[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potarł ręką czoło i po chwili powiedział do mikrofonu- Przykro mi, ale to jest praktycznie niewykonalne.Ale po powrocie z Konga moglibyśmy przecież państwa jeszcze raz cofnąć w przeszłość o tych kilkanaście dni!I obejrzałby pan sobie cały mecz na żywo, na stadionie.Co pan na to?Głos w megafoniku był zachwycony- Nie, no wie pan ! Coś wspaniałego ! Proszę wiedzieć, że będę polecać pańskie biuro wszystkim moim znajomym ! Człowieczek był zażenowany.- Strasznie pan łaskaw - wyszeptał.- Mam nadzieję, że się pan nie zawiedzie.- No, Kornelio! - zakrzyknął żywo pan Atkins.- Do Konga !Kornelia Atkins opadła z westchnieniem na fotel.Kierowca wniósł ostatnie bagaże do mieszkania i był już przy drzwiach, kiedy przywołał go pan Karol:- I proszę raz jeszcze powtórzyć szefowi, że jesteśmy niezwykle zadowoleni z jego biura ! Odtąd zawsze będziemy korzystać z jego usług!Młody człowiek skłonił się uprzejmie i wymruczał: - Miło mi to słyszeć, proszę pana! Oczywiście, że powtórzę.Wyszedł.- Cudowne! - westchnęła raz jeszcze pani Kornelia.- Uhm.- przytaknął Atkins.- Ta ostatnia bramka! K-9 pikował w dół jak rakieta! Przechwycił piłkę jeszcze na przedpolu !- Czy ty naprawdę potrafisz myśleć tylko o biurze i sporcie? - zirytowała się żona podnosząc się z fotela.- Nie - kwaśno odparł Atkins.- Niestety, muszę jeszcze myśleć o tobie i o Annie!Kornelia Atkins doszła do wniosku, że za wcześnie jeszcze na przywrócenie mężowi właściwego miejsca w domu, i spojrzała na powrót rozmarzonym wzrokiem w okno.- Niezapomniana! - podjęła.- Już dawno tak dobrze nie wypoczęłam.Czuję taką lekkość w całym ciele!A wiesz - powiedziała przyglądając się uważnie mężowi jesteś pięknie opalony! Z tą opalenizną możesz się nawet podobać!- Dziękuję - wycedził Atkins.- Zauważyłeś - kontynuowała pani Kornelia - że nawet nie doskwierał nam tam specjalnie upał? Muszę ci powiedzieć, że byłeś wspaniały, kiedy wyskoczył na nas z lasu ten zwierz.Myślałam, że umrę ze strachu !- No, wiesz - zmieszał się Karol Emanuel.- Jaki tam zwierz.To była tylko mała antylopka.Nawet nie sądzę, żeby one atakowały ludzi.Nic wielkiego.- Słuchaj, Karolku, a co to było, co widzieliśmy podczas drogi do miasta.Wczoraj? Wiesz, na głównej drodze, takie dymiące?- Automobil - odparł poważnie Atkins.- Taki pojazd, jak nasz poduszkowiec.Kiedyś tym się jeździło.- A ja myślałam, o Boże, jaka ja jestem głupia! Ja myślałam, że to przeciwko moskitom - powiedziała zawstydzona pani Kornelia.- Że to taki aparat.do dymienia - dodała cichutko.Atkins miał właśnie rzucić żonie lekceważące spojrzenie, kiedy rozległ się dzwonek przy drzwiach.- Już się zaczyna - mruknął.- Pewnie wizyta twojej pierwszej przyjaciółki.W drzwiach stał jednak Bret Carpenter, kolega Atkinsa z pracy.- Dzień dobry, Kornelio ! Jak się masz, Karolu ! - rzucił ożywionym głosem.- Słyszałem, że właśnie wróciliście z urlopu, więc wpadłem, żeby zaprosić was na kolację i posłuchać wrażeń.W biurze opowiadają legendy o waszym urlopie, choć Karol nie chciał puścić pary z gęby! A swoją drogą jesteście pięknie opaleni, nie sądziłem, że ktokolwiek na Ziemi znalazłby jeszcze czas i miejsce do poleżenia na słońcu.Przy tym tłoku.- Kochany - powiedział niedbale Atkins - bo my spędziliśmy tym razem urlop sto lat temu.- Co proszę? - zapytał zdezorientowany Carpenter.Nie, no, poważnie pytam.- Poważnie odpowiadamy - kontynuował z dumą Atkins.- Zupełnie poważnie: w śródmieściu jest taka maleńka agencja turystyczna Powersa.Wpadnij tam kiedyś.- Czyja? Powersa?! - krzyknął nieoczekiwanie Carpenter.- Więc nie zamknęli mu jeszcze tego interesu? Czy to może u niego spędzaliście urlop w przeszłości? Przy pomocy jego machiny czasu?- Tak właśnie - odparł zdetonowany Atkins.- Ja wiem, że trudno w to uwierzyć, ale możesz spróbować sam.To tanio wypada.Bret Carpepter nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem.Po chwili, kiedy doszedł do siebie na tyle, iż mógł mówić, opadł na fotel, usadziwszy uprzednio naprzeciwko siebie Atkinsa, i powiedział:- Człowieku! Czy ty wiesz, jak wygląda machina czasu Powersa? Myślisz, że jesteś pierwszym, który dał się na to nabrać? Przecież przed trzema laty to była bardzo głośna historia! Nawet na jakiś czas wsadzono go do pudła! Ale racja, was wtedy nie było na Ziemi, więc zapewne nie słyszeliście.- Carpenter zafrasowany, pokręcił głową.Że też mu tego interesu nie zamknęli! Widać wykręcił się sianem.- Ale o czym ty wreszcie mówisz, Bret! - zdenerwowała się pani Atkins.- O co ci chodzi?- Wiecie, co on z wami zrobił? Wsadził was do kabin.- Zgadza się - przyznał zaskoczony Atkins.-.a potem oszołomił was specjalnym gazem i poddał telehipnozie.To bardzo skuteczny i nieszkodliwy środek sugestii.Wmówił wam, że jesteście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]