[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tego wieczoru pani McCartney czekała na niego w hallu i jaktylko go zobaczyła, zaraz zaczęła mówić.Dzwonili do niej zpolicji w Beck's Brook i zadali jej mnóstwo pytań i paniMcCartney dokładała wszelkich starań, żeby go zapewnić, żewystawiła mu jak najlepszą opinię.Pani Starkie była przy tymobecna i zawsze może potwierdzić, co pani McCartneypowiedziała policji.Pani Starkie wkrótce się do nichprzyłączyła.Jak również pan Muldaven.Pan Muldaven takżebył w domu, kiedy policjant zadzwonił.- Powiedziałam im, że jest pan najporządniejszym młodymczłowiekiem, jaki kiedykolwiek przekroczył próg tego domu -oświadczyła pani McCartney.Dawid słuchał, kiedy padnie imię Annabelli, ale nie padło.Policję interesowały tylko jego przyzwyczajenia i gdzie był wczasie ostatniego weekendu, na co pani McCartneypowiedziała, że wszystkie weekendy Dawid spędza z matką itak jest już od dwóch lat, odkąd go zna.- Kto to jest ten Newmester? - zapytała.- Nie wiem - odparł Dawid.- Niech pan się tym nie przejmuje, Dawidzie - wtrąciła paniStarkie.- Dziękuję pani.- Dawid nie przypuszczał, że ma takąorędowniczkę w jej osobie; pozdrawiał ją tylko, gdy natknął sięna nią na terenie pensjonatu.- Chciałbym teraz panieprzeprosić - rzekł mimo sypiącej się nań lawiny pytań.- Pójdędo siebie.- Oczywiście, mój chłopcze - powiedziała pani McCartney,klepiąc go po ramieniu.- Niech pan idzie.Wszystko będziedobrze.Z prawdziwą przyjemnością wchodził po schodach, oddalającsię od głosów kobiet, z przyjemnością zatrzasnął za sobą drzwi,i wtedy dopiero odetchnął z ulgą.Dlaczego nie wspomniałysłowem o Geraldzie? - zastanawiał się w duchu.Dlaczegopolicja nie poinformowała pani McCartney, że on go znał? Czyzachowują to sobie na inną okazję? Jeżeli tak, to na jaką? Czyrzeczywiście Annabella nie powiedziała im, że on jest w niejzakochany? Może uratuje go fakt, że Gerald miał przy sobiebroń? Pijackie wymachiwanie rewolwerem jest rzeczą godnąpotępienia, lecz jeśli wyjdzie na jaw, że był zazdrosny okochanka żony, może być posądzony o zamiar zabójstwa zpremedytacją.Dawid znów siedział przy stole z panem Harrisem i panemMuldavenem, którzy zapytali go już po raz piąty czy szóstyprzynajmniej, czy rzeczywiście nie znał skądś GeraldaDelaneya.A gdy Dawid, uzbroiwszy się w cierpliwość,odpowiedział im z całym spokojem, że absolutnie nie , dwajpanowie zaczęli deliberować nad wydarzeniem w sposóbbardzo bezosobowy, który Dawidowi ogromnie odpowiadał.Zarówno oni, jak i pozostali mieszkańcy pensjonatuemocjonowali się faktem, że Gerald Delaney był w niedzielęrano w takim właśnie nastroju i że miał przy sobie rewolwer,którego niewątpliwie zamierzał użyć przeciwko DawidowiKelseyowi.Wprawiał ich natomiast w niepomierne zdumieniespokój Dawida.Jeżeli nawet pani.McCartney i jejpensjonariusze, myślał Dawid, dowiedzą się od policji alboskądkolwiek bądz, że on jednak znał Geralda Delaneya, powieim, że przykazano mu na policji, aby z nikim nie wdawał się wdyskusję na ten temat.Na temat sytuacji.Była to w końcu częśćsytuacji.Nie mógł jeść mizernej gotowanej kury z kleistymryżem.Przeżuwał bez zapału kromkę białego chleba z krążkiemmasła, a dwaj starsi panowie przy jego stole, choć z apetytemspożywali należną im odrobinę masła, wyskrobując na ogółresztki z wgłębień w kartoniku, na którym było podawane,podsuwali mu teraz swoje porcje, jak gdyby ze względu na to,co przeżył, wymagał specjalnego traktowania.Obawiał się, że ktoś, może sama pani McCartney, wtargniedziś wieczór do jego pokoju, by go znów zasypać pytaniami,wobec tego prosto z jadalni poszedł na górę po płaszcz.Przyszło mu do głowy, że może wypełnić sobie wieczórpójściem do kina, lecz byłoby to takim samym zabijaniemczasu jak picie alkoholu, więc postanowił wziąć się w garść.Zadecydował, że na jakąś godzinę pójdzie na spacer, a potemwróci do domu i będzie czytał, póki nie zmorzy go sen, a jeślinie zmorzy, będzie czytał całą noc.- Dave!Głos Wesa dobiegał z samochodu.Dawid zbliżył się do wozu.- Muszę z tobą porozmawiać.Pójdziemy do ciebie czy jak?Dawid zawahał się, ale nie widział wyjścia z sytuacji.- Chodzmy do Michaela.- Dobra.Dawid wsiadł do samochodu.Wes nie powiedział więcej anisłowa.Zapadło między nimi ciężkie milczenie, dopóki niepojawiła się w polu widzenia knajpa Michaela.Wówczas Wesrzekł ze zwykłą sobie beztroską:- Domyślam się, że zamęczali cię pytaniami.W sprawie tegoDelaneya.Bar był kiepsko oświetlony i o tej godzinie panował tuwzględny spokój.Wes zaciągnął Dawida do stolika stojącego wgłębi, pozdrowił barmana Adolfa i zamówił w przejściu dwiewhisky z wodą.- Jeśli nie masz ochoty, ja wypiję za ciebie - powiedział.Znowu zapadła cisza, do czasu gdy Adolf przyniósł na tacydwa drinki, postawił przed nimi i oddalił się.- Dziś wieczór dzwoniła do mnie Effie - zaczął Wes ze wzrokiemutkwionym w stół.- Telefonowali do niej z policji i.- wyciągnąłzapałki, by przypalić gasnącego papierosa.- Dzwonili, bopowiedziała temu Delaneyowi, jak wiesz, żeby jechał doBallard.- Tak - rzekł Dawid.- Ale ciebie nie było w tym domu.- Zabrzmiało to i jakpytanie, i jak stwierdzenie faktu.- Nie - powiedział Dawid, marszcząc z lekka brwi.- Znasz ten dom, prawda?- Nie, nie znam.Teraz Wes skrzywił się nieco, ale zaraz się uśmiechnął, jakbynie dawał wiary jego słowom.- Nie znasz tego Newmestra, który tam mieszka?- Nie znam.Wes potarł piegowate czoło opuszkami palców.- Słuchaj, tak się złożyło, że ja i Effie widzieliśmy cię tam.Dlatego cię o to pytam.Tylko z tego powodu.- Widzieliście mnie? Kiedy?- Pamiętasz ten piątek, kiedy wyprowadzałem się od paniMac i powiedziałem ci, że chcę wstąpić do Effie na drinka? Niemam pojęcia, co mną kierowało, ale zaproponowałem jej takąrzecz: Pojedziemy dziś wieczór za Dawidem i przekonamy się,gdzie on naprawdę spędza te swoje weekendy.Niezamierzałem mieszać się do twoich spraw, Dave, miałem poprostu taki zwariowany nastrój do robienia kawałów.WięcEffie wsiadła do wozu i pojechaliśmy.Zauważyliśmy, jakprzecinasz Main Street i jedziesz na północ, podążyliśmy więcza tobą, no i to wszystko.To nie moja sprawa, Dave, i niezastanawiałem się nad tym więcej.Pomyślałem sobie tylko, żewidocznie twoja matka mieszka w domu, a nie w zakładzie, czycoś w tym guście.Albo że w tym domu mieści się zakład, niepamiętam już.Dawid spojrzał na niego.Uświadomił sobie, że Wesa nienurtuje problem śmierci Delaneya, ani to, że dom nieprzypomina zakładu opiekuńczego; Wesowi chodzi o to, żehistoria o chorej matce Dawida może się okazać legendą.- Więcej już o tym nie myślałem, Dave, dopóki nie wynikła tasprawa z Effie.Ona twierdzi, że dom, gdzie ten człowiek zostałzabity, jest tym samym domem, do którego ty wtedypojechałeś.Zadzwoniła do mnie, żeby się dowiedzieć, czyjestem tego samego zdania, i zgodziłem się z nią.Na zdjęciuwidać kawałek tego wielkiego komina.Powiedziała więcfacetowi, gdzie ma cię szukać.Kłamstwo w żywe oczy, pomyślał Dawid.Nie ma innegowyjścia.- Oświadczyłem Effie, że nie znam tego domu - rzekł.- Jeślisądzi, że widziała tam mój wóz, jest w błędzie.- O nie, Dawid
[ Pobierz całość w formacie PDF ]