiotyczny szum zwykłej elektryczności.Powoli, opieszale ten obraz, tkwiący w jej umyśle jak cierń, zaczął się rozpływać pozostawiając po sobie błogo­sławioną, kojącą ciemność.Zwolniła, zatrzymała się i uświa­domiła sobie, że zaraz coś się stanie.Stała pośród wielkiego, zasnutego mgłą pola, czekając, aż się spełni.Stopniowo jej przyspieszony oddech uspokajał się, od­dychała coraz wolniej, wolniej, nagle wciągnęła gwałtownie powietrze i wyrzuciła je z piersi w jednym wibrującym, przenikliwym krzyku.I poczuła, jak po jej udach powoli zaczynają spływać pierwsze ciemne krople menstruacyjnej krwi.Część trzeciaruinySZPITAL MIŁOSIERDZIA W ANDOVER/KARTA CHOROBYWhite Carietta NNazwisko.Imię.(pierwsze) (drugie)47 Carlin Street.Chamberlain, Maine 02249Adres.nie dotyczy 16Izba przyjęć.Ambulans.Xnie dotyczy XPrzebieg leczenia.D.O.A.Tak Nie28 maja 1979 — 2.00 (w przyb.)Czas zgonu.szok, wykrwawienie, niedrożność naczyńPrzczyna śmierci.wieńcowych i/lub skrzep (prawdopodobnie).Susan D.SnellOsoba identyfikująca zwłoki.19 Back Chamberlain Road.Chamberlain.Maine 02249.nie posiadaNajbliższy krewny.władzom stanu MaineWydanie zwłok.Lekarz prowadzący.Patolog.Depesza nadesłana do Associated Press 5 czerwca 1979 roku:Chamberlain, Maine (AP)Władze stanowe podają, że liczba śmiertelnych ofiar w Chamberlain wynosi 409 osób.Ponadto 49 osób uznano za zaginione.Śledztwo w sprawie Carietty White oraz tak zwanego zjawiska TK utrudniają uporczywe plot­ki głoszące, iż sekcja zwłok White ujawniła pewne niezwykłe odchylenia od normy w budowie mózgu oraz móżdżku.Gubernator stanu powołał komisję lekarską, której zadaniem będzie dokładne zbadanie tego przypad­ku.Koniec.Ostatnie doniesienie.5 czerwca 0303N APArtykuł zamieszczony w niedzielnym wydaniu „The Lewiston Daily Sun" dnia 7 września (s.3):Spuścizna po TK: Miasto w żałobie i serca w żałobieChamberlain - Noc Zagłady przeszła już do historii.Mądrzy ludzie powtarzają od wieków, że czas leczy wszel­kie rany, ale to małe miasteczko w zachodnim Maine otrzymało cios, który może się okazać śmiertelny.We wschodniej części miasta pozostały jeszcze nie tknięte dzielnice mieszkaniowe, ulice ocienione przez majesta­tyczne dęby, które rosną tam od ponad dwustu lat, sta­rannie przystrzyżone trawniki i okazałe zadbane rezyden­cje w wiejskim stylu na Morin Street i Brickyard Hill.Ale te sielskie obrazki nowoangielskiej architektury otaczają spalone i zdewastowane centrum miasta, i wiele ze sta­rannie utrzymanych trawników nosi tabliczki z napisem: „Na sprzedaż".W domach, które nadal są zamieszkane, na frontowych drzwiach wiszą żałobne wstęgi.Jasno-żółte furgonetki do przewozu mebli i pomarańczowe wo­zy transportowe różnych rozmiarów stały się w tych dniach codziennym widokiem na ulicach Chamberlain.Największe zakłady przemysłowe w Chamberlain,Miejskie Tkalnie i Przędzalnie, nadal stoją, nie tknięte przez pożar, który w maju w ciągu dwóch dni zniszczył większą część miasta.Jednakże od czwartego czerwca zakład pracuje tylko na jedną zmianę, a zgodnie z oświad­czeniem dyrektora, pana Williama A.Chamblisa, moż­liwe są dalsze redukcje.„Mamy wiele zamówień - po­wiedział pan Chamblis - ale nie możemy ich wykonać z powodu braku personelu.Nie mamy ludzi.W okresie od 15 sierpnia wymówienia złożyło trzydziestu czterech pracowników.Jedyna rzecz, jaką możemy zrobić, to zamknąć farbiarnię i farbować materiały poza zakładem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • personata.xlx.pl